Haters Back Off! – recenzja

„Haters Back Off!” („Spadajcie hejterzy!”) Colleen Ballinger to 8-odcinkowy serial na Netflixie. Pokazuje rodzinę, w której skład wchodzi matka, dwie córki i wujek. Po kilku minutach spędzonych z nimi na ekranie doznajemy wrażenia, że coś tu „nie halo”. Główna postać, Miranda Sings, sprawia wrażenie beztalencia wokalnego, ale nagrywa i właśnie publikuje na YouTube cover jakiejś piosenki.

Wspomaga ją w tym przedsięwzięciu wujek Jim mieszkający z nimi brat matki a będący także menadżerem, producentem i reżyserem artystycznej „ścieżki kariery wokalistki”. Wymyślił i na arkuszu szarego papieru napisał pięć punktów, które uczynią z dziewczyny super gwiazdę.

Matka Mirandy, Bethany jest kasjerką w markecie i nałogowo nosi ortezę na przedramieniu, chcąc zwrócić na siebie uwagę przystojnych klientów, bierze ich na litość, mimo że z ręką wszystko w porządku. Pełni funkcję gospodyni domowej oraz nauczycielki Mirandy.

1. Kicz czy arcydzieło filmowe?

W kolejnych odcinkach serialu Natflix’a widzimy przygody i ścieżkę rozwoju kariery Mirandy, a właściwie perypetie prowadzące do celu. Teoretycznie, ale tylko teoretyczne można zgodzić się z krytykami mówiącymi, iż Miranda to beztalencie, nie powinna w ogóle zawracać sobie głowy śpiewaniem i pokazywać się w mediach! Ale, wszak o gustach się nie dyskutuje.

Gros widzów o tym zapomina, bo akurat przygląda się programom typu „Idol”, „Mam talent” czy „The voice of Poland” i zna wysokie wymagania odnośnie. Cóż, znając życie jednak można podejrzewać, iż zdecydowana większość śpiewających osób przy goleniu, makijażu czy przy innych okazjach reprezentuje podobny poziom do Mirandy. No tak, ale oni czy też my nie pchamy się na pierwsze strony YouTuba. Zgadza się, zdajemy sobie sprawę ze swojej niedoskonałości wokalnej… bla, bla, bla. Bo tak nam wmówiono! Właśnie wartość obrazu „Haters Back Off!” polega na uświadomieniu „milionom widzów”, że podobnie jak uroda, tak i jakość śpiewania jest rzeczą umowną.

W odniesieniu do fabuły krytycy a może też producenci używają określeń surrealizm i absurd. Być może ten trop interpretacyjny podsuwają widzom, aby nie powiedzieć „dramat obyczajowy”, „prawdziwy obraz współczesnej rodziny”, „czarna komedia”, „współczesna tragedia”, „kino familijne”, „satyra filmowa” i tym podobne, bo zniechęciłoby to masy do oglądania.

Haters Back Off!

Miranda pragnie zostać super gwiazdą. Uważa się za wspaniałą wokalistkę i właśnie debiutuje na YouTube.

Zauważmy, jakie trendy dominują na rzeczonym YouTubie czy w social mediach typu Instagram i Facebook, gdzie prym wiodą Kardashianki. Otóż ich oglądalność wynika z faktu, że są inne od przyjętych standardów kobiecej anorektycznej budowy. Zarabiają na popularności miliony. Miranda Sings jest taka sama, niestandardowa. Nie mieści się w schematach. Jej sukces świadczy o tym, że… Standardy to po prostu anachronizm, bo widzów można do siebie czymś przekonać.

Oczywiście nie wszystkich, tylko tych z podobną do wokalistki wrażliwością muzyczną, a jednak! Artyzm i ponadczasowość serialu można oprzeć na burzeniu schematów i przyjętych przez mainstream „regułach gry”. W tym sensie Ballinger podważa i obnaża skostniałe do bólu wyznaczniki estetyczne, każdemu mówiąc: „Skoro ja mogłam, Tobie też się uda!”.

Serial „Haters Back Off!” nie jest kiczem ani kinem surrealistycznym czy absurdalnym. Właśnie tak szufladkujemy rzeczywistość i przeciwko temu dzieło protestuje. Gdyby film zrobiła gwiazda reżyserii, nazwano by je „głosem pokolenia pokolenia Z” lub innego. Może nawet zyskałoby miano „kina moralnego niepokoju”?

Wielu artystów może i powinno zazdrościć Colleen Ballinger. Udało się jej wyrazić dużo ważnych kwestii za pomocą tak niewielu środków wyrazu znanych od tysięcy lat.