Zniewoleni systemem

Z notatnika genialnego ucznia kłócącego się na każdej przerwie z nieokrzesanym tłumem wielbicieli chaosu i na każdej lekcji z nauczycielami – doktrynerami

„Twierdzę, że polscy uczniowie/szkoła są więźniami mentalnymi systemu komunistycznego. Zamiast wychowania mają totalitarny system socjalizacji, czyli przygotowania do służby dla władzy, dla Wielkiego Brata”.

Gdy patrzę na swoje szkolne lata i kolegów z ławki, którzy siedzą obok mnie, dochodzę do wniosku, że polski system wychowania jest przerażająco archaiczny i nastawiony na masowa produkcję „popleczników”, żeby nie powiedzieć „niewolników”. Wynika to ze złego klasyfikowania zachowania uczniów i totalnego relatywizmu polskich szkół, które są placówkami wolnymi w zakresie ustalania wymagań wychowawczych stawianych uczniom.

Polskie kryteria ocen z zachowania pamiętają czasy komunistyczne. Zostały prawdopodobnie pomyślane w ten sposób, aby już wychodzącego ze szkoły ucznia postrzegać jako bardziej lub mniej „zaangażowanego w sprawy społeczne”, czytajmy: partyjne czy ustrojowe. Zawierają bowiem w sobie element oceny społecznej samorządu szkolnego, w skład którego wchodziły organizacje komunistyczne: Dyrekcja, Rada Pedagogiczna, Samorząd Uczniowski, Rada Rodziców, Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, Związek Harcerstwa Polskiego, kółka zainteresowań prowadzone przez często zaangażowanych i „jedynie poprawnie myślących” nauczycieli ideologów, sekretarzy POP, a także inne mieszczące się w kręgu doktryn politycznych organizacje. Uczeń indywidualista, samotny intelektualista i geniusz, który nie interesował się sprawami politycznymi: integracją ze społecznością klasową – grupą ludzi z klasy i rzeszą partyjną, z masami – nie miał szans na otrzymanie oceny wzorowej. Nic się nie zmieniło do dzisiaj.

Co pół roku polska szkoła funduje dzieciom i młodzieży festiwal popularności, jednocześnie przyznając się do nieporadności i zaniedbania funkcji wychowawczych. Na lekcjach z wychowawcą podejmowane są decyzje odnośnie zachowania poszczególnych uczniów i w wielu klasach szkolnych odbywa się „polowanie na czarownice” – typowanie nielubianych uczniów. Chodzi o to, że jeśli jesteś uczniem spolegliwym i konformistą, czyli ulegasz naporowi często bezmyślnie zachowującego się tłumu, jesteś „cacy”. W zasadzie system ocen z zachowania gwarantuje, że najlepsze wyniki w tej dziedzinie mają uczniowie najlepiej zintegrowani i lubiani, a cisi i trzymający się na uboczu, indywidualiści dowiadują się oto, że „słabo się starali” i klasa, czyli kto? – społeczeństwo właśnie – ich nie lubi. Otrzymują poważne ostrzeżenie od „grupy” (albo lepiej od „towarzystwa na majdanie” – parafrazując Sienkiewicza), że jeśli się nie podporządkują, ocena wzorowa z zachowania pozostanie wyłącznie w ich marzeniach.

Polska szkoła w sferze wychowawczej uczy, że najważniejsze wartości to integracja z grupą rówieśników i bycie lubianym.

Tak, znane mi są klasyfikacje i kryteria ocen polskich szkół, polegających na zbieraniu punktów: a to za przynoszenie zużytych baterii do szkoły w ramach ratowania środowiska naturalnego, a to stanie na ulicy ze skarbonką PCK, to znów udział w kółku teatralnym, udzielanie korepetycji za darmo kolegom słabszym, nienaganna frekwencja, oceny, zaangażowanie w pracę samorządu klasowego itd., itp. podobne bzdury! Większość z tych zajęć wyróżniających ucznia aktywnego niczym reaktor atomowy to działania wynikające z pozaszkolnych i zupełnie nie związanych z nauką działań. Bo na przykład aktywność przewodniczącego klasy w gimnazjum jest oceniana po tym, ile ów zorganizował dla „towarzystwa” dyskotek. Z kolei udział w zajęciach dodatkowych, kółkach tworzonych przez nauczycieli zmuszanych ustawowo do działania poza pensum, to fikcja, o której szkoła – dzieci i nauczyciele dobrze wiedzą. Punkty dodatkowe za tak zwane korepetycje dla ucznia słabszego są potwierdzane wyłącznie zdaniem owego ucznia. Zatem niezależnie od jakości kryteriów ocen, wszystko skupia się znów wokół postrzegania ucznia przez „koleżeństwo” jako uległego i zintegrowanego, lubianego bądź nie, w rzeczy samej jako niewolnika. A wychowawca jako „konferansjer” imprezy pyta: „Kto waszym zdaniem zasłużył na ocenę wzorową” i wówczas padają nazwiska.

Choroba systemu wychowania

Współczesna szkoła poprzez działania wychowawcze, kryteria ocen chce uczyć uczniów odruchów prospołecznych. Czy jednak nakazując uczniowi np. kwestowanie po domach podczas lekcji, czyli żebranie o pomoc finansową, to działanie społecznie pożądane? A gdyby tak wraz z nauczycielem uczniowie wyjechali na pole, aby jak dawniej nazbierać buraków cukrowych czy ziemniaków… i zarobić? To czy to działanie nie byłoby lepsze?

Pytam: ile lub jak długo mam udzielać darmowych korepetycji, żebrać po ulicach ze skarbonkami, ile dyskotek mam zorganizować dla towarzystwa, ile wypalonych baterii mam zebrać, aby otrzymać ocenę wzorową? I pytam także: na jakiej podstawie poza nauką i stosunkiem do zadań edukacyjnych system państwowy rości sobie prawo do oceniania mnie i mojego „społecznego zaangażowania”? Jaką podstawą prawną dysponuje szkoła, żeby oceniać to, co ja robię poza szkołą? Czy mojego ojca lekarza szpital wynagrodzi za darmowe porady sąsiadowi, którego nie stać na wizyty u specjalisty? Jeśli udzielam korepetycji kolegom za darmo, to jestem lubiany i dostaję wzorową ocenę, ale gdy zażądam za tę pracę zapłaty pieniężnej, to już nie jestem wzorem i popadam w niełaskę towarzystwa, chociaż mam oceny najlepsze w klasie i taką też frekwencję?

System klasyfikowania i oceniania postaw polskich uczniów jest chory. Jego leczenie powinno polegać na zmianie jakościowej. W miejsce klasyfikacji próżności, jak można nazwać obecną skalę ocen – sześć stopni z zachowania – należy przedstawić polskiemu uczniowi skalę maksymalnie trójstopniową. Powinien otrzymywać od szkoły, czyli od urzędników państwowych – nauczycieli a nie od „towarzystwa” czytelny sygnał, że jego działania i postępowanie jest zgodne z prawem albo też nie. To wszystko i aż tak wiele? Trzecią oceną mogłoby być coś pośredniego pomiędzy praworządnością a bezprawiem, aby wskazywać uczniowi, że system widzi jego starania, ale uczeń popełnia błędy typu: spóźnienia na lekcję, nietaktowne zachowanie, sporadycznie wulgarny język czy pisanie ściąg na przerwie zamiast nauki.

Proponowałbym następującą więc skalę ocen z zachowania:

  • Zachowanie: praworządne
  • Zachowanie: bezprawne
  • Zachowanie: poprawne

Zachowanie praworządne to takie, do którego nie ma zastrzeżeń, uczeń uczy się w miarę swoich możliwości, nie opuszcza zajęć, nie krzywdzi innych uczniów. Zachowanie bezprawne dotyczy wszystkich poważnych wykroczeń i przestępstw, jakie można spotkać w szkole i poza nią. Obecnie ocena „nieodpowiednie” i „naganne” dla wyrażenia właściwości nie jest czytelna lub odbierana w kategoriach właściwej placówki, murów szkolnych, czyli niejako dotyczy ucznia a nie człowieka.

Po wyjściu  poza budynek szkoły uczniowi wydaje się, że dokonał zabronionego w szkole czynu, podczas gdy de facto złamał prawo obowiązujące w państwie.

Nie może być tak, że uczeń gimnazjum pastwiący się nad swoim kolegą, naruszający dobre imię i godność nauczyciela jest karany inaczej, jak w świecie pozaszkolnym. Szkolny statut chroni go, wymierzając karę: upomnienie czy nagana, uwaga w dzienniku.

Gdy jednak ten sam gimnazjalista na ulicy lub w innym mejscu publicznym ubliży drugiemu człowiekowi, to sankcje określone w prawie karnym są jednoznaczne: sąd, kara pieniężna lub wyrok w zawieszeniu, kurator itd. W chwili zatem pierwszego przewinienia system prawny mówi wyraźnie: jeszcze raz coś takiego i idziesz do poprawczaka/zakładu karnego itp. Natomiast w szkole zwykle kończy się na uwadze w dzienniku lub kilku uwagach, obniżeniem zachowania lub rozmową z pedagogiem/ psychologiem/ dyrektorem.

Dowodem na to, że system oceniania zachowania w szkole jest zły była nagła (wypadki nakładania nauczycielowi toruńskiemu śmietnika na głowę i inne) potrzeba uznania przez prawo zawodu nauczyciela jako ważnego, a grupę nauczycieli jako ludzi chronionych prawnie – funkcjonariuszy publicznych.

Fala agresji w szkole bierze się z rozwarstwienia reakcji społeczności szkolnej na dewiacje i patologie, z nieczytelności zasad oceniania postaw, z rozmycia ocen i kryteriów.

Ocena z zachowania

Szkoła ma oceniać zaangażowanie ucznia w proces edukacyjny,  a nie jego zdolności organizacyjne, przywódcze lub inne, pozaszkolne. Szkoła nie ma się interesować tym, co uczeń jest w stanie wymyślić/zrobić, aby uzyskać lepsze wyniki z zachowania (kółka pozalekcyjne, korepetycje, zbieranie złomu itd. dla punktów). Szkoła ma oceniać ten obszar, w którym uczeń występuje bezpośrednio pod nadzorem nauczyciela prowadzącego zajęcia programowe-przedmiotowe i wychowawcze: uczeń – nauka – szkoła, czyli bycie na zajęciach i aktywność w obrębie stawianych wymagań. Ocenę z zachowanie powinien stawiać uczniowi każdy nauczyciel (przedmiotowiec), a wychowawca winien ją uśrednić. Wszystkie oceny powinny być zapisywane w dziennikach, a nie przekazywane ustnie i uczeń ma prawo wiedzieć, że pani od fizyki uważa jego zachowanie za niestosowne, z kolei pani od historii za właściwe itd. Ktoś powie, że nauczyciele mają strony z uwagami i tam się wpisują, ale też każdy nauczyciel wie, iż wpisywanie uwag uczniowi, czyli skarżenie się na jego zachowanie do wychowawcy to jego/nauczyciela porażka wychowawcza. Zatem wpisując uwagę, musi się do niej przyznać… Jeśli będzie za dużo tych uwag wpisywał a inni nie, to skończy przed obliczem dyrektora, który zapyta: „I jak pan/i sobie radzi?” Uwagi są dowodem na to, że właśnie sobie nie radzi, bo prosi o pomoc wychowawcę.

Odnośnie zachowania wszystko to, co wykracza poza programy nauczania, jest nadbudową, walorem dodatnim. Nikt nie zabrania chwalić ucznia za osiągnięcia pozaszkolne w grze w szachy czy też w piłkę nożną.

Szkoła nie ma prawa mówić uczniowi, że jest zły, bo np. inni włączyli się  do zbiórki makulatury a on nie i dlatego nie dostanie oceny wzorowej z zachowania.

Jeśli zbiórka makulatury odbywała się na zajęciach, była elementem programu nauczania, to efekt zaangażowania ucznia podlega ocenie, ale ocenie z przedmiotu. Jeśli uczeń bierze udział w konkursie recytatorskim, to polonista może nagrodzić go dodatkową oceną z języka polskiego, ale dlaczego ma go wyróżniać oceną wzorową z zachowania? W ten sposób mówi pozostałym, aby również brali udział w tego typu konkursach, mobilizuje ich do działań i to dobrze, ale… przecież będą to działania docenione przez polonistę? Jeśli uczeń osiąga świetne wyniki z matematyki i wygrywa konkursy międzynarodowe, to zasłużył na ocenę wzorową z zachowania, chociaż nagminnie ucieka z lekcji językowych, bo nie czyta i nie lubi się uczyć słówek czy nie? Rozsławia imię szkoły i dzięki jego osiągnięciom placówka zajmuje wysokie miejsce w rankingu. Oceniając jego zachowanie jednak jako wzorowe, mówimy innym uczniom: starajcie się o lepsze oceny z matematyki, ale też: możecie wybierać przedmioty ulubione, a z innych możecie „uciekać”. Zjawisko łączenia ocen z przedmiotów z oceną z zachowania, osiągnięć ucznia z jego postawą, jest nagminna i wysoce krzywdząca.

W trójstopniowej proponowanej skali ocen ów geniusz matematyczny zasłużył na ocenę poprawną, czyli tę aspirującą do praworządnej. Z kolei uczeń bez takich jak on talentów, ale wypełniający swoje obowiązki szkolne otrzymałby ocenę praworządną. Skala ocen z zachowania powinna jednoznacznie precyzować, że chodzi o sferę działań na zajęciach szkolnych, a nie gdzieś indziej. Na przykład przy ocenie opisowej zdanie nauczycielki nauczania początkowego typu: Jasiu jest uczniem pilnym, ale rzadko kiedy włącza się do zabaw z rówieśnikami podczas przerw – sygnalizuje rodzicom, iż dziecko pozostaje pod nadzorem również podczas przerw, to dobrze, ale też rodzice nie wiedzą czy to dobrze, że ich dziecko bawi się z kolegami i koleżankami, bo…. Z jakiego powodu się nie bawi? Czy zabawa jest konieczna, oceniana, czy syn jest normalny, bo się nie bawi, czy nienormalny, bo się nie bawi? Dlaczego wychowawczyni użyła „ale„? Z kolei w klasach starszych uczeń o podobnej postawie jest wzorem, mimo że się nie bawi i nie udziela koleżeństwu. System wykazuje, że brak mu jest konsekwencji. Podobnie pani pisze: „Córka jest bardzo dobra z matematyki, ale rzadko kiedy zgłasza się i podnosi rękę, nie chce brać udziału w lekcji” – to znaczy co jest ważniejsze, że jest genialną matematyczką, czy też to, iż robi zadania wyłącznie dla siebie i nie chce się dzielić wiedzą z innymi?

Oceny z zachowania nie powinny zawierać w sobie ładunku wartościowania, ale mają wyłącznie potwierdzać to, jak uczeń odnosił się w szkole do swoich obowiązków.

Albo uczeń chodził na zajęcia, albo nie. Nie mógł chodzić wzorowo, bardzo dobrze, dobrze, poprawnie, nieodpowiednio, nagannie – to chory system, za którym ukrywamy porażki placówki, nauczycieli itd. W różnych szkołach mogą być inne wymagania co do ocen z zachowania i w jednej za 20 godzin nieusprawiedliwionych uczeń może otrzymać ocenę nieodpowiednią, w innej bardzo dobrą. Ba, w jednej placówce, ale u innego wychowawcy uczeń za tę samą ilość godzin nieobecnych może mieć inną ocenę z zachowania, bo ten jest bardziej restrykcyjny, tamten tolerancyjny.

Zachowanie poprawne w mojej skali ocen jest przeznaczone dla uczniów, którzy łamią regulamin szkolny i przysięgę składaną w pierwszej klasie. Współcześnie element przysięgi nie jest w ogóle eksponowany w życiu szkolnym, a przecież ma on tradycje narodowe i religijne. Dlatego też proponowałbym, żeby łamanie przysięgi, jej elementarnych składników było nazywane po imieniu. Jeśli uczeń przysięgał, że będzie się pilnie uczył i nie będzie oszukiwał, to trzeba mu o tym przypominać. Składając przysięgę, zawarł ustną umowę ze szkołą. Jeśli łamie regulaminy szkolne, powinien otrzymać zachowanie poprawne. Jeśli zaś zacznie łamać prawo, czyli dopuszczać się wykroczeń i przestępstw określonych w kodeksie karnym, otrzyma zachowanie bezprawne.

Zachowanie praworządne i bezprawne dotyczy łamania prawa nie tylko szkolnego, ale i pozaszkolnego. Uczeń krzywdzący drugiego musi wiedzieć, że jego czyn jest zagrożony sankcjami prawnymi: policja, sąd, kurator, zakład poprawczy, zakład karny itd. Jeśli na terenie szkoły ukradł pieniądze, pobił kolegę, niezależnie od tego, w jakim jest wieku, sankcje są takie same na terenie szkoła jak i poza nią. Uczeń nie może udawać w szkole kogoś innego, niż jest poza nią.

Mam dosyć obecnego systemu klasyfikacji zachowania szkolnego, który premiuje oszustów po obu stronach. W wielu społecznościach klasowych oceny z zachowania stawiają „fale towarzyskie” a nie system. W dodatku dzieci i młodzież, rodzice, nauczyciele gubią się w sześciostopniowej skali „szytej” dla dawnych socjalistycznych organizacji. Dosyć już zmurszałej sześciostopniowej skali ocen, pruderyjnej i dwulicowej, nakazującej uczniom podporządkowywać się grupie, bo w przeciwnym razie … lub podlizywać się nauczycielom.

Każdy uczeń przychodzący do szkoły, jeśli nie łamie prawa, nie łamie regulaminów i złożonej przysięgi ma prawo do najwyższej z możliwych ocen z zachowania. Taka powinna być kardynalna zasada oceny z zachowania.

Niestety, aktualnie ocenę wzorową otrzymują tylko jednostki. Są to często wybrańcy, którym los poszczęścił talentu i dodatkowo potrafią znaleźć czas na inne działania, zbierając punkty i plusy u nauczycieli.

Większość dzieci i młodzieży szkolnej to uczniowie, o których zachowaniu nie można powiedzieć nic złego. Dlaczego więc nie mają od Państwa otrzymać sygnału: jesteś człowiekiem praworządnym, nie łamiesz prawa, żyj tak dalej, idziesz w dobrym kierunku? Dlaczego?

Szkoła

Wśród walczących o najlepsze oceny z zachowania są też jednostki patologicznie narzucające swoją wizję świata grupie klasowej, tworzące koterie i żyjące z lizusostwa. Są klasy, w których jednostka jest tłamszona i wszelkie przejawy inności, wolnomyślności są tępione przez dewiacje jednostek silniejszych fizycznie, przerośniętych „spadochroniarzy” czy też ludzi z rodzin i środowisk patologicznych, dla których najważniejsze jest prawo pięści i agresja. Wobec ich siły i integracji z grupą klasową przegrywają wychowawcy i nauczyciele, a co dopiero cisi i spokojni uczniowie, którzy nie chcą się integrować i podlizywać grupie.

Zmiana jakościowa

Zmiana ocen z zachowania musi być zmianą jakościową. Same nazwy ocen powinny zawierać rdzeń wyrazu prawo, aby dziecko i uczeń nie mówiło: to nie wypada, ale to jest niezgodne z prawem. Wychowanie w duchu prawa, włącznie z czytaniem statusu regulaminów i wybranych zagadnień kodeksu prawnego, włącznie z wprowadzeniem elementów prawa na zajęcia np. wiedzy o społeczeństwie, historii czy języka polskiego, włącznie z wywieszaniem treści przysięgi na korytarzach szkolnych to wskazywanie uczniom drogi do poznawania świata i miejsca w nim dla niego. Szkoła ma uczyć, że łamanie prawa jest złe, przestrzeganie jest dobre. Nie musi już przygotowywać, socjalizować dzieci w jakiś specjalny sposób, indoktrynować itp.

Należy mówić człowiekowi małemu i młodemu, że wszędzie na świecie obowiązuje prawo, którego trzeba przestrzegać, a za łamanie prawa można stracić wolność.

Państwo powinno być gwarantem wychowania obywatela. Oznacza to, iż MEN powinno opracować i wdrażać, doskonalić i uaktualniać podręczniki do wychowania. Ta dziedzina działania państwa w obrębie edukacji jest pozbawiona jakiejkolwiek kontroli. Państwo ma szkole narzucić model wychowania poprzez wprowadzanie konkretnych treści do realizacji i programów wychowawczych, aby wszystkie dzieci polskich szkół miały szansę zdobywania tych samych umiejętności, rozpoznawania tych samych wartości. Nie można pozostawiać sprawy wychowania wychowawcom, bo są różni ludzie, kończą różne szkoły i noszą w sercu różne kategorie wartości. Państwo powinno mieć kontrolę nad jakością owego wychowania.

Niestety, polski system wychowania jest rozmyty i niespójny.

Są wychowawcy, którzy swoje działania ograniczają do przepisywania tematów lekcji wychowawczych z internetu lub przepisują je z innych dzienników szkolnych. Są wychowawcy sprawdzający wyłącznie samopoczucie uczniów i rodziców, zbierający haki na nielubianych przedmiotowców i są wychowawcy wtopieni w grupę „trzymającą władzę” w danej klasie. Co szkoła w Polsce, to inny statut i system wychowawczy. Są wychowawcy biegający z chusteczkami za uczniami i parzący im na każdej przerwie herbatę. Są inni stawiający na kontakt z domem rodzinnym ucznia, którzy nie odrywają komórki od uszu, raportując rodzicom o każdej ocenie i nieobecności dziecka. Są wychowawcy z charakteru zupełnie zamknięci w sobie, przeraźliwie bojący się lekcji wychowawczych i spotkania oko w oko z problemami uczniów. Z drugiej strony podczas prowadzenia zajęć ze swoich przedmiotów potrafią po prostu porwać uczniów i świetnie wszystko wytłumaczyć. Bo nie ma ludzi, którzy są uniwersalni we wszystkim, co robią. Są też wychowawcy elokwentni i z ogromną wiedzą życiową, zawodową itd., ale nie każdy uczeń ma to szczęście, aby na takiego właśnie wychowawcę trafić.

Państwo powinno zadbać o to, aby każdy wychowawca w Polsce miał odpowiedni do wymagań poziomu nauczania podręcznik, aby uczniowie mogli też go kupić i wraz z nim omawiać różnego rodzaju zagadnienia ważne dla jednostki i dla społeczeństwa. Rodzice, czyli dorosłe społeczeństwo, także mają prawo wglądu w ten system.

Uczeń, który w Polsce zmienia szkołę, może spotkać się z zupełnie innym systemem wychowania i oceniania. To, co było zgodne z prawem w poprzedniej szkole, w innej może być karalne i odwrotnie. Może mieć także innego wychowawcę. W poprzedniej szkole nauczyciel wychowawca spełniał wobec niego rolę matki i opiekunki, a w nowej agresora działającego wyraźnie pod dyktando fali klasowych dewiantów.

Wobec takiego obrazu polskiej szkoły wychowującej uczniów w rozmytej skali ocen, od których wymaga się zamiast nauki lizusostwa i uległości wobec grupy, a także nauczycieli;  padania na kolana przed kryteriami ocen z zachowania; wobec szkoły, której wychowawcy działają po omacku bez żadnych wytycznych, bez podręczników mówię dosyć! Jesteśmy niewolnikami, więźniami starego systemu. Nasze państwo boi się zmian, poszukiwań lepszych rozwiązań wychowawczych, boi się odpowiedzialności lub nie wie, jakiego obywatela chce kształcić!
RALF