Dawid Kostecki (37-1, 24 KO) pokonał Lolengę Mocka (30-13-1, 12 KO), czarnoskórego pięściarza reprezentującego Danię na punkty: 3:0 – jednogłośnie. Rekomendacją Mocka było położenie na deski i dwukrotne liczenie Davida Haye przed dziesięcioma laty. Mimo że przegrał z nim wówczas, to legenda pozostała. Później okazało się, że naprawdę potrafi przywalić prawym zamachowym sierpem.
Do walki obaj wyszli z respektem dla rywala. Kostecki w pierwszych rundach nie potrafił znaleźć sposobu na nieszablonowo walczącego Duńczyka. Lolonga bił w dystansie i półdystansie, podpuszczał Dawida, a następnie jakoś dziwnie nurkował to w lewo, to w prawo, aby tylko uniknąć ciosów. Okazało się także, że ma dość silną głowę i szczękę, ponieważ zaliczył kilka, a na przestrzeni 10 rund kilkanaście bardzo mocnych ciosów, ale nie padł na deski. Miał też poobijane lewe i zapuchnięte prawe oko – niemal intuicyjnie kończył walkę – dlaczego Kostecki nie dobił go? Zabrakło sił i taktyki, czyli sposobu.
Mock przebudził się w siódmej rundzie. Być może taką miał taktykę: przetrwać do połowy dystansu bez utraty sił. Zapewne doszła do niego prawda, iż przegrywa na punkty. Faktycznie, cały czas Kostecki kontrolował walkę. Z tego powodu chyba szybciej stracił siły, ponieważ nogi odmawiały mu posłuszeństwa. W pewnej chwili zaczął zbyt nisko się pochylać, a Mock trafiał go w tył głowy. Prawdopodobnie między innymi ta taktyka doprowadziła do liczenia Kosteckiego w 8 rundzie, kiedy nie potrafił odskoczyć, nogi odmówiły posłuszeństwa i zainkasował potężnego prawego zamachowego sierpa na głowę.
W rundach 9-10 Duńczyk (Kongijczyk) postawił wszystko na jedną kartę. Polował na Polaka, ale Kostecki nie dał sobie wyrwać zwycięstwa.
Nie była to najlepsza walka Dawida Kosteckiego, jaką widziałem w telewizji. Taktyka lewa prosta, lewy sierp, prawy prosty nie sprawdziły się. Mimo wszystko zadawał za mało ciosów, jakby po pierwsze bał się odsłonić, po drugie nie chciał się spalić kondycyjnie, po trzecie celował w bardzo mocny sierp, aby położyć na ringu rywala i wygrać. W ostatnich rundach było widać, że zupełnie opadł z sił, był długo zamroczony po wstrząsie mózgu, jakiego z pewnością doznał po ciosie Mocka i zaliczeniu desek. W każdym razie obronił swój „pasek od spodni” WBC i tytuł mistrzowski lokalnego pięściarza, ale dzięki temu umocnił swoje rankingowe pozycje i przed nim kolejne walki o tytuły, a także duże pieniądze.
Triki Polsatu
Zaczyna być tradycją, że Polsat pokazuje walki „12 round knockot promotions” przed północą. Przyczyny takiego postępowania mogą być złożone: walka o widzów – co w sobotni wieczór jest trudne, filmy wygrywają ze sportem; Polsat nie traktuje poważnie rywalizacji zawodników w/w grupy menadżera A. Wasilewskiego; Polsat nie traktuje poważnie sponsorów tych walk, „Wojaka” i in.
Oglądanie, sędziowanie po północy jest bardzo uciążliwe, a co dopiero walka w ringu, gdy organizm domaga się snu. To zwykłe chamstwo trzymać ludzi tak długo w ringu i przed tv. Gdyby nie to, że jestem fanem boksu, dawno bym o tej porze spał. Odpowiedzialnym za ustalanie terminów i godzin walk nie tylko w Polsacie kazałbym zamiatać halę w Rzeszowie, bo przecież ktoś to musi po nich zrobić. Nie szanują ludzi – fakt.
Nie było mikrofonów w narożnikach… Nikt nie słyszał rozmów Kostecki – Łapin. To świetny trener, ale nie do narożnika. Zaklinanie i uwagi rzucane bokserom na treningach, bicie ich po gębach nie nadają się do tv. Tym razem jednak Łapin uratował Cygana, gdyż był w opałach i nieświadomie dążył do autodestrukcji – podpalanie się, rzucanie na rywala z odkrytą gardą. Z tak mocno bijącym zawodnikiem Kostecki jeszcze nie walczył, dlatego widać było jego zagubienie: nie potrafił znaleźć sposobu na szczękę Mocka, dążył do bezładnej bijatyki.
Zwycięzca
Podczas gali „Szpilka” położył swojego rywala dość szybko, Wawrzyk podobnie, ale dla mnie mistrzem i najjaśniejszym punktem całej grupy Wasilewskiego jest Damian Jonak. Wczoraj także położył swojego rywala. Technicznie, psychicznie, fizycznie, górował nad wszystkimi. Zresztą to nie jest nowość, Jonak od kilku lat robi ogromne postępy, widać, że ciężko pracuje na treningach, na ringu czuje się jak ryba w wodzie. Z jego wypowiedzi przebija skromność i znajomość fachu, szacunek do rywali, kolegów i trenerów. Dlatego jest dla mnie obecnie najlepszym bokserem zawodowym w Polsce. Życzę mu sukcesów w kolejnych walkach. Pozostałym także… i nie czepiam się wieku, umiejętności rywali Polaków. Nie jest ważne, z kim walczą, ale jak, ile z siebie dają. Wczoraj chyba umówili się atakować od pierwszych sekund i nie dać szans rywalom – to był pogrom dla gości, nie ma przebacz.