Ljuboja demaskuje!

Milkną echa sprawy Ljuboi. Pokazała ona w całej krasie system wartości polskiego dziennikarstwa. Domysłów, oskarżeń i mentorskiego tonu nie brakowało. Po zdobyciu przez Legię Pucharu Polski zawodnicy Danijel Ljuboja i Miroslav Radović hucznie świętowali. Co robiła reszta zawodników, nie wiemy, podobnie nie mamy pojęcia, jak triumf ten świętowali włodarze klubu.

W opisie tego wydarzenia razi brak profesjonalizmu dziennikarzy i ich mentorski ton. Zarazili się nawet redaktorzy polsatowskiego – mojego ulubionego – „Cafe futbol”. Daniela i Mirosława pouczano i  wychowywano poprzez media, wiadrami wylewano cierpkie słowa, żółć i rozgoryczenie. Przypomina to niemal reakcje US-mediów na „aferę Tigera Woodsa”. Sportowiec, mistrz golfa, multimilioner, został okrzyknięty najbardziej niemoralnym mężczyzną, bo zdradzał żonę, wydawał fortunę na melanże. Jakiś czas później sam Tiger Woods pojawił się w mediach w programie tv, przepraszając wszystkich Amerykanów za swoje występki. Nasi dziennikarze i media idą dokładnie w tę samą stronę. Media potrafią „zaszczuć” człowieka, sycą się „krwawymi obrazami” i rozgrzebują rany.

Tak nie powinno być w cywilizowanym kraju, gdzie rządzi demokracja. Ljuboja czy Radović mają prawo do intymności i jeśli nie naruszają prawa, media nie powinny ich znieważać, cytując kąśliwe, złośliwe tylko opinie byłych lub obecnych piłkarzy, działaczy czy menedżerów. Dziennikarze, łącznie niestety z wielbionym przeze mnie  za fachowość red. Romanem Kołtoniem, popadli w paranoję i słowotok dydaktyczny, wykazując na przykładach niemieckich drużyn, że picie jest OK, ale nie przed ważnymi meczami i jeśli robi to cała drużyna, no bo „to przecież normalne, że takie zwycięstwo trzeba uczcić”. Słowem wolno pić w określonych momentach – no i właśnie razi ta zgoda Panowie na pijaństwo!

Danijel Ljuboja

Danijel Ljuboja – współtwórca legendy Legii zasługuje na szacunek!

Dawno temu podstaw wychowania i zachowania w grupie społecznej uczono w domach rodzinnych i szkołach. Jeśli ktoś jest troglodytą w wieku 30 lat, żadne połajanki medialne go nie zmienią. Ludzie poważni i dobrze wychowani wiedzą też, gdzie są granice, kiedy uwaga krytyczna pod adresem kogokolwiek zamienia się w czczą gadaninę i pustosłowie.

To nie Ljuboja został zdemaskowany, ale właśnie prymitywna mentalność polskich dziennikarzy i władz Legii. Pierwsi w nadmiarze występowali w roli oburzonych i pieniących się „matron” krytykujących swe niedobre dzieci, drudzy dali się zwieść mediom. Taka „nagonka medialna” na kogokolwiek wygląda podejrzanie niczym prowokacja. W ten sposób przed laty, jednym głosem, władza socjalistyczna rozprawiała się z oponentami. Obecnie nie jest inaczej: „władza demokratyczna” również rozprawia się z „warchołami reakcji”, czyli myślącym inaczej niż oni (rządzący).

Roztropny pracodawca  powinien bronić dobrego imienia swoich pracowników, bo oni są wartością firmy. Kto teraz będzie chciał zaufać szefom Legii, dwa razy się zastanowi. Nie tak powinno się traktować ulubieńca publiczności, współtwórcę legendy klubu. Szkoda, aby zawodnik tej klasy był niszczony z powodu nocnej imprezy i odchodził w atmosferze skandalu. Świat staje się agresywny i nie lubi niezależności, indywidualności, inności. Tak czy inaczej w imieniu kibiców:

Ljuboja – jesteś wielki!!!