Autogaz i ambicje Gazowników

Przed Bożym Ciałem zapragnąłem zamontować w moim aucie instalację gazową, sekwencyjną – tę droższą. Pojechałem zatem na rekonesans do tzw. gazowników, aby ustalić koszty. Udałem się do pierwszej firmy koło basenu, aby Pan Gazownik Nr 1 mógł wypowiedzieć się w sprawie montażu. Wycenił swoją pracę i koszt założenia instalacji na 1200 zł i zaproponował, abym zadzwonił w kolejnym tygodniu.

Wielu gazowników zasila czarną strefę, nie płacą podatków, nie zapisują klientów, nie mają kas fiskalnych, a kolejki do nich są długie…

Ponieważ w Kluczborku, a raczej nieopodal w Kuniowie, jest drugi i ostatni warsztat zajmujący się instalacją tego typu, pojechałem zasięgnąć i tam opinii. Pan Gazownik Nr 2 zaproponował cenę 1100 zł i pracę od ręki, kolejnego dnia zawiozłem samochód do niego i po południu było wszystko zrobione. Po kilku dniach jazdy zadźwięczał kontrolka rezerwy, ale butla była pełna gazu, pojechałem do Kuniowa, aby Pan Gazownik Nr 2 coś z tym zrobił, bo cały czas piszczała rezerwa. Kazał mi wyjeździć gaz, aby potem zatankować za 20 zł. i przyjechać w celu ustawienia rezerwy.

Tak zrobiłem, ale gdy przybyłem po telefonicznym umówieniu się, Pan Gazownik Nr 2 nie miał czasu. Kiedy przyjechałem kolejny raz mechanik nie miał odpowiedniej części. Wreszcie po kilkakrotnych wyjazdach do Kuniowa – na szczęście to tylko ok. 3 km.– okazało się, że powodem włączanie się rezerwy był przetarty kabel zwrotny umieszczony pod podwoziem auta. Usterka została usunięta w pięć minut i mogłem jechać, co uczyniłem z radością. Niestety po wyjeżdżeniu kolejnych litrów gazu czujnik znów zaczął piszczeć. Problem z instalacją i czujnikiem poziomu wypełnienia butli polegała na tym, że potencjometr w kabinie przy kierownicy wskazywał rezerwę (i piszczał), podczas gdy ten na butli w bagażniku wskazywał wypełnienie butli do połowy. Zbliżały się wakacje, a problem nie został rozwiązany, więc udałem się w kolejną „pielgrzymkę” do Pana Gazownika Nr 2. Przywitał mnie okrzykiem, jakobym podczas ostatniej wizyty nie zapłacił mu za usługę! Fakt, rozciął kabel pod podwoziem i zaizolował go ponownie, co wycenił na 25 zł. Naiwnie myślałem, że skoro płacę za całość 1100 gotówką do rączki, bez paragonu, bez faktury, na słowo honoru, to Pan Gazownik zabezpieczy instalację co do joty i ustali też ewentualne złe połączenie kablowe. Cóż, jestem tylko naiwnym klientem i nie znam się na instalacjach gazowych, choć mam prawo sądzić, iż wszystko działa bez zarzutu, bo zostało zapłacone i potwierdzone słownie. Ponieważ nie miałem wówczas przy sobie pieniędzy, owych 25 zł., postanowiłem zapłacić przy najbliższej okazji. W drodze powrotnej obliczyłem, iż kilkakrotne wyjazdy do Kuniowa i strata około 10 godzin na diagnozy i odwołane działania to koszt przekraczający 25 zł. Jeśli bowiem Pan Gazownik Nr 2 wycenił 5 minut swojej pracy na 25 zł., to i ja, klient mogę przeliczyć spalony gaz i stracone godziny przemnażając je wg podobnej stawki. Arogancja i zarozumialstwo rzemieślnika polega na tym właśnie, iż ma w nosie klienta, bo to klient potrzebuje jego usług a nie odwrotnie.

Nie doszło do wyjawienia moich refleksji w oczy temu Panu, ponieważ podczas następnej wizyty zastałem zakład zamknięty na klucz, bez wywieszki i wyjaśnień, Pan Gazownik Nr 2 nie odbierał także telefonów (czerwiec). Pojawiłem się tam znów z tym samym problemem do rozwiązania, mianowicie z bzyczącą kontrolką rezerwy, innym odczytem przy obu potencjometrach (tak to się chyba nazywa). Ale najlepsze było przede mną, bo historia ta ma jeszcze jednego bohatera.

Schemat instalacji LPG

Schemat instalacji LPG

W lipcu postanowiłem z problemem instalacji gazowej zgłosić się do drugiego gazownika, Pana Gazownika nr 1 w Kluczborku koło krytego basenu. Po przywitaniu zajrzał pod maskę i podłączył kablem czujniki instalacji do komputera. Następnie odłączył kabel, podszedł do mnie i powiedział coś w rodzaju: „Pan u mnie był przed Bożym Ciałem, ale instalację zakładał panu ten gość z Kuniowa, a nie ja. Dlatego nie pomogę panu”. Nie miałem pojęcia, że Pan Gazownik Nr 1 mnie pamięta i jeszcze zaczął wypytywać, dlaczego nie skorzystałem z jego usług? Musiałem się tłumaczyć, że Pan Gazownik Nr 2 był tańszy. Wreszcie zapytałem, czy mi pomoże, ponieważ chcę jechać na wakacje i dobrze wiedzieć, czy wskazania poziomu gazu w butli na obu potencjometrach jest prawidłowy? Odpowiedział znów szczerze: „Nie pomogę, bo nie będę poprawiał po tamtym gościu, nie lubię go”. Tłumaczyłem, że tamten w Kuniowie ma zamknięty zakład i zostałem na lodzie, ale nie pomogło.

Obaj Panowie Gazownicy nie zachowali się profesjonalnie. Pierwszy nie miał czasu na dokładne rozpoznanie sprawy i definitywne jej zakończenie, bo miał ogromną kolejkę klientów. Z kolei Drugi teoretycznie krytykował Pierwszego i nie chciał mnie obsłużyć, bo nie zakładałem instalacji u niego, a na moje pieniądze najwyraźniej liczył. A przecież za wyeliminowanie usterki w mojej instalacji otrzymałby wynagrodzenie. Nawet jeśli obaj Gazownicy współzawodniczą ze sobą, to nie powód, aby dyskryminować klienta. W ogóle fakt mówienia o tym przy klientach pokazuje, jak daleko prowincja głęboko tkwi w nas wszystkich. Również we mnie, ponieważ nie potrafiłem postawić na swoim, nie umiałem poskarżyć się np. Rzecznikowi Praw Konsumentów.

BBC

Któregoś dnia dość przypadkowo włączyłem jeden z kanałów TV BBC. O ironio, oglądałem program, w którym jeden ze zwykłych obywateli USA zamówił pocztą instalację gazową do swej żółtej półciężarówki. Rozpakowywał przed kamerą paczkę, wyciągał część po części i instrukcję montażu, aby następnie samodzielnie przy użyciu kilku prostych narzędzi montować ją w aucie. Meble już montowałem w taki sposób, chciałbym kiedyś skręcić tak np. cały dom na własnej działce… czego i gazownikom z Kluczborka życzę.

26-30.10.2009 r.