To film biograficzny i historyczny (2011 r.) ku czci Edwarda de Vere, hrabiego Oxfordu, który jest autorem dzieł znanego w epoce elżbietańskiej analfabety Williama Szekspira! Doskonale poprowadzona akcja, wielki obraz historyczny z królową i rozgrywkami dworskimi w tle. Tak mogło być, to de Vere pisał dla teatru i był geniuszem pióra. To jemu należą się pomniki, teatry i splendory, szacunek współczesnych i historyczne sprostowanie, co najmniej. Rhyan Ifans i Jamie Campbell Bower doskonale odegrali swoje role hrabiego Oxfordu. Ifans wcielił się w dojrzałego a Bower młodziutkiego de Vere. Reżyser Roland Emmerich nakręcił ten obraz w 2011 roku i być może naraził się historykom i literaturoznawcom. Przedstawił dwór elżbietański jako pełen politycznych rozgrywek i podłości, a samą królową w młodości jako rozwiązłą, chociaż nie pozbawioną ludzkich uczuć i odruchów.
Bardzo sugestywnie ukazana kariera Szekspira może być tym w świecie literatury, czym „Kod da Vinci” (2006) dla kościoła katolickiego: szokiem. Już widać te tysiące licealistów i magistrantów, poetów i pisarzy, autorytetów nauki, którzy czerpali z lub analizowali Szekspira, na jego dziełach robiąc fortunę lub naukowy autorytet, kariery aktorskie, reżyserskie itd. Paradne i niesprawiedliwe, jeśli prawdziwe.
Przez całe wieki przesiano, przemielono i przeanalizowano wszystkie prawdy dotyczące najwybitniejszego poety Anglii. Wiele pokoleń uczniów i artystów wychowano na prawdzie brzmiącej mniej więcej „William Szekspir wielkim poetą był”, a tutaj bęc! i nagle inna prawda, no, hipoteza, ale po pięciu wiekach? Są ponoć dowody na to, iż William nie potrafił pisać, nie pozostawił też żadnej wzmianki w swoim testamencie dotyczącej dzieł itd. W filmie jest przypadkowym samochwałą, który podszył się pod autora, poznając wcześniej prawdę, że de Vere sam nie może się ujawnić. Zabraniało mu tego prawo, teatr uznawano za fanaberię motłochu i prostactwa, był też zakazany na dworze. Ciekawe czy naprawdę był synem Elżbiety, którego urodziła jeszcze będąc panienką i potem miała z nim syna? Sofokles lepiej by tego nie… wykombinował?
„Anonimus” to film historyczny, kostiumowy i mimo iż trwa 130 minut, nie można się nudzić. Ponadto charakteryzuje go świetna scenografia, gra aktorska, scenariusz i reżyseria, ale czy prawda historyczna?