Lekcja demokracji

Opowiadanie

Jedna z klas liceum na zajęciach etyki omawiała z filozofem kwestie związane z tyranią. Odwoływano się do wyborów w ZSRR i w Niemczech z okresu międzywojennego w 20 wieku. To była lekcja demokracji.

Uczniowie doszli do wniosku, że rządy totalitarne a w konsekwencji i ludobójstwa pochłaniające miliony ofiar, biorą się z braku poczucia więzi społecznych i zanikania współodpowiedzialności za losy państwa. Podczas rozmów „dostało się” więc narodom, które dopuściły do władzy satrapów i oprawców pokroju Napoleona, Stalina, Hitlera, Kim Ir Sena i innych.

Wyrobieni w temacie mówili szybko i składnie, powołując się na wiedzą z historii i literatury polskiej, a także na prasówki i artykuły z internetu.

Nauczyciel przysłuchiwał się spokojnie dyskusji, tylko od czasu do czasu wrzucając uwagi. Przypomniało mu się, że idąc na lekcję, widział ogłoszenie powtarzane także w pokoju nauczycielskim, iż niebawem ma odbyć się głosowanie uczniów i nauczycieli na nazwę szkolnej kawiarenki.

Lekcja demokracji

Demokracja czasami jest fikcją zaprogramowaną przez grupę lub partię pragnącą na tym zarabiać. (foto: holistic.pl)

Dłuższą chwilę milczał wpatrzony w okno. Wyraźnie o czymś intensywnie myślał, układał jakąś strategię.

Uczeń w jaskrawej bluzie zaczął szeptać: „Pan się znowu zawiesił”. Nie był to pierwszy przypadek, kiedy filozof zniknął z radarów potwierdzających obecność duchową w klasie.

W końcu odwrócił się twarzą do uczniów, wypowiadając zdanie, które wprawiło ich w osłupienie.

– My, tutaj w szkole, jako społeczność też jesteśmy takim małym państwem. – Mówił dość wolno. – Podziwiamy tyranów, których się boimy, nie doceniamy ludzi dobrych z otwartym dla nas sercem. Naśmiewamy się z nich lub „wchodzimy na głowy”, bo nas lubią i szanują, okazując to werbalnie.

Zamilkł na chwilę, zastanawiając się czy uczniowie nadążają za jego tokiem rozumowania i czy nie zbacza z tematu w gąszcz niepotrzebnych dygresji.

W końcu otworzył szerzej oczy i uśmiechając się, oświadczył.

– Stawiam pudło bananów, że w demokratycznych wyborach w naszej szkole też wybralibyśmy Stalina, Hitlera czy Kim Ir Sena na „ojca narodu”?!

Uczniowie przyzwyczajeni do podchwytliwych pytań milczeli w oczekiwaniu, aż nauczyciel szerzej wyjaśni swoje stanowisko.

– Na jakiej podstawie pan tak uważa? – Zapytała z niecierpliwością uczennica w kolorowej bluzce.
Nauczyciel milczał.
– Jak możemy udowodnić, że nie ma pan racji?! – Włączył się do rozmowy blondyn z ostatniej ławki.

Po chwili namysłu, która dla niecierpliwej młodzieży ciągnęła się w nieskończoność, w końcu się odezwał.

– Przyjmijmy, że wszyscy złożą teraz przysięgę na zachowanie tajemnicy… – Zwrócił się do nich nieco żwawiej. – Proszę podnieść prawą rękę na znak zachowania w tajemnicy tego, co teraz przyjmiemy do wiadomości i w czym weźmiemy razem udział. Będzie to niewinne ćwiczenie z demokracji.

Wszyscy podnieśli ręce.

– Jak wiecie, kaszanka, którą można kupić w szkolnym sklepiku raz na jakiś czas, to wyraz powszechnie używany i nie kojarzymy go negatywnie. – Mówił wolno. – Kto jednak chciałby nazwać szkolną kawiarenkę tym określeniem?!

Uczniowie uśmiechali się jeden do drugiego w geście porozumienia. Wiedzieli, że dyrektor zapowiedział głosowanie w tej kwestii.

– Nie mamy nic przeciwko kaszance, proszę pana – Powiedział w imieniu klasy jeden z uczniów siedzący pod oknem. – ale nazwać kawiarenkę szkolną „kaszanką” to już byłoby przekroczenie pewnych norm estetycznych!

Klasa niemal w całości się roześmiała. Gdy ucichli, filozof rzucił w ich stronę pytanie.

– Czy wybory w ZSRR i Niemczech nie były kompromitacją demokracji? – Odpowiedział pytaniem.

– Chyba nie sędzi pan, że w naszej szkole numer z kaszanką by przeszedł!?

Nauczyciel przez chwilę zbierał myśli.

– Zobaczymy. – Usiadł za biurkiem. –  Jutro przewodnicząca klasy dorzuci wyraz „kaszanka” do puli propozycji nazw konkursowych – to po pierwsze. Po drugie – cała klasa zagłosuje na tę nazwę. – Milczał chwilę.

– Chce nas pan zmusić, abyśmy postępowali wbrew sobie?

– Kochani, nie wbrew sobie, tylko po to, aby wygrać i coś komuś udowodnić. Nieważne, nie zagłębiajmy się w to. Przysięgliście, dotrzymajcie więc słowa i zagłosujcie. Chodzi o dwadzieścia dziewięć głosów dla „kaszanki”, nic więcej.

Nie mieli wyjścia, zgodzili się na dotrzymanie słowa. Po dzwonku zapomnieli o wydarzeniach.

Minęło kilka dni.

We środę odbyło się głosowanie w godzinach 8.00 – 15.00. drogą elektroniczną.

Dyrektor szkoły był dumny, że może prowadzić głosowanie online, bo w końcu jest 21. wiek. Głosujący mieli oddać jeden głos na wybraną nazwę. „Bułka z masłem” – pomyślał.

Zdziwił się po południu, gdy zobaczył wyniki.

Na 635. uczniów głos oddało 89 osób – 14% uprawnionych. Najwięcej, bo dwadzieścia dziewięć głosów oddano na „kaszankę”…

– To jakiś żart?! – Pomyślał głośno, mówiąc sam do siebie. – Ten wyraz miał być nazwą szkolnej kawiarenki?

Osłupiał a potem spanikował.
– Co, jak to możliwe, to kompromitacja! – Jakiś głos wewnętrzny wołał do niego z otchłani umysłu.

Kolejnego dnia na szkolnym czacie pojawił się komunikat, że z powodu niskiej liczby głosów, zaledwie 14%, głosowanie będzie powtórzone za kilka tygodni.

Dyrektor nie chciał oficjalnie podać społeczności nazwy, która zdobyła największą liczbę głosów, ale zwołał nadzwyczajne zebranie nauczycieli podczas długiej przerwy.

– Proszę państwa – zaczął ze smutkiem – stała się rzecz straszna! Do nazw, na jakie mieliśmy głosować jako nazwa dla szkolnej kawiarenki, ktoś dodał „kaszankę” i ona zdobyła najwięcej głosów. – Przerwał, aby nabrać powietrza niczym nurek wynurzający się z wody. – To skandal i cios w szkolną demokrację!

Zapadło głuche milczenie. Nauczyciele sprawiali wrażenie nieobecnych, nie chcieli komentować wyborów a frustracja dyrektora wzbierała.

– Dwadzieścia dziewięć?! – Padło nagle pytanie z sali.
– Proszę? – Dyrektor zbity z tropu oprzytomniał.
– Czy „kaszanka” zdobyła dwadzieścia dziewięć głosów?
Dyrektor zerknął do notatek.
– Tak… A skąd pan wie?

Filozof nie odpowiedział. Spuścił głowę bez oznak emocji na twarzy.

– Głosowanie można powtórzyć… – Padł inny głos z sali.

 

Wieści o nieudanym głosowaniu rozeszły się po szkole pocztą pantoflową na zasadzie: jedna pani powiedziała w tajemnicy swoim uczniom a ci na czatach online przekazali ją dalej.

Gdy tydzień później filozof przyszedł na zajęcia etyki do klasy od „29” (tak ją w duchu nazywał), na biurku zastał cztery banany.

Podniósł głowę i spojrzał na uczniów. Wszyscy mieli w dłoniach banany. Czekali na sygnał pozwolenia nauczyciela do jedzenia owoców.

Nauczyciel wziął do ręki banana i obrał go. Następnie podniósł do góry na zasadzie kieliszka szampana pitego dla toastu.
– Za demokrację? – Uczniowie zajadali banany i niecierpliwili się. Czekali na komentarz, jak filozof wyjaśni swoje zwycięstwo?
Ten tylko usiadł z bananem.
– Smacznego! – Dodał i nic więcej nie powiedział.

Uczniowie jedli banany i rozważali w głowach wszystko, co się stało. Większość nie dowierzała, że skromne 29 osób mogło zadecydować o całej szkole. Interesowało ich rozłożenie głosów. Oznaczało ono mniejszą ilość głosów dla pozostałych nazw. Czy gdyby nie przysięga, w ogóle wzięliby udział całą klasą w głosowaniu. Na „kaszankę” z pewnością nikt by nie zagłosował.

W sumie podziwiali filozofa. Wszystko przewidział. Wiedział, że ludzie nie będą gremialnie brali udziału w głosowaniu. Ale skąd mógł to przewidzieć? Przecież głosowanie online jest proste i nie wymaga wysiłku?

Dyskutowali między sobą o cechach głosowania. Każde należałoby określić jako obowiązkowe? Brak udziału w głosowaniu oznaczałby dla uprawnionych karę finansową. To byłoby dobre rozwiązanie,  gdyby nie demokratyczna wolność obywateli. Także uczniów nie można do niczego zmusić.

Ktoś w sali podrzucił pomysł, aby unieważniać każde głosowanie, jeśli nie zdobędzie większości.  To także pachnie wymuszaniem, ale większość uznała, że nie ma innej możliwości. Uśmiechnięty blondyn podrzucił pomysł, aby płacić realne pieniądze za udział obywatela w głosowaniu. Ktoś inny skomentował tę propozycję zdaniem, że jeśli państwo, czyli rząd będzie płacił za udział w głosowaniach, ludzie będą głosować na rząd. W tym sensie demokracja upadnie.

Lekcja demokracji

Demokracja to rządy większości a większość często może się mylić. (foto: dlademokracji.pl)

Zastanawiali się też nad oceną setek koleżanek i kolegów, którym nie chciało się głosować. Oskarżali ich o lenistwo, obojętność i brak odpowiedzialności. Czy w związku z rolą, jaką odegrali w głosowaniu, samych siebie nie mogliby uznać za tak zwaną grupę trzymającą władzę w szkole? A może ci „nieaktywni” w głosowaniu właśnie nieobecnością chcieli powiedzieć głośno, że np. „Nie życzymy sobie żadnych zmian” lub „Jest nam to obojętne”. Ale w takiej sytuacji już kiedyś była Polska, gdy szlachta przegłosowała swoje przywileje i niepłacenie podatków. Szkolna demokracja też może zakończyć się głosowaniem nad koniecznością chodzenia do szkoły? No, do takiego głosowania nie trzeba by było zachęcać uczniów.

Bardzo niebezpieczny jest fakt, iż tak zwana „grupa 29” dzisiaj decydująca o nazwie kawiarenki, jutro może wybrać nowego opiekuna Samorządu, dyrektora szkoły lub wpłynąć na jego odwołanie.

Pytanie, z którym mieli się zwrócić do filozofa na kolejnej lekcji, to podpowiedź, dlaczego przytłaczająca większość nie chce decydować o losach szkoły lub całego społeczeństwa, rezygnując z udziału w głosowaniu? Warto przedyskutować, co zrobić, aby ich przekonać, bo zmuszać nie wolno, do demokratycznego myślenia o odpowiedzialności.

– Proszę pana – odezwał się uczeń z trzeciej ławki. – A dlaczego właściwie wybrał pan wyraz „kaszanka”?

Filozof milczał chwilę a cisza oczekujących na odpowiedź tężała i rozprzestrzeniała się na cały świat.

– Cóż – wstał z krzesła i doszedł do okna. Patrzył na perspektywę życia poza szkołą. – Kto uważa, że chodziło o „kaszankę”?

Uczniowie rozglądali się lub zastygali w ruchach. Nie mieli odwagi wypowiadać się. Głos zabrała uczennica pod oknem, w pierwszym rzędzie.

– Przecież wiadomo było, że to nie przejdzie, a jednak przeszło?

Wszyscy myśleli intensywnie.

– Tutaj wcale nie chodziło o „kaszankę”. Myślcie dalej. Posłuchajmy, co macie do powiedzenia. – Odpowiedział filozof.

– Tylko „kaszanki” nie było wśród propozycji, dlatego dyrektor unieważnił głosowanie! – Zgadywał długowłosy uczeń.

– A co by było, gdyby „kaszanka” podobała się dyrektorowi? – Spytała obecnych blondynka w okularach.

Spojrzeli badawczo na nauczyciela.

– Właśnie – burknął pod nosem. Zastanawiał się chwilę. – Jesteście bardzo blisko prawdy. Idźcie tym tropem…

– Ale nie tylko opinia dyrektora się liczy? – Spytał młodzieniec z trwałą i obfitą nakręconą grzywką.

– Proszę cię… – Odpowiedziała mu koleżanka.

I ta odpowiedź zawierała kwintesencję zajęć. Tak to ocenił filozof. Niby dwa słowa, ale jakże mocne, jakże uderzające zawartością.

Współczesna młodzież jest bardzo mądra – ocenił nauczyciel. Później zaczął inne rozważania. Pomyślał o ogłoszeniu wyników i powtórce głosowania. Był przekonany, że gdyby tak się stało i „kaszanka” dotarłaby do umysłów młodych buntowników, przekornie większość zagłosowałaby na „kaszankę” – z 14% nawet do 64% popularności. Nagrodę Nobla dałby chętnie komuś, kto z demokracji uczyniłby system mądrzejszy niż jest.

Filozof od lat uważał, iż rządy większościowe zagrażają państwu z racji rozprzestrzeniania się populizmu, zanikania pędu do wiedzy i kształcenia się. Z kolei rządy elit, jakichkolwiek, intelektualnych, kulturalnych, ekonomicznych czy religijnych to zderzenie wolności z tyranią (rozbiory, nazizm, komunizm itd.). Zatem „tak źle i tak niedobrze” – więc co ludzkości pozostaje? – Zamartwiał się.