Dystrykt 9

Dystrykt 9 to strefa-dzielnica dla przybyszy z kosmosu, którzy wylądowali niemal przed 30 laty w RPA. Rząd przydzielił im miejsce i nadał prawo do życia w… slumsach. Społeczeństwo nie zaakceptowało obcych i pogardliwie nazywa ich „Krewetkami”.

Film/sc-fi

Dystrykt 9Dystrykt 9

Na pierwszym zdjęciu widzimy agenta rządowego sprawdzającego wraz ze strażnikami warunki życia emigrantów spoza planety. Są wciąż inwigilowani, ponieważ zarazili się od ludzi nielegalną działalnością. Podczas jednej takiej kontroli inspektor wstrzyknął sobie przypadkowo nieznaną substancję i zaczął… mutować. Na drugim zdjęciu widzimy go już z tajną bronią kosmitów, której może używać tylko osoba z DNA Krewetek. W ostatniej chwili uciekł ze stołu operacyjnego w instytucie, gdzie chciano na nim prowadzić doświadczenia. Reszta filmu to mutacja zwiewającego przed przed ludźmi mutanta. Najmądrzejszy z obcych wciąż prowadzi badania nad uruchomieniem statku i ucieczką z mało gościnnej Ziemi i w końcu…

Interpretacja

Zepsuty statek kosmitów wisi nad miastem przez lata wbrew prawom fizyki… Obcy nie asymilują się. Zadowala ich życia w dystrykcie, prowizoryczne altanki, nędza, smród i ubóstwo, a także obrzydliwa karma w puszkach dla zwierząt, brrr. Posiadają super broń, ale nie podbijają Ziemi, nie czynią z ludzi swoich poddanych, jak Cortés to zrobił w Meksyku czy kosmici w „Predator kontra obcy” i tym podobnych filmach. Ba, przywódca kosmitów wyprodukował płyn zmieniający DNA ludzi na DNA Krewetek. Mogliby podbić Ziemię, jak Ziemianie starają się to zrobić z Na’vi („Avatar”), a jednak wykazują w tych względach kompletną obojętność. Jacyś zacofani?

Reżyser nie sugeruje, że przybyszom dzieje się krzywda, ponadto niby z jakich powodów ludzie mieliby traktować „Krewetki” jak równych sobie czy lepszych? Czy generalnie tak zwane „ludzkie traktowanie” mieści się w kanonie etyki Krewetek, o ile ją posiadają? Tego nie wiemy. Czy ten film miał ostrzegać przed nową odmianą apartheidu? Czytałem takie opinie, że to metafora… Może ma ostrzegać przed demoralizowaniem obcych czy dyskryminowanych, a może przed ludzką inwazją na Księżyc, Mars czy inną planetę? W każdym razie oglądanie tego filmu jest bardzo męczące. Film nosi znamiona stylistycznej katastrofy. Jeśli Amerykanie przyznają temu obrazowi Oscara, to tylko dlatego, aby wytknąć swoim filmowcom: „Patrzcie, takie kino można też stworzyć za grosze”. Dla mnie ten film i tak nie jest grosza wart.