Euro 2008, Beijing 2008

Euro 2008 – Beijing 2008 – refleksje trzeźwego kibica Publikacja: 29.08.2008 r.

Dwie wielkie imprezy sportowe w tym roku za nami, szkoda, wielka szkoda. Niektórzy porzucili wszelkie zajęcia, poza pracą, aby przyglądać się rywalizacji sportowej, inni nawet podczas wakacji zamiast leżeć na słońcu, wgapiali się w monitory TV, a kolejni nie spali i nocami oglądali relacje z Pekinu. Życie kibica polega na tym, aby obserwować rywalizację sportową, cierpliwie liczyć na własnych faworytów, dopingować w duchu tych jedynych, ulubionych z różnych względów zawodników. Są i tacy, którzy ostatnie pieniądze wydadzą na cele podróży w miejsce rozgrywek, kupią bilet kosztem innych potrzeb i przyjemności. Ci wszyscy szczerze oddani sportowi, tak można ich nazwać, mieli w tym roku dwa widowiska i wiele emocji.

Euro 2008 – Austria – Szwajcaria

Genewa, Berno, Bazylea, Zurych, Innsbruck, Salzburg, Wiedeń, Klagenfurt to miejsca spotkań 16 najlepszych drużyn narodowych starego kontynentu. Podzielono je na cztery grupy. Faworytami grupy A byli reprezentanci Portugalii, Turcji i świetnie grająca poprzednie Euro drużyna Czech. W grupie B awans wróżono Niemcom i Chorwatom, ale dawano szansę też Polakom. Grupa C to Francuzi, Włosi i Holendrzy, ale też jak zwykle liczono się z Rumunami. Z kolei w ostatniej grupie D prym wiodła Hiszpania i Grecja, niewiele wiedziano o reprezentacji Rosji, szans nie dawano Szwedom.

Polacy

Niespodziankami dla nas była dobra gra Austrii, bo z Chorwacją i Niemcami raczej nie mieliśmy szans. Polska reprezentacja nie wygrała żadnego meczu, więc i awansu do dalszych rozgrywek, straciła cztery bramki a strzeliła jedną w ciągu trzech spotkań. W ćwierćfinale Rosja upokorzyła Holandię, a Hiszpanie udowodnili Włochom, iż ich wyższość na boisku nie podlega dyskusji. Niemcy odprawili, niestety, Portugalię, którą kocha się za samego Christiano Ronaldo, a Turcja wypunktowała Chorwację. Wielkie mecze także w półfinale stoczyli Hiszpanie wprost deklasując znakomitą i wydawałoby się rozpędzoną, nie do zatrzymania Rosję, natomiast sprawą honoru było dla Niemców pokazanie miejsca w szeregu Turkom (ogromna mniejszość w Niemczech) i odwrotnie. W finale Euro 2008 zobaczyliśmy dobry mecz, wydaje się dwóch równych i nieco zmęczonych grą reprezentacji Hiszpanii i Niemiec. Jedynego gola strzelił dla Hiszpanów F. Torres i po sprawie. Kto oglądał cały turniej, przyzna, że obie te drużyny grały najrówniej i zasłużyły na wyróżnienie.

ludzie zawsze mieli marzenia

Hiszpanie

Niemcy


Oszukany trener

L. Beenhakker

L. Beenhakker

Ocena polskiej reprezentacji jest negatywna. Zważywszy na skład drużyny i pozycję piłkarzy w swoich klubach, nie można było się łudzić, że „sięgną gwiazd”. Oczywiście trener Leo Beenhakker widział swoich podopiecznych na treningach i pewnie myślał: „Są już gotowi do wielkiej gry”. Motywował ich, selekcjonował i dowartościowywał, słowem robił wszystko, co w jego mocy. Przypomnijmy, że selekcjoner to nie jest trener przygotowujący piłkarzy od podstaw, ale przede wszystkim strateg. Wybrał profesjonalistów najlepszych, jakich aktualnie mieliśmy, którzy teoretycznie sprawdzali się w swoich drużynach. Chociaż niektórzy „grzali ławy” klubowych rezerw, to wyróżnienie reprezentacyjne mogło zadziałać psychologicznie i motywująco. Niestety zapewnienia o dobrej atmosferze i gotowości do wielkiej gry i żądzy sukcesów drużyny głoszone przez Macieja Żurawskiego wystarczyło tylko do pierwszego gwizdka. Polacy stali na boisku i jakoś nie „chciało grać”- parafrazując słynne powiedzenie Adama Małysza po przegranej rywalizacji w skokach narciarskich: „nie chciało lecieć” – czyli zrobił wszystko, ale nie sprzyjał mu wiatr, nie mógł położyć się jak zwykle na jego smugach i odpowiednio daleko poszybować. Polscy piłkarze także stracili wiatr, ktoś podciął im skrzydła i wyraźnie poddali się losowi, nie walczyli. Właśnie o to i tylko o to jako kibice możemy mieć do nich pretensję. Reprezentanci Niemiec, Anglii, Hiszpanii zawsze pokazują nam w meczach międzynarodowych i ligowych, że są profesjonalistami. Oznacza to, iż nawet jeśli gra nie układa się, to oni ciężko pracują, biegają po boisku i szukają okazji, aby działać. Największe gwiazdy z Ebim Smolarkiem na czele i Żurawskim stały, za nimi stanęli i pozostali, stanęli murem, a przeciwnicy postanowili ów mur omijać i jakoś im się to udawało.

J. Krzynówek

J. Krzynówek

Jacek Krzynówek żądny gry i pełen energii biegał i dawał przykład, jak należy się starać, zawsze ledwo schodził z boiska, tak był zmęczony, ale właściwie nie miał z kim pograć, koledzy unikali ryzyka, woleli nie brać udziału w grze, niż zepsuć akcję, stracić piłkę itp.

Nowością było liczenie każdemu zawodnikowi ilości przebieganych na boisku kilometrów. Można jednak biegać i nic nie wybiegać, a można stać i wygrywać. Choć w ostatnim meczu grupowym Polacy zaczęli w końcu biegać, to Chorwaci bez problemu mecz wygrali 0:1. Z Austrią po brzydkim meczu był remis 1:1, z Niemcami 0:2 i Leo mógł zabrać kadrę do domu.

Mimo wszystko najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem dla mnie był Jacek Krzynówek, po prostu starał się, dwoił i troił, ale nie wyszło. Rewelacyjnie w bramce spisywał się Artur Boruc, natomiast zawiódł Ebi Smolarek, który w większości spotkań nie był widoczny. Cóż, każdemu może przytrafić się gorszy mecz, problem w tym, że zadaniem trenera jest korygowanie na bieżąco wszelkich planów taktycznych i obserwacja zawodników. Być może zszokowany postawą śpiących na boisku zawodników Leo także zasnął?

Polsat rewelacyjny

M. Borek

M. Borek

Polska reprezentacja nie zagrała dobrego turnieju, a trener Beenhakker przecierał oczy ze zdziwienia, to była zupełnie inna drużyna, niż ją widział, niż ją wykreował. Zawodnicy w ogóle nie realizowali postawionych przed nimi zadań taktycznych. Najwyraźniej, w odczuciu kibica, spalili się, nie podjęli ciężaru psychicznego, bo wierzyć się nie chce i nikt tego nie podejrzewa, że zabrakło im sił fizycznych. Zupełnie inaczej wyglądała realizacja Euro 2008 prowadzona przez Polsat. Codzienne bloki, komentarze przed meczami, prowadzenie studia Euro przez Mateusza Borka, rewelacyjne rozmowy ze Zbigniewem Bońkiem i innymi komentatorami, relacje na gorąco, transmisje z meczy, rewelacja. Trzeba przyznać, iż Polsat zaproponował całkiem nową formułę relacji sportowych, czyniących z imprezy święto. Bloki wieczorne, rozmowy fachowców, wyważone komentarze redaktorów i gości, poziom europejski, po prostu pełen profesjonalizm. Tak pokazanych zawodów rangi mistrzowskiej jeszcze nie było. Prasa wylewała na polską reprezentację i jej gnuśną postawę wszelkie możliwe „fekalia”, a prawdziwi sportowcy w redakcji Polsatu tonowali te pretensje. Owszem, Tomasz Kołtoń raz w rozmowie z selekcjonerem próbował go zdenerwować i inteligentnie zasugerować, aby trener wracał sobie do Holandii na słodką emeryturę, ale było to zrozumiałe, „Takie pytania zadaje się w Europie każdemu trenerowi, który przegrywa”- komentował później swoje wywiady. Widomo było, że PZPN podpisał z Holendrem dwuletni kontrakt i żadna ze stron nie zamierza go zerwać mimo widzialnej live klęski polskiej reprezentacji. Być może Japończyk uniósłby się honorem, uderzył w pierś i podał do dymisji, ale nie Holender, Polak czy Anglik. W dodatku Leo powiedział jedno zdanie, które rozwścieczyło nawet kibiców: „Powinniście się cieszyć, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy”. Został źle zrozumiany i jego wypowiedź w oczach „znawców” miała charakter usprawiedliwiania się, umywania rąk, cedowania na innych odpowiedzialności za porażkę. Bennhakker po prostu zwracał uwagę dziennikarzom na fakt, iż po tylu latach oczekiwań wreszcie Polacy dotarli do finałów i to on był twórcą tego sukcesu. Ale my, Polacy, szybko zapominamy, zawsze chcemy więcej, choć tak naprawdę myślę, że w duszy jesteśmy bardziej niewolnikami niż zdobywcami, walczymy lepiej o honor niż o chleb, bo o honor toczy się jedną bitwę, o chleb tysiące. Dowodem na to jest postawa Polaków zawsze wtedy, kiedy mierzą swe siły z reprezentacją Niemiec czy Rosji. Ponieważ Niemcy potocznie i historycznie uważają Polaków za słabeuszy, dlatego kiedy reprezentacje piłkarzy stają naprzeciwko siebie, zawsze mają sobie coś do udowodnienia. Tym razem Mirosław Klose i Łukasz Podolski, szczególnie ten drugi, mogli pokazać, jak potrafią grać Polacy wychowani w innej niż polskie piekiełko rzeczywistości. Łzy Podolskiego po strzelonej Borucowi bramce mówiły wszystko. Na takie romantyczne, wielkie chwile, czeka każdy kibic i nie jest ważne kto i przeciwko komu gra, ale jak to robi.

Porażka boli, brak wniosków ośmiesza

P. Brożek

P. Brożek

Każdemu trenerowi można zarzucić nieliczenie się z opiniami dziennikarzy i kibiców, którzy namawiają przed zawodami, aby zabrał tego lub innego zawodnika dla dobra drużyny. Z pewnością Beenhakker zapisał się w historii polskiego futbolu, ale kibice przez wiele miesięcy, a może i lat nie wybaczą mu tego, że nie zabrał na Euro 2008 najlepszego strzelca polskiej ligi Pawła Brożka, a Jakuba Błaszczykowskiego pożegnał i usunął z kadry już w trakcie trwania turnieju. Z pewnością zdania selekcjonera typu: „Brożek to bardzo dobry zawodnik, ale jeszcze nie formatu europejskiego” mogły ranić fanów piłki nożnej. Jak wielkim nadużyciem stały się i jak szybko dewaluowały, obnażały wady trenerskiego warsztatu, można było się przekonać w meczu Polska-Austria. Kiedy w ważnym meczu selekcjoner wstawił do gry Łukasza Piszczka, wszyscy przecierali oczy ze zdumienia. Mało kto wiedział, że Piszczek gra w Niemczech i dlatego tak serdecznie wita się z Podolskiim, bo znają się ligi, a Polak gra w Hercie Berlin. Fakt ten przywołał jakby odruchowo z pamięci postać także byłego napastnika drużyny berlińskiej Artura Wichniarka, którego mimo świetnego sezonu selekcjoner także nie zabrał na Euro 2008. W istocie dziwnie brzmiąca ocena o zawodnikach mogła obrócić się przeciwko trenerowi i wypaść mniej więcej: „Beenhakker to trener z doświadczeniem i sukcesami, ale obecnie nie reprezentuje formatu europejskiego”. A że słowa te miałyby więcej racji w odniesieniu do selekcjonera niż zawodników, mogłyby świadczyć sukcesy ligowe klubów Wichniarka czy Brożka. To też nie jest w pełni prawda, bo przecież Leo wygrywał i wprowadził polską drużynę na europejskie salony. Aktualnie, po meczu towarzyskim z Ukrainą widać, iż trener reprezentacji nie wyciągnął żadnych wniosków z Euro 2008. Na boisko wyszli znów ci sami zawodnicy, którzy „przestali” turniej w Austrii i Szwajcarii. Wreszcie po tym wstrząsie opinia publiczna i wzburzenie kibiców doprowadziło do pewnego przewartościowania, Leo powołał nowych, być może bardziej zmotywowanych i żądnych sukcesów zawodników. W każdym razie za Euro 2008 wypada podziękować przede wszystkim Polsatowi, bo dla polskich miłośników piłki nożnej zrobił więcej niż reprezentacja.

Beijing 2008 – 39 Igrzyska olimpijskie w Pekinie

Ptasie gniazdo

Ptasie gniazdo

Beijing 2008 (Pekin 2008) to druga wielka impreza sportowa, którą wyczekiwały miliony kibiców od czterech lat i tysiące zawodników. Zmagania o minima olimpijskie wygrało ponad 200. polskich sportowców i kibice w kraju wyczekiwali ich pierwszych startów. O medale jednak nie było łatwo. Już otwarcie igrzysk w piątek 08.08.2008 r. było wspaniałym widowiskiem. Program artystyczny, kolorystyka, elektronika, ilość osób biorących udział w przedstawieniu aż brakowało tchu w piersiach z wrażenia. Przemarsz reprezentacji narodowych i zapalenie znicza, wszystko punktualnie, wyreżyserowane, nadzorowane, z uśmiechem na twarzy organizatorów, z radością w postawach głów państw przybyłych na rozpoczęcie, cóż, tylko pozazdrościć. Kolejnego dnia włączali sie już do akcji najbardziej zainteresowani, czyli sportowcy i robili to w takim stylu, że prasa w trzy dni po otwarciu niemal „krzyczała”: „Klęska Polaków!” przegrywali wszyscy potencjalni polscy kandydaci do medali. Szczególnie pływacy nie mieli szczęścia, a Otylia Jędrzejczak, choć przyzwyczaiła wszystkich do medali, w całym turnieju nie zdobyła niczego poza czwartym miejscem w swoim koronnym wyścigu 200 m motylkiem. W wywiadach dla portali i dzienników narzekała na zły strój kąpielowy, a po ostatnim wyścigu przyznała, że właściwie z czterech ostatnich lat przetrenowała solidnie może ze dwa lata. Wszyscy pamiętają jej tragiczny wypadek i fakt, że w zasadzie miała problemy z uzyskaniem minimum olimpijskiego, zatem brak jej medalu nie był wielkim zaskoczeniem. Po olimpiadzie możliwe jest jej rozstanie z dotychczasowym trenerem, którego rad Otylia ostatnimi czasy nie słuchała zbytnio, a być może nasza gwiazda zakończy karierę. Problemy z trenerami mieli i inni zawodnicy, także nominalni kandydaci do medali. Były wśród nich szablistki z Sylwią Gruchałą na czele, która rozpoczęła analizę swoich olimpijskich niepowodzeń od oskarżeń trenera i związku.

Rywalizacja drużynowa

Złotka

„Złotka” europejskie poza podium olimpijskim

Kiedy wystartowały konkurencje drużynowe, mogliśmy kibicować siatkarzom, wicemistrzom świata, siatkarkom, dwukrotnym mistrzyniom Europy i szczypiornistom, także aktualnym wicemistrzom świata. Siatkarki Rozpoczęły od porażki z Kubą dnia 09.08. – 3:1, a dwa dni później w takim samym stosunku 3:1 z Chinami, które teoretycznie były w ich zasięgu. W ostatnim meczu z Japonkami drużyna Marco Bonity (Polska) przegrała 3:2 i mimo iż 15.08. wygrały gładko z Wenezuelą 3:0, mogły się spakować i wracać do domu. Na pytanie dziennikarza o przyczyny „klęski” na turnieju w Pekinie Katarzyna Skowrońska zaczepnie odpowiedziała: „Przegrałyśmy i co, świat się zawalił?” Na szczęście nie zawalił się, ale nie można było wyróżnić żadnej z zawodniczek. Właśnie Skowrońska wydawała się być liderką reprezentacji, miała wiele wykorzystanych sytuacji w kilku meczach i zdobyła bodaj najwięcej punktów, ale przecież nikt w pojedynkę nie wygra turnieju. Kobiece zmagania wygrały Brazilijki.

Wicemistrzowie świata

Wicemistrzowie świata – poza podium

W przeciwieństwie do pań, siatkarze rozpoczęli rywalizację dzień później bardzo szczęśliwie zwycięskim meczem z Niemcami 3:0. Następnie pokonali Egipt 3:0 i 14.08. rewelacyjnie spisującą się na finałach Ligi Światowej (kilka tygodni wcześniej) Chorwację 3:1. Taki obrót wydarzeń napawał otuchą przed meczem z Brazylią, w którym jednak polscy siatkarze musieli uznać wyższość aktualnych jeszcze wtedy mistrzów olimpijskich, przegrali ten mecz 0:3. Z kolei reprezentacja Rosji deklasowała rywali i po przegranej przez drużynę Raula Lozano z Brazylią wydawało się, iż Polacy także ulegną Rosji. To był jak zwykle piękny mecz, w którym Paweł Zagumny, Łukasz Kadziewicz, Mariusz Wlazły, Daniel Pliński, Krzysztof Ignaczak i cała drużyna dała z siebie wszystko co najlepsze, pokonując Rosjan 3:2. Niestety, w ćwierćfinale dnia 20 sierpnia polscy siatkarze spotkali się z reprezentacją Włoch i mimo wspaniałej i ofiarnej gry, przegrali 2:3. Nie pomógł tym razem Piotr Gruszka, zawsze gotowy do gry, duchowa i fizyczna podpora reprezentacji. Turniej siatkarzy wygrali zasłużenie reprezentanci USA.

Michał Jurecki

Michał Jurecki

Trener szczypiornistów Bogdan Wenta nie ukrywał przed igrzyskami, że ma zamiar walczyć o medal. Niestety, mecze grupowe pokazywały za każdym razem, że Polacy źle znieśli
trudy przygotowań i aklimatyzacji, bo zamiast grać, śpią na boisku, mało się ruszali, sprawiali wrażenie, jakby im nie zależało, chociaż mieli przed sobą
przeciwników mało wymagających, na szczęście. Wenta dwoił się i troił, więcej kilometrów zrobił wzdłuż linii bocznej niż wszyscy jego zawodnicy w meczach z Chinami
dnia 10.08.2008 (33:19), a potem 12.08. z Hiszpanią (30:29).

Słabo zagrali jego podopieczni z Brazylią dwa dni później 14.08. (28:25), niemal przespali mecz, ale w meczu remisowym z Francuzami (30:30) byli o krok od zwycięstwa i wyglądali jak prawdziwa drużyna. Ten remis był o tyle cenny, że jak się później okazało, został wywalczony z drużyną mistrzowską, z którą nikt nie wygrał w tym turnieju.

Szczypiorniści

Szczypiorniści – poza podium

Bracia Krzysztof i Marcin Lijewscy, Grzegorz Tkaczyk i Tomasz Tłuczyński, ale i reszta drużyny potrafiła się wzbić w meczu z Islandią w ćwierćfinale na wyżyny, ale był to mecz przegrany (32:30). Jednym z najlepszych zawodników w meczu z Rosją i nie tylko był Michał Jurecki.

Rywale w większości bardzo dobrze rozpracowali polskich zawodników i blokowali Karola Bieleckiego, więc jego talent w zdobywaniu bramek z pola, znad obrony, nie mógł błyszczeć tak, jak podczas minionych mistrzostw świata. W meczach o piąte miejsce widać było, że Polacy wrócili do swojej formy, z Koreą Płd. (29:26) i z Rosją (29:28) wygrali i w sumie nie mają się czego wstydzić. Turniej piłkarzy ręcznych wygrali Francuzi.

Podsumowanie gier zespołowych polskich drużyn nie wychodzi najgorzej. Siatkarki i siatkarze znaleźli się w gronie dwunastu najlepszych drużyn świata. Mimo iż panie miały kłopoty z uzyskaniem kwalifikacji olimpijskiej, to przecież i tak można powiedzieć, że pomimo przegranego turnieju obie reprezentacje siatkarskie są w światowej czołówce, a panowie na jej wyżynach, realnie w pierwszej szóstce. Oczywiście mogliby wygrać z Włochami i powalczyć o medal olimpijski, zrobili jednak wszystko, a kibice to widzieli. Z pewnością potrzebne są zmiany w drużynie, może nawet nie kadrowe, choć także, pokolenie Marcina Możdżonka (rocznik 1985) aż się prosi o dłuższy i szerszy dostęp do kadry, ale taktyczne. W kilku ważnych meczach można było bowiem odnieść wrażenie, iż przeciwnicy „czytają” grę Polaków. Oznacza to, iż zagrania rozgrywającego, mózgu drużyny, powinny zostać zmienione. Z kolei w drużynie pań najwyraźniej zabrakło zmienniczek, a raczej zmieniania, bo trener Bonita wziął ze sobą przecież rezerwy, których jednak nie używał. Już pierwsze mecze pokazały, jak bardzo Małgorzata Glinka-Mogentale, Katarzyna Skowrońska-Dolata są bez formy. Możliwe iż zła gra w pierwszych meczach,
Skowrońska później wyróżniała się, wynikała ze złej aklimatyzacji. Rolą trenera było próbować zmian, mógł grać drugą szóstką, ale tego nie zrobił. W tej kwestii trener siatkarzy Raul Lozano nie bał się, zmieniał, a jego zmiany działały na korzyść drużyny i potwierdzały dobry wybór i znajomość rzemiosła trenera. Podobne działania podejmował z ławki, a raczej z pola walki z własną bezsilnością wobec ospalstwa szczypiornistów Bogdan Wenta. W ten sposób doprowadził drużynę do piątego miejsca, więc blisko podium, nie zdobył medalu, ale wydobył z drużyny wszystko, co najlepsze i co w tym czasie mógł wydobyć.

Porażki i medale

Tenisiści nie poradzili sobie, ani Agnieszka Radwańska z pierwszej dziesiątki rankingu ATP, ani Marta Domachowska sama i w duecie z Agnieszką. Nie poradzili sobie także debliści, chociaż sieją postrach wśród debli na wielu turniejach na świecie. Wioślarze i kajakarze staczali zazwyczaj zacięte boje i nie poddawali się łatwo. Czwórka podwójna: A. Korol, M. Kiełbowicz, M. Wasielewski, M. Jeliński i czwórka bez sternika wagi lekkiej: M. Bernatajtys, B. Pawełczak, Ł. Pawłowski i P. Rańda osiągnęli szczyty, bo złoto i srebro, także srebro zdobyły kajakarki A. Konieczna i B. Mikołajczyk na 500 m. Dwa medale zdobyli lekkoatleci: T. Majewski w pchnięciu kulą złoto – był odkryciem igrzysk, a w rzucie dyskiem P. Małachowski dostał medal srebrny. Leszek Blanik jako jedyny reprezentant gimnastyki sportowej otrzymał złoto za skok przez konia i jako bodaj jedyny kontynuował passę medalową, czyli najwyższy światowy poziom z Aten. Srebrny medal zdobyli szpadziści, którzy wystąpili w składzie: R. Andrzejuk, T. Motyka, A. Wiercioch i R. Zawrotniak w finale po dramatycznej walce przegrali wyraźnie z Francuzami.

Medale olimpijskie Polaków na 39 olimpiadzie Beijing 2008

Sportowiec Dyscyplina Konkurencja Medal
Tomasz Majewski
T. Majewski
Lekkoatletyka Pchnięcie kulą mężczyzn złoty
Piotr Małachowski
P. Małachowski
Lekkoatletyka Rzut dyskiem mężczyzn srebrny
Leszek Blanik
L. Blanik
Gimnastyka sportowa Skok mężczyzn złoty
Szymon Kołecki
S. Kołecki
Podnoszenie ciężarów Kat. do 94 kg mężczyzn srebrny
Maja Włoszczowska
M. Włoszczowska
Kolarstwo MTB – wyścig kobiet srebrny
Drużyna szpadzistów
Szpadziści
Szermierka Drużynowo szpada mężczyźni srebrny
Czwórka podwójna M
Czwórka...
Wioślarstwo Czwórka podwójna mężczyzn złoty
Czwórka wagi lekkiej M
Czwórka...
Wioślarstwo Czwórka bez sternika wagi lekkiej mężczyzn srebrny
Dwójka K K-2 500 m
Dwójka
Kajakarstwo Dwójka kobiet 500 m K-2 srebrny
Agnieszka Wieszczek
A. Wieszczek
Zapasy Styl wolny od 63 – 72kg kobiet brązowy

Klasyfikacje medalowe reprezentacji narodowych chińska i amerykańska

Propaganda chińska zapowiadała przełom w klasyfikacji medalowej i rzeczywiście sportowcy chińscy pokazali się z jak najlepszej strony, chociaż nie brakowało komentarzy przy okazji różnych dyscyplin, kiedy to np. w pływaniu pojawiały się zupełnie nieznane w świecie Chinki i zdobywały złoto, a także podejrzenia o zatajanie prawdziwego wieku sportowców chińskich. No, ale de facto chińscy zawodnicy zdobyli łącznie 100 medali, w tym 51 złotych. Drudzy z kolei Amerykanie zdobyli 110 medali, ale w tym tylko 36 złotych. Rosja zajęła trzecie miejsce z 72. Medalami a wśród nich 23 złote. W rywalizacji klasyfikacji medalowej MKOL nie ustalił kryteriów i Chińczycy a za nimi reszta świata przyjęła klasyfikację wg zdobytych złotych medali. Z kolei Amerykanie przyjęli zasadę klasyfikacji wg liczby zdobytych medali w ogóle.
Przedstawione w tabeli 30 miejsc z 81 pokazuje, jak różnią się jakościowo oba rankingi. Który z nich jest bardziej uczciwy? Po głębszej analizie wydaje się, iż uczciwszy wobec sportowców jest ranking amerykański. Wynika to z faktu, iż honoruje on pracę większej ilości sportowców. Dla przykładu Francuzi zdobyli w sumie 40 medali, a w chińskim rankingu wyprzedza ich Japonia z 25. Medalami tylko dlatego, że Japonia zdobyła 9 a Francja 7 złotych medali. Podobnie Kubańczycy zdobyli łącznie 24 medale i zajęli w rankingu 28. miejsce a Etiopia z 7. medalami jest na miejscu 18. Wynika to z faktu, iż Kuba zdobyła tylko 2 a Etiopia 4 złote medale. W przypadku amerykańskiej klasyfikacji Kuba jest na 16. miejscu a Etiopia na 26.

Dziennikarze podejrzewają, iż klasyfikacja amerykańska została wprowadzona lub wymyślona w celu zapewnienia sobie dominacji i udowodnienia prymatu szczególnie nad Chińczykami. Odrzucając całą jednak politykę i podejrzenia, uczciwiej jest i lepiej dla rozwoju sportu oraz idei olimpizmu, aby dostrzegać wszystkie medalowe zdobycze a nie tylko złote. Wyobraźmy sobie bowiem ucznia w szkole, który jest bardzo dobry tylko z jednego na dziesięć przedmiotów i porównuje się go z uczniem posiadającym oceny dobre, bez oceny bardzo dobrej jednak z żadnego przedmiotu. Liczona średnia ocen pierwszego bardzo dobrego tylko z matematyki ucznia rzecz jasna będzie niższa od średniej oceny ucznia uzyskującego ze wszystkich przedmiotów oceny dobre. Nauczyciele wyślą pierwszego ucznia na konkurs z matematyki, a na pozostałe dziewięć konkursów z innych przedmiotów wyślą drugiego ucznia. Tak też jest z klasyfikacją medalową. Wszyscy sportowcy biorący udział w zmaganiach olimpijskich musieli mieć wypełnione limity, ale dopiero w Pekinie mogli porównać swoje możliwości i wygrywać z konkurencją. Dlaczego klasyfikacja medalowa ma promować tylko złotych medalistów? W mojej ocenie IOC (MKOL) powinien wprowadzić punktację za medale, rekordy, a także za miejsca poza podium 4-7. Byłoby to uczciwsze w stosunku do reprezentacji narodowych, które przywożą ze sobą dużą ilość sportowców, ale żadnego złotego medalistę. Przy dotychczasowym systemie liczenia klasyfikacji reprezentacja z tylko dwoma sportowcami złotymi medalistami zajęłaby wyższe miejsce niż reprezentacja 40- osobowa z trzydziestoma srebrnymi medalistami. Czy jest to uczciwe, czy działa stymulująco na ruch olimpijski i zaangażowanie w rozwój sportu? Gdyby reprezentację USA stanowił tylko jeden człowiek, Phelps,
znakomity pływak, to po zdobyciu ośmiu medali indywidualnie uplasowałby jednoosobową reprezentację USA na dziewiątym miejscu… równo z Włochami, które jednak oprócz ośmiu złotych medali zdobyły jeszcze po dziesięć srebrnych i brązowych.

KLASYFIKACJA MEDALOWA (pierwsza trzydziestka)

MIEJSCE AKTUALNA Medale AMERYKAŃSKA Medale
1 2 3 4 5
1. Chiny 100 USA 110
2. USA 110 Chiny 100
3. Rosja 72 Rosja 72
4. W. Brytania 47 W. Brytania 47
5. Niemcy 41 Australia 46
6. Australia 46 Niemcy 41
7. Korea Płd. 31 Francja 40
8. Japonia 25 Korea Płd. 31
9. Włochy 28 Włochy 28
10. Francja 40 Ukraina 27
11. Ukraina 27 Japonia 25
12. Holandia 16 Kuba 24
13. Jamajka 11 Białoruś 19
14. Hiszpania 18 Hiszpania 18
15. Kenia 14 Kanada 18
16. Białoruś 19 Holandia 16
17. Rumunia 8 Brazylia 15
18. Etiopia 7 Kenia 14
19. Kanada 18 Kazachstan 13
20. Polska 10 Jamajka 11
21. Węgry 10 Polska 10
21. Norwegia 10 Węgry 10
23. Brazylia 15 Norwegia 10
24. Czechy 6 N. Zelandia 9
25. Słowacja 6 Rumunia 8
26. N. Zelandia 9 Etiopia 7
27. Gruzja 6 Dania 7
28. Kuba 24 Czechy 6
29. Kazachstan 13 Słowacja 6
30. Dania 7 Gruzja 6
31:81… […]

Archaiczne oblicze TVP

Transmisja sportowa Beijing 2008 w odróżnieniu od Euro 2008 nie mogła zachwycać. W zasadzie bloki olimpijskie w TVP1 i TVP2 to pokaz „zatykania” czasu gadaniem zaproszonych przez dziennikarzy gości. Żenujące, jak może wyglądać praca redakcji sportowej bez relacji? Przewaga gadulstwa nad relacjami sportowymi spowodowała, że cały ogrom dyscyplin sportowych, w tym także piłki nożnej, piłki wodnej, plażowej, turniej bokserski, karate czy zapasy, tenis stołowy i wiele innych to wręcz skrawki informacyjne. Prawdopodobnie było tak, że TVP zamówiła sygnał tylko z imprez z udziałem Polaków, innej rywalizacji nie pokazywano za wiele. Gdyby nie Eurosport, nie zobaczyłbym Beijing 2008, chociaż były też dni, kiedy i w tej stacji całymi dniami pokazywano zupełnie nieciekawy konkurs skoków z trampoliny, konkurencji nieistniejącej w Polsce. Jakość relacji w wykonaniu dziennikarzy Eurosportu, relacji Polsatu z Euro 2008, a komentarze dziennikarzy TVP to inny poziom kultury, inny świat. Dla przykładu redaktor D. Szpakowski relacjonował z takim podnieceniem i zaangażowaniem, że chętnie „wyleciałby z ekranu”, aby podkreślić każdemu, że to on relacjonuje, to on wygrywa te wszystkie wioślarskie i kajakowe wyścigi. Szkoła dziennikarska pani J. Pieńkowskiej, która swego czasu zamęczała widzów „Wiadomości” swoim „zaangażowaniem”, podnieceniem, podejrzliwą miną wobec interlokutorów, jakby to ona kontrolowała cały świat i wszystko wiedziała, wszędzie była, a nie bohaterowie pokazywanych reportaży. Potem odeszła do TVN, aby tam prowadzić wywiady z samą sobą… Podobnie dziennikarze TVP podnieceni krzyczą, że „Wygrywamy! Jesteśmy w finale!”, lecz jak przegrywamy – my, to komunikat pada: „Polacy zagrali poniżej swego poziomu”, „Z takim nastawieniem Polka niczego nie osiągnie”. Przykre. Wszyscy dziennikarze, który formułowali zdania typu „Polacy sięgnęli dna!” itp., leczą własne kompleksy kosztem tych, którym nie wyszło. Nie jest łatwo stać na scenie i przegrywać swoje życiowe, sportowe ambicje i szczęście, łatwo jest siedzieć przy komputerze, wcinać chipsy i rozliczać każdego. To właśnie cecha Polaków, zawiść i skłonności do wskazywania podziałów na lepszych i gorszych. Dla nas, kibiców, i tak jeden sportowiec, choćby ostatni w maratonie czy skoku o tyczce, więcej znaczy niż cała przeogromna rzesza sfrustrowanych dziennikarzy wymyślających newsy. Przecież nie dla nich zarywamy noce, czekamy na zawody i nie ich dopingujemy, nie z nimi identyfikujemy się podczas każdej transmisji. Polskie dziennikarstwo sportowe jest tak samo nieodpowiedzialne i niedojrzałe, jak relacje sportowe i nagłówki gazet. Przy okazji wielkich wydarzeń sportowych doskonale widać, kto i w jaki sposób podsyca nasze narodowe kompleksy i małość, kto ciągnie nas w otchłań zaścianka. Oczywiście, my, kibice nie jesteśmy bezkrytyczni, ale „jaki koń jest, każdy widzi”. Jeśli nasza sztafeta biegaczy czy szczypiorniści przegrywają, to my to widzimy, potrafimy ocenić i doceniać wkład i ich zaangażowanie, a nie tylko zdobyte punkty. Po przegranej nie wybiegamy z domów i nie wyklinamy, nie obrażamy zawodników, bo są tylko ludźmi i mają prawo przegrać. Kiedy zaś wygrywają, cieszymy się razem z nimi, ale ich zwycięstw nie przypisujemy sobie.

Niezłomni i trzeźwi kibice

Z pewnością obie imprezy sportowe miały swój urok i były dla wszystkich kibiców wielkim świętem. Czasem było przykro oglądać niektóre poczynania sportowców, podczas Euro i w Pekinie. Czasami było konieczne wyłączanie fonii, szczególnie gdy komentatorzy tragizowali lub nadmiernie podniecali się widzianym obrazem, wpadali w niezrozumiałe egzaltacje i samouwielbienie, zamiast rzetelnej pracy dziennikarskiej, czyli informowania. W każdym razie jako kibice mamy podstawy, by czuć się zadowoleni, ponieważ polscy piłkarze zakwalifikowali się i byli na Euro 2008, dali tam z siebie najwidoczniej tyle, ile mogli dać, dziękujemy im i za to. Możemy być także dumni z polskiej reprezentacji olimpijskiej, która liczebnie dała sygnał światu, iż Polacy to naród, w którym żyje duch starożytnych Spartan. Możemy się poszczycić też tym, że jako kraj stać nas było na wysłanie tej garstki wybrańców. Inne reprezentacje z pewnością zazdroszczą nam siatkarzy – szóste miejsce w rankingu światowym, siatkarek – dziewiąte miejsce w rankingu, szczypiornistów – piąte miejsce olimpijskie, a także wszystkich tych sportowców, którzy zdobyli jakiekolwiek medale. Zadowolenie z osiągnięć sportowych nie oznacza, iż powinniśmy jako kibice i naród wpadać w samozachwyt, broń Boże. Natomiast zawiść, złość, frustracje, pogardę dla tych, którym się nie udało osiągnąć większego niż osiągnęli sukcesu, powinniśmy odrzucić. Jako naród powinniśmy wszelkie zawody sportowe traktować jako odtrutkę narodowego nałogu, który głosi: „Ja bym to lepiej zrobił, ja kiedyś to zrobię lepiej!”. Dobrze wiemy, że to „kiedyś” i to pyszne „ja” to tylko ból spowodowany prawdziwym: „Nic mi się nie chce”.

Ł. Podolski

Ł. Podolski

Łukasz Podolski to przykład uzdolnionego młodego chłopaka, który szczęśliwie wyemigrował z Polski i zrobił ogromną karierę w lidze niemieckiej. To nie jedyny przykład człowieka utalentowanego mogącego w odpowiednim miejscu i czasie „rozwinąć swoje skrzydła”. Do kraju wracają młodzi chłpcy trenujący w szkółkach np. Realu Madryt i to, co sobą reprezentują, jest widoczne gołym okiem. W naszym kraju nie ma systemu szkolącego dzieci i młodzież. W dodatku dominuje kult prezesa klubu, wszechwładnego i zarządzającego dobrami, który olimpijczykom prędzej naleje wódki do kieliszka niż kupi potrzebny im sprzęt treningowy. Najgorsze jest jednak wpajanie młodzieży socjalistycznego- archaicznego systemu wartości, który odgrzewa mantrę „Czy się stoi, czy się leży…” i póki młody człowiek osiąga sukcesy rozpędzony siłą talentu, to osiąga sukcesy, lecz po jakimś czasie bez ciężkiej pracy poddaje się i znika z horyzontu. Najprościej jest poprzestać na diagnozie: „Europa nam ucieka, świat poszedł do przodu”. Najprościej zwolnić zbyt wymagającego trenera…
Mnożą się przykłady, kiedy zauroczony zwycięstwami medalista obraża się na swojego trenera, „wyrzuca go”, bo ten nie docenia jego talentu i każe najnormalniej harować na treningach. Przykład Isinbajewej, multirekordzistki świata w skoku o tyczce, pokazuje, że tylko pracą można w życiu i w sporcie do czegoś dojść. Nie jest sztuką raz zdobyć medal, choć niektórzy o jakimkolwiek marzą, trudniej ponawiać osiągnięcia i dominować latami, jak robił to w pełni profesjonalnie polski chodziarz Robert Korzeniowski. Zadufanym w sobie, biorącym pieniądze za krzykliwe nagłówki gazet dziennikarzom, bezlitosnym dla sportowców, którym nie wyszło, mogę powiedzieć, że wciąż grzebią w ziemi, mielą to samo ziarno i tylko im samym zadowolonym z siebie wydaje się, że tworzą rewolucję. Miejscem rewolucji jest jednak boisko, bieżnia, tam, gdzie kończą się słowa, a zaczyna działanie.

Po nieudanych Atenach Anglicy „wpompowali” w system przygotowania sportowców do Pekinu ponad 260 mln funtów i w ten sposób niemal stworzyli „kuźnię talentów”. Zdobyli 47 medali w różnych dyscyplinach, a do Londynu 2012 chcą być gotowi do przejęcia prymatu w sporcie, który teraz przynależy do Amerykanów, Chińczyków i Rosjan. Czasem robili to i będą robić poprzez nadanie obywatelstwa byłym „kolonistom”, ale każdy, kto był na Wyspach, widział, że poziom kultury fizycznej i wydatki na nią są dostrzegalne gołym okiem. Pełno tam wyrównanej ziemi, boisk w parkach, ścieżek do biegania, jazdy na rowerze itp. W Kluczborku na przykład oznaczono ścieżki rowerowe, tyle że po niektórych z nich w ogóle nie da się jeździć, kiedy popada po nich deszcz. To są ścieżki naturalne, czyli najpierw rowerzyści je „wyjeździli”, odebrali ziemi i chaszczom, a potem władza po głębszym zastanowieniu przemianowała je na „ścieżki”, po których nawiasem mówiąc odbywa się ruch pieszy, a czasem samochodowy, bo kierowcom wszystko wolno. Jak przyciągnąć dzieci i młodzież do sportu, jeśli codziennie w szkole np. widzą niewielkie, 2×2 m\2 szatnie albo takież siłownie na dwie osoby. Dzisiaj sport wyczynowy kojarzy się z dobrobytem, estetyką, pieniędzmi, sponsorami, reklamami i kontraktami. Tego jako społeczeństwo nie możemy dać sportowcom, zatem w siermiężnej rzeczywistości musimy doceniać to, jak bardzo się starają, jak daleko już zaszli.

Najlepsze serwisy sportowe w internecie wg mojej opinii

1. Interia.pl
2. Gazeta.pl
3. Onet.pl

29.08.2008 r.