AJ vs Ruiz rematch

AJ vs Ruiz rematch. Nie milkną echa po rewanżowej walce Antonego Joshui z Andym Ruizem, którą jeszcze przed wejściem na ring przegrał Meksykanin z amerykańskim paszportem. Wiemy o tym dopiero teraz, gdy po słabym widowisku sypią się z każdej strony obozu Andiego usprawiedliwienia a z fanklubów oskarżenia i rozgoryczenie. Przegrany jeszcze przed walką tłumaczył, że przytył 7 kilogramów. Po porażce wyjaśnienia składał ojciec bohatera i asystenci trenera. Szkoda, że tak wyszło, bo niezależnie od wagi pięściarzy ważniejszy był styl walki. Ruiz akurat kopiował akcje z pierwszego pojedynku. Więc nikt nie czekał na jego usprawiedliwienia. W zasadzie to Andy sprowokował temat otyłości, co „połknęli” obserwatorzy i dziennikarze.

Być może Andy nie zachował się profesjonalnie. Faktycznie, na każdym kroku drwił ze swojej wagi, a podczas otwartych treningów żartował, aby publiczność rzuciła mu batonika. Czy należało traktować to poważnie? A może chciał w ten sposób uśpić czujność przeciwnika?

Po walce najbardziej oszukani poczuli się kibice z Meksyku. Ich nowy idol obiecywał, że poważne podejdzie do przygotowań i „zejdzie z wagi” do 117 kg. Przy wzroście 188 cm powinien zejść do… 80 kg? Ale to jest niemożliwe dla człowieka, który od urodzenia mierzył się z nadwagą. Każdy jest inny i na tym polega różnorodność także fizyczna a boks to nie konkurs piękności.

Na ostatnim ważeniu Ruiz osiągnął 128 kg. Czyli te rozgłaszane 7 kg, dresy i sombrero to tylko gra, strategia przed walką. Sprytnie, bo razem z trenerem przygotowali kilka niespodzianek, kombinacji mających zaskoczyć AJ’a. Nie udało się ich użyć a widzowie skupili się na nadwadze mistrza. Szkoda.

AJ vs Ruiz rematch

Kilka razy Anglik przyłapał rywala potężnymi prostymi, ale nie kończył dzieła. Dlaczego? (foto: www.boxingscene.com)

Pojedynek na szczycie o pasy mistrzów skonfrontował dwie potęgi za gażę łącznie około 100 milionów dolarów, co powinno zobowiązywać obu pięściarzy. Skompromitował się Ruiz za brak sportowego podejścia do wyzwania i brak realizacji planów taktycznych, ale też AJ nie popisał się odwagą. Okazał za dużo strachu dla rywala, który nie zasługiwał aż na taki respekt. Joshua mógł znokautować Andiego, pokazując, że wcześniejsza porażka była sportowym potknięciem. Wyraźnie jednak hamowali go sekundanci i słusznie, bo po co się narażać, jeśli można wygrać unikami? Czyli pomimo nadwagi mistrza bali się go, cały sztab Anglika „chuchał na zimne”… Zatem „zmyłka obozu” Ruiza powiodła się, Andy zszedł na własnych nogach i będzie mógł z satysfakcją wydawać zarobione miliony.

AJ vs Ruiz rematch

Zdarzały się przebłyski Ruiza, ale tylko gdy AJ tracił ochotę do biegania w ringu. (foto: www.boxingscene.com)

To był pojedynek dwóch oszustów. Ruiz oszukał swoich kibiców, gdyż nie dotrzymał obietnicy, zachłystując się wcześniejszą gażą i obiecanymi milionami za rewanż. Nie wiadomo czy kiedykolwiek Meksyk będzie miał taką okazję w wadze ciężkiej. Z kolei AJ zlekceważył oczekiwania swoich fanów, gdyż domagali się z pewnością zdecydowanych i mocnych ataków idola a zobaczyli w ringu uciekającego Forresta Gumpa.

Joshua zawsze wygląda na profesjonalistę, ale po pierwsze taki się urodził – w przeciwieństwie do Ruiza, a po drugie wyglądem nie wygrywa się w ringu z bezradnym rywalem. Ruiz mimo wszystko dawał dowody szybkości, skuteczności i zręczności. Jego zalety doceniał pretendent. Gdy tylko zapominał o „tańcu między linami” a la Muhammad Ali, Andy lewym lub prawym sierpem natychmiast mu przypominał, kto jest mistrzem i AJ „spuszczał z tonu”. Czyli czuł moc ciosów rywala. Przykro było patrzeć na te upokarzające „umizgi pretendenta”, kolejne okrążenia z „pustym przebiegiem”. Nie takie bombardowanie jak Ruiza przeżył Diablo z Czakijewem w Moskwie w 2013 roku a mimo to wygrał. Bo nie udawał mistrza, po prostu nim był.

Czy przerażony kangur AJ może wygrać pojedynek z rasowym bykiem AR? Takie proporcje i oblicze miała walka o pasy mistrzów świata wagi ciężkiej na pustyni. Wygrać, wygrał, ale styl był dobry na Wildera, Ortiza czy Furiego, na pewno nie na niższego o 10 cm Ruiza.

AJ vs Ruiz rematch

AJ nie dążył do półdystansu, grał Forresta… liczyła się tylko wygrana. (foto: www.boxingscene.com)

Dla Anglika deklarującego miłość do boksu kolejne starcie będzie decydujące. Dopuszczalny scenariusz może wyglądać jak w walce Izu z Różańskim. Zraniony w poprzedniej walce Ugonoh, prawdopodobnie miał wstrząśnięty błędnik i za łatwo się zniechęcał, nie czuł dystansu, panikował z racji zagrożenia i naporu rywala, nie widział ciosów. W końcu poddał się, tracąc ochotę do walki i w ogóle do boksu. Wróżono Izu wielką karierę, ale nawet nie napomknął o rewanżu, który mógłby go odbudować. Czy AJ odbudował się po drugiej walce z Ruizem? Wątpliwe.

AJ vs Ruiz rematch

Obowiązkowych pretendentów z różnych organizacji do walk o pasy AJ’a jest kilku. W ciągu trzech mies. ma skrzyżować rękawice z Usykiem. Czy mistrz z Ukrainy i były czempion wagi cruiser będzie biegał za Anglikiem po ringu? Raczej nie da mu szans. (foto: www.boxingscene.com)

Rewanż potwierdził, że AJ jest/był mistrzem o „szklanej szczęce”. Można mieć pewność, iż rywale dokładnie przeanalizują pierwszą walkę AJ vs Ruiz, aby czerpać z niej wzorce: napierać, rozbijać sierpami, nie dawać odpocząć, celować w skronie, unikać dystansu i prostych Anglika.

Szkoda, że walka sportowa wywołała i zakryła widowisko tematem otyłości, który dla wielu ludzi na świecie wydaje się bardzo ważny i drażliwy. Ze strony Ruiza był to strategiczny krok, który być może uratował mu życie, zdrowie i dalszą karierę.

Walka Ruiza odsłoniła u dziennikarzy i ludzi z klasą niski poziom tolerancji na inność. Otyłość potraktowali jak kategorię dehumanizacyjną, a przecież człowiek z nadwagą to nadal człowiek. Faktycznie, oglądając pojedynek, wielu ludzi mogło poczuć się nieswojo podczas komentowania walki i po niej. Przykre.