Dorwać gringo

Mel Gibson (56l.) napisał dla siebie scenariusz, a w roli reżysera „obsadził” Adriana Grunberga, byłego swojego asystenta. W filmie (2012) Mel gra kierowcę gangsterów, którzy napadli na bank. Zrabowali kilka milionów, ale nie wyszła im ucieczka. Giną wszyscy oprócz kierowcy. Podczas pościgu udaje mu się „przeskoczyć” przez mur postawiony na granicy USA – Meksyk. Skorumpowani policjanci chętnie oddaliby go amerykańskiemu pościgowi, ale znajdują obok kierowcy walizkę z pieniędzmi. To zdecydowało o dalszym losie tytułowego gringo – termin ten oznacza obcokrajowca, cudzoziemca.

Główny bohater dostaje się do meksykańskiego więzienia. Jest to miejsce, jakiego świat nie widział, bo ogrodzone murem i strażnicami miasteczko. Panuje tutaj zasada silniejszego i układy mafijne, wyroki odsiadują razem mężczyźni, kobiety, dzieci i całe rodziny. Kierowca nie jest świętoszkiem i bierze sprawy w swoje ręce. Napada na bogatego gangstera, zabierając mu pieniądze i spluwę. Zdobywa większe środki pieniężne, podpalając lokal handlarza narkotyków. Te zajścia obserwuje mały chłopiec, od lat żyjący z matką w więziennym miasteczku. Poznają się z kierowcą i tak zaczyna się ich współpraca. Nawiązuje się pomiędzy nimi nić przyjaźni i splata ich losy.

Dorwać gringo - film sensacyjny USA (2012)

Po serii czterech części „Zabójczej broni” (1987-1998), w których z ogromnym powodzeniem Mel Gibson wcielał się w postać policjanta, chyba nie jest wiarygodnym odtwórcą ról przestępców. Przez cały czas widz może oczekiwać, że nagle, już za chwilę kierowca okaże się utajnionym agentem walczącym jednak o prawo… Tak przez lata Gibson utrwalał swój wizerunek, dobierając sobie kreacje artystyczne niczym Clint Eastwood – człowieka czynu broniącego prawa i patrioty. „How I Spent My Summer Vacation” to tytuł oryginalny tego obrazu – w Polsce dystrybuowanego jako „Dorwać gringo” – faktycznie, film w dużej części pokazuje pościg za „gringo”. Tytuł oryginalny jednak jest ironiczny i może cyniczny, zawiera elementy nonszalancji wobec więzienia (nie tylko meksykańskiego) i nie oddaje cierpienia, przez jakie przechodzą osadzeni, są traktowani przedmiotowo. Nazwać pobyt w więzieniu wakacjami może tylko przestępca, który już kiedyś siedział w „prawdziwym więzieniu” o np. zaostrzonym rygorze.

Generalnie film kopiuje schemat ukazujący przestępcę zdolnego do najgorszych czynów, który zmienia się w zetknięciu ze światem dziecięcej czystości i niewinności. Metamorfoza kierowcy żyjącego z dnia na dzień kosztem innych, okradanych ludzi, jakoś nie kręci. Podobnie nie przekonują mnie inne obrazy ukazujące próby resocjalizacji morderców, złodziei, płatnych zabójców, uwikłanych w politykę snajperów wystawionych na stracenie itd. Jeszcze gdy nawracają się dla dobra rodziny lub kraju, gdy są postaciami historycznymi, choć ze sceny pachnie patosem, budzą sympatię. Gdy jednak jakiś starszy życiowo przegrany mężczyzna kradnie krocie i bawi się ciuciubabkę z mafią ukazywaną jako banda idiotów, to tego rodzaju wątki trącą naiwnością i prymitywizmem, są nieracjonalne i zbyt banalne.

Kreacja Gibsona (mojego ulubionego aktora) i rola chłopca – Kevin Hernandez – to pełen profesjonalizm, ale całość, pomysł na film, scenariusz filmu sensacyjnego (dramatu, filmu akcji, kryminału?) mało oryginalny z elementami groteskowymi i westernowymi (strzelaniny na placu więziennym, telekonferencja pomiędzy mafiozami by skype i obcinanie palców…).

Kreacja Gibsona

Zwiastun

[http://www.youtube.com/watch?v=GnqZBpHESWA]