Między wrony

Przysłowie „Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one” jest wykładnikiem prawdy o potrzebie bycia elementem grupy i ostrzega ludzi przed zbytnim wyzbywaniem się własnego zdania. Na podwórku, w przedszkolu i szkole większość przyjmuje zasady zachowania i wartości obowiązujące w środowisku, grupie rówieśników, w zakładzie pracy także. Łatwo i często trzeba podporządkować się innym, trudniej walczyć o swoje prawa, trwać przy swoim zdaniu, wartościach lub solidaryzować się z mniejszością skazaną teoretycznie na klęskę. Bycie asertywnym w wielu przypadkach jest równoznaczne z odrzuceniem przez grupę, a tego człowiek nie chce. Tak więc powiedzenie o wronach może być przestrogą. Dla przykładu: w sekcie najważniejszy jest przywódca i jego zdanie jest najważniejsze, od pozostałych członków wymaga się wyłącznie posłuszeństwa. Z kolei w drużynie sportowej wszyscy zawodnicy mają jeden cel: osiągnąć sukces, wygrać. W obu przypadkach jednostka musi się podporządkować.

Wychowujący rodzice „od wieków” zbyt zintegrowanym z grupą dzieciom (wagary klasowe, złe zachowanie w miejscach publicznych itp.)  zadają pytanie: „A jeśli twoi koledzy będą skakać do ognia, to ty też skoczysz?”. Do prawdziwej analizy myśli zawartych w tym pytaniu dojrzewa się latami. Odruchowo bowiem odpowiadamy na nie, że „nie wskoczymy do ognia nawet wtedy, gdy koledzy wskoczą”, po czym… wskakujemy. Ogień ten ma metaforyczne oblicza. Raz są nim papierosy wypalane w łazience podstawówki, innym razem wagary w ogólniaku, przesadzanie z alkoholem na studiach lub leniuchowanie na koszt pracodawcy. Robimy wiele rzeczy, aby tylko nie wyróżniać się z tłumu, choć tak naprawdę każdy pragnie zaznaczać swoją odrębność i wyrastać ponad przeciętność.

Zatem jeśli „wchodzisz między wrony”, to przynależysz do jakiejś grupy i dobrowolnie podporządkowujesz się panującym w niej zasadom. Świadomie rezygnujesz z własnych wartości (człowiek dojrzały) lub ślepo i bezkrytycznie przyjmujesz zasady grupy (człowiek bez doświadczenia).

W stadzie jest łatwiej?

W stadzie jest łatwiej?

Powiedzenie o „wronach”, czyli o członkach grupy, uświadamia, iż jako element społeczności będziemy przez otoczenie odbierani jako „wrony” właśnie, mimo iż nimi np. nie jesteśmy lub się w pełni nie czujemy: chodzi o konkretne sprawy i postawy. Dla przykładu, gdy wmieszamy się w tłum agresywnych kiboli manifestujących swoją nienawiść do świata, nikt nie uwierzy, że nie mamy w sobie tej samej adrenaliny i żądzy krwi, jaką „generują” na ulicach oni. To samo jeśli wychodzimy z „mordowni” (tak nazywało się kiedyś pijalnie piwa, obecnie puby?), w których klienci oddają się piciu na umór (na śmierć, do nieprzytomności – dlatego: „mordownia”, morduje się, czyli zabija ludzi – częste bójki, mordobicia itd.). Na pewno postronni obserwatorzy nie uznają nas, opuszczających takie miejsca za abstynentów, a wprost przeciwnie, przypną nam łatkę: piwoszy, pijaków, alkoholików, bandytów itp.

Jeśli jest się członkiem mądrej, wartościowej grupy społecznej (rodzina, koleżeństwo), która tworzy coś dobrego, np.: pogłębia wspólne pasje, przygotowuje się do sprawdzianu szkolnego, do matury czy testów gimnazjalnych, rusza na wędrówkę, aby zdobyć szczyt itp., łatwiej dorastać i dojrzewać, żyć. Świat staje się wtedy piękniejszy, bo mądrość grupy prowadzi człowieka ku odkrywaniu świata. Gorzej gdy grupa koncentruje się na złej stronie życia, np. zmowa przeciwko koledze, obgadywanie i plotkowanie, wspólne wagary i wykroczenia wobec prawa, przestępstwa karane więzieniem itp. Większość energii członkowie tego typu grup „spalają” na ukrywaniu się przed światem, zamazywaniu rzeczywistości i czynieniu zła.

„Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać ja i one” – to przysłowie ostrzega przed tym, że działając w „stadzie”, człowiek wyzbywa się własnych wartości na rzecz narzuconych mu z zewnątrz. Ponadto sygnalizuje, że otoczenie może oceniać jednostkę po czynach i zachowaniu grupy. Słowem: uważaj, bo „z kim przestajesz, takim się stajesz”? To święta prawda! I racje ma ten, kto uczy swoje dzieci słowami: „Szukaj sobie przyjaciół mądrzejszych od siebie”, wtedy „wspólne krakanie” ma lepszą jakość 😉