Podczas zajęć plastycznych często nauczyciele każą uczniom rysować martwą naturę. Ustawiają na stołach dzbany pełne kwiatów lub kosze z owocami, a następnie pada polecenie: „Namalujcie to, co widzicie”. Wszystkie dzieci lubią takie zadania i ochoczo zabierają się do rysowania. Efekty tej pracy zdobią wystawy szkolne i klasowe, zalegają w teczkach z pamiątkami wszystkich rodziców.
Obrazy nasze i naszych dzieci malowane w przedszkolach i szkołach są przykładem na to, że każdy człowiek inaczej patrzy na świat. Jeden potrafi pociągnąć kreskę ołówkiem, odwzorowując niemal naturalne kształty z fotograficznym podobieństwem, z kolei inny, cóż, stara się, ale rysuje rzeczy zupełnie niepodobne do obrazów, które widzą jego oczy. Wszystko można narysować za pomocą ustalonych kształtów znanych także z geometrii figur i brył. Niby więc rysowanie do żaden problem, bynajmniej.
Teoretycznie narysować jabłko to znaczy narysować koło, a potem wypełnić je kolorami, patrząc na owoc.
Prosta sprawa? Cóż, gdyby to była taka prosta sprawa, wszystkie dziecięce rysunki byłyby takie same – idealne, ale tak nie jest. Dlaczego zatem zdrowy, wrażliwy na barwy światła i znający kolory człowiek widzi inaczej niż drugi? Po prostu tak jest, na dwadzieścia pięć rysunków uczniów z tej samej klasy, nie ma dwóch takich samych. Z pisaniem bywa podobnie.
W klasach szkoły podstawowej uczniowie uczą się pokazywać świat słowami. Otrzymują pierwsze polecenia „napisz”, „opowiedz”, „streść” i ciężko pracują nad doborem odpowiednich słów. Wywiązując się z zadań, oczekuje od nauczyciela pochwał i uwag krytycznych. Nauczyciel zwykle chwaląc, zwraca jednak uwagę na fakt, iż podobnie jak podczas rysowania każdy widzi inaczej, także i podczas pisania są poważne różnice w widzeniu świata zapisanego słowem.
Z malowaniem rzecz dotyczy wrażliwości dostrzegania barw i otoczenia. Podczas pisania jest wiele przeszkód, które nie pozwalają na wyrażenie tego, o czym myślimy i co widzimy. Choć wielu dostrzega te same wyrazy sformatowane i ułożone w zdania, różnie je odbierają i rozumieją według własnych wewnętrznych kodów i znaczeń. Są uczniowie potrafiący całą powieść zamknąć w dwuzdaniowym streszczeniu, są i inni potrafiący napisać esej na temat czterowersowej fraszki.
Różnice w malowaniu słowem wynikają z różnorodności doświadczeń. Każdy człowiek dorasta, zbierając sygnały z otoczenia. Rozwijamy się nie tylko fizycznie ale wewnętrznie, nazywając zjawiska, jakie widzimy wokół siebie. Wspomagają nas cała kultura z bogactwem cywilizacji technicznej włącznie. Ciekawi świata od dziecka wsłuchujemy się w nazwy rzeczy i postaw, a potem sami ich używamy. W epoce rozwoju internetu posługujemy się coraz mniejszym zasobem słów na rzecz symboli.
Systemy edukacyjne każdego narodu pragną kształcić ludzi potrafiących „malować słowem” cały świat, ten zewnętrzny i wewnętrzny człowieka. Dlaczego to takie ważne i z uporem maniaka powtarzane pod każdą szerokością geograficzną? Po co kształcić miliony i pobudzać do działania kolejne generacje? Jaki jest sens tego całego „zamieszania” z uczeniem malowania, pisania, liczenia?
Każdy pamięta wycieczki, kolonie, obozy harcerskie czy wczasy z dzieciństwa. Rodzice decydowali o tym, co zabrać, jakie ubrania i przedmioty codziennego użytku należy wziąć, a z których można zrezygnować. Wyobraźmy sobie, że życie jest taką właśnie wprawą w nieznane. Dorośli (państwo) chcą nas wyposażyć w odpowiednią wiedzę, narzędzia w postaci umiejętności. Czy one wszystkie przydadzą się nam w życiu, tego nie wiemy i nikt nie może powiedzieć na 100% : „Tak, przydadzą się” lub „Nie, nie przydadzą się”.
„Malowanie słowem” to umiejętność mówienia o świecie, który nas otacza i który jest w nas. Dlaczego malowanie? Bo to może być symbol pierwotnych umiejętności, jakie człowiek ma w sobie od dziecka. Wystarczy wziąć ołówek, pędzel i farby, a już cokolwiek zobaczymy, możemy namalować. Oczywiście często tworzymy rysunki i obrazy czytelne tylko dla nas, ale jednak. W miarę dorastania, dojrzewamy do mówienia o świecie bardziej skomplikowanym niż rysowanie kół, prostokątów itd. dostrzegamy, że posiadamy uczucia i emocje, zachowujemy się różnie niż inni w tych samych sytuacjach i chcemy o tym myśleć, mówić, pisać, analizujemy to gdzieś w środku.
Każda próba pisania to rozmowa z samym sobą. Poważnie wspomaga je czytanie, podglądanie, jak nazywają te same uczucia i emocje inni ludzie. Człowiek potrzebuje tego jak powietrza i chleba. Są w nas tylko rzeczy, które potrafimy nazwać i nasz świat jest taki, jakimi nazwami potrafimy się posługiwać. To czego nie potrafimy nazwać, nie istnieje, mimo że na to patrzymy.