frankowicze oszukani

System bankowy w Polsce działa w oparciu o prawo i wypuszcza na rynek swoje produkty. W latach 90-tych kilku mądrych bankowców wymyśliło, że można zastosować przelicznik we frankach szwajcarskich, aby móc oferować kredyt szerszemu odbiorcy. Obliczając zdolność kredytobiorców mówiono im, iż w złotówkach to raczej nie mają szans na kredyt mieszkaniowy, ale we frankach i owszem, w dodatku ten we frankach jest tańszy i korzystniejszy. Setki tysięcy ludzi dało się przekonać podobnie jak w przypadku Amber Gold, że robi dobrze, zaciągając kredyt we frankach. KNF, NBP czy rząd milcząc, godziło się na to bezprawie.

Powiedzmy, że klient wziął na zakup mieszkania wartego 70 tys. zł kredyt w wysokości 100 tys., aby mieć 30 tys. na remont. Bank zgodził się, wyliczając raty i rozkładając je na 25 lat miesięcznie powiedzmy po 150-200 franków w cenie 2,5zł za franka. Żadnemu klientowi nie założono konta walutowego i nie przelano kredytu we frankach. Ze 100 tys. zł. kredytu na zakup mieszkania poszło 70 tys. zł., bank przelał je na konto sprzedającego na podstawie umowy notarialnej. Czyli wiedział, że pozostałe 30 tys. zł klient wyda na remont, więc też przelał na jego konto złotówki, nie franki, nie pytając czy może kredytobiorca chce kupować materiały budowlane w Szwajcarii.

Otóż cała ta transakcja wygląda na spekulacyjny handel walutą szwajcarską: „My ci pożyczamy dzisiaj 30 tys. franków, których nie mamy, ale powiedzmy że bylibyśmy w stanie je mieć, a ty będziesz je oddawał przez kolejne 25 lat z tym, że nic nas nie obchodzi, jaka cena franka będzie za miesiąc czy rok. Przecież to my ustalamy kurs!” Oczywiście, banki mogły tego typu „produkty” nazywać „kredytami mieszkaniowymi”, lecz tak naprawdę chodziło o handel walutą – wirtualną. I uwaga końcowa: frank był taki tani z powodu „głodu kredytowego”, ale gdy ów głód został zaspokojnony, frank poszybował…

Czy banki sprzedające kredyty frankowe być może – to da się zbadać – jednocześnie wyprzedawały franki, wpływając na spadek ich kursu w stosunku do złotego? Niska cena franka uzasadniała atrakcyjność kredytów frankowych.

Banki sprzedawały ludziom kredyty, handlując walutą, której tak naprawdę nie miały. Dzięki temu na wiele lat zapewniły sobie realną siłę, uzależniając ludzi od swoich decyzji, np. kursowych. W ten sposób banki mogły i mogą zapewniać sobie stały dopływ kapitału w momentach, gdy różne inne produkty bankowe dołują, nie wykazując aktywności. Wystarczy kliknąć dwa grosze więcej na franku i przemnożyć przez 600 tys. frankowiczy. Kto ustala dzienny kurs walut w Polsce? Niezależny bank centralny? A kto manipuluje akcyzą na alkohole i benzynę?

kredyt_hipoteczny_2006

Mimo iż żaden kredytobiorca „frankowicz” nigdy nie zobaczył franka na swoim koncie bankowym, to jednak przez kolejne 25-35 lat będzie napełniał kieszenie bankowców złotówkami zwracanymi bankom po cenach bieżących franka. „Widziały gały, co brały” mówią ludzie komentujący decyzje frankowiczów, z ironią i satysfakcją – nieuzasadnioną, bo nie można się cieszyć z tego, że ktoś został oszukany. Umowy kredytowe we frankach to taka pigułka gwałtu: raz człowiek dał się nabrać, a będzie za to płacił całe życie.

Po dziesięciu latach spłacania kredytu w/w frankowicz biorący 100 tys. zł. (równowartość we frankach) ma aktualnie do spłacenia powiedzmy około 27 tys. franków co w przeliczeniu na złote po bieżącym kursie ok. 4zł. daje kwotę do zwrotu ponad 100 tys. zł. Czyli spłacał 10 lat po 500-700 zł./mies. i nic nie spłacił? To jakaś paranoja. Prezes NBP jednak twierdzi, że „kredyty frankowe spłacają się bardzo dobrze”. Ludzie płaczą i płacą, nie chcąc stracić domów, nie mają wyjścia.

Czy można sobie wyobrazić większy przekręt w majestacie prawa i za zgodą obu stron, w tym jednej pod wpływem pigułki chciwości (banki) i drugiej podpisującej kredyt pod wpływem pigułki szczęścia (klient zauroczony wizją własnego mieszkania lub domu)? Rząd jako grupa ludzi przygląda się temu procederowi łupienia obywateli z obliczem wyczekującego stada chartów gotowych biec za zwierzyną łowną. Kto trzyma za smycze i wskazuje kierunek pościgu? Kogo rząd powinien bronić?