Polska – Brazylia 2:3 (25:18, 25:21, 18:25, 19:25, 12:15). Polacy przegrali spotkanie z mistrzami świata na życzenie… Po rewelacyjnej grze w pierwszych dwóch setach Polacy w trzeciej odsłonie „odpuścili” rywalom. Największe polskie „armaty” – Zbigniew Bartman i Bartosz Kurek – przy stanie 13:8 zaczęły skutecznie walić w mur Brazylijczyków lub w aut. Zaczęli też tracić skuteczność w odbiorze, zagrywce i bloku…
Od trzeciego seta Brazylia zaczęła grać niczym wczoraj Polska z Włochami. Polacy mieli już kwalifikację olimpijską i być może dlatego przestali walczyć. Trener Anastasi nie zmieniał składu, źle grających „najsłabszych ogniw”, i to może być argument dla obserwatorów z Włoch, dla których ten mecz był równie ważny. Przy wygranej Polski z Brazylią szanse na awans Włochów poprawiłyby się. Drużyna zrobiła swoje, uzyskała cel i zrezygnowała z walki – tak będą komentować ten mecz włoskie gazety.
Pojawią się z pewnością nagłówki w rodzaju: „Zemsta Anastasiego” – jako aluzja do zwolnienia tego trenera z funkcji szkoleniowca reprezentacji Italii. Czy można w to uwierzyć? Włosi na pewno uwierzą i będą powtarzać, że Polacy przegrali ten mecz specjalnie. Wyliczą skuteczność zawodników i brak reakcji trenera na słabą grę niektórych siatkarzy. Porównają te dane ze zmianami dokonanymi podczas spotkania Polska – Włochy i uwiarygodnią swoje tezy.
Najlepszymi zawodnikami meczu w polskiej reprezentacji byli Piotr Nowakowski i Marcin Możdżonek, chociaż w setach 1-2 wszyscy grali koncertowo.
Jutro Polacy zagrają z Rosją. Będzie to walka o puchar świata i o pierwsze miejsce w turnieju. Obie drużyny mają już kwalifikacje olimpijskie i zapewniony wyjazd do Londynu. Kto zachował więcej energii i lepiej zregeneruje siły? Polacy zagrali dwa pięciosetowe spotkania, więc teoretycznie są bardziej zmęczeni i mają mniejsze szanse. W siatkówce jednak wszystko może się zmienić z minuty na minutę, jak w meczach: Polska – Włochy i Polska – Brazylia.