Bitwa warszawska 1920

Chyba nie doczekamy się prawdziwego polskiego „Przeminęło z wiatrem”, obrazu o ludzkich namiętnościach, miłości, przyjaźni, braterstwie w jednym. To mógł być dobry scenariusz dotknięty genialną ręką, lecz coś gdzieś, pękło. Historia Jana (kreacja Borysa Szyca) jest ciekawa i zajmująca do momentu spotkania z czekistą Bukowskim (w tej roli Adam Ferency). Tutaj przesadzono z charakterystyką polskiego zdrajcy, mordercy i aparatczyka, który ma kilka twarzy. Raz potrafi być dobrym człowiekiem, ratuje Jana, chwilę później przeciętnym śmiertelnikiem cierpiącym na hemoroidy, dalej… Ferency przyćmił rolę Szyca barwnością i grą aktorską. Jeszcze przy nim postać Jana jest czytelna i ważna, potem pląta się po drugim planie, jak Skrzetuski w „Ogniem i mieczem” Hoffmana.

Poza Ferency i Szycem dobrze wypadły kreacje Daniela Olbrychskiego (Piłsudski) i Bogusława Lindy (Wieniawa-Długoszowski), mało wiarygodny był Jerzy Bończak (Kostrzewa). Ozdobą filmu były piękne panie z Nataszą Urbańską na czele. Cały film jednak kompozycyjnie nietrafiony i lekko poszarpany. Miało być kino wojenne ze strategią, wielką armią – nie było; miała być wielka polityka i politycy, był naczelnik i lekko przestraszony korpus oficerski, niepewny swego losu premier II RP; wreszcie miał być wielki romans i melodramat – jakoś się rozpuścił w ferworze walki.

Bitwa warszawska 1920

Bitwa warszawska 1920

Cieszymy się wszyscy, że Polacy potrafili odnosić sukcesy militarne w przeszłości. Reżyserzy jednak, z Hoffmanem w szczególności, za każdym razem pokazują jakąś garstkę patriotów, Kordianów samotnie walczących gdzieś wśród skąpej scenografii, wykupionym kawałku pola od chłopa dla celów kręcenia scen. Gdy Amerykanie robią film wojenny, trzęsie się ziemia, widzowi wydaje się także, iż cały świat jest tymi historycznymi wydarzeniami zainteresowany. W „War horse” (2011) Steven Spielberg przedstawił historię konia bojowego i jego ścieżkę wojenną… zwierzęta też są ważne. Odtworzył przy okazji okopy I wojny światowej, wielkie machiny bojowe i kilka pól bitewnych.

„Bitwa warszawska 1920” J. Hoffmana sprawia wrażenie jakiejś prowincjonalnej, chociaż Polacy zatrzymali rozlew komunizmu na całą Europę i być może świat. Ponadto w działaniach wojennych wzięło udział ponad 200 tysięcy żołnierzy łącznie z obu stron. Straty polskie wyniosły około 15 tysięcy, a rosyjskie prawdopodobnie 25 tys. Przy milionach walczących i ginących na frontach chronologicznie niedawno zakończonej I wojny światowej to garstka. Dla przykładu na wspomniany front I wojny wyruszyło około 8,5 miliona Francuzów, z czego 6 milionów określa się jako straty. Kogo więc w Europie może zainteresować jakaś tam bitewka warszawska? Hoffmanowi niestety, nie udało się oddać wielkości znaczenia tych wydarzeń. A m0że one nie były aż tak ważne, jak nam się wydaje?

Świetna gra aktorska Adama Ferency i Borysa Szyca