Dramat / farsa / groteska – USA 2011
Obsada: Cameron Diaz – Elizabeth Halsey, Lucy Punch – Amy Squirrel, Jason Segel – Russell Gettis, Justin Timberlake – Scott Delacorte, Phyllis Smith – Lynn Davies i inni.
Reżyseria: Jake Kasdan
Scenariusz: Lee Eisenberg, Gene Stupnitsky
O fabule
Hasley to młoda, naiwna i wyrachowana blondynka. Za wszelką cenę pragnie znaleźć bogatego męża. Jej związek z narzeczonym rozpada się, gdy chłopak przegląda wyciągi z banku i poznaje rozrzutność Elizabeth. Prawda jest taka, że zadurzyła się raczej w jego fortunie. Grała intelektualistkę, stwarzając pozory dobrej i mądrej nauczycielki (państwowej). Po zerwaniu ma w głowie tylko jedno: powiększyć sobie biust, ponieważ w ten sposób jej zdaniem bogaci faceci, np. sportowcy, zwrócą na nią uwagę i będzie mogła „złapać bogatego męża”. Jej szkolna praca to pozory. Swoim uczniom puszcza filmy i całkowicie ignoruje otoczenie zawodowe, chyba że w jakiś sposób dzięki pracy mogłaby zarobić upragnione 10 tys. dolarów na silikonową operację.
– kreacja Lucy Punch jako Amy Squrrel – zdjęcia |
– Cameron Diaz i Justin Timberlake; – temat filmu; – kompozycja |
Ocena subiektywna
Nie podoba mi się ten film, ponieważ trywializuje pewne ważne problemy. Drażni przede wszystkim nieśmieszny materializm Hasley. Jej sylwetkę przerysowano w kierunku groteski lub farsy – ze skromnej zagubionej dziewczyny zrobiono wampa o cechach terrorystki. Kobiety cywilizowanego świata walczą o równouprawnienie i artykułują męski szowinizm, czyli patrzenie na nie w sposób przedmiotowy, a reż. Kasdan wali „kloca” w samo serce emancypacji. Do głównej roli zatrudnia gwiazdę, niestety zbyt starą, aby była wiarygodna. Przez cały czas obserwujemy wyrachowaną blondynkę, która bez skrupułów dąży do postawionego życiowego celu – dopaść bogatego faceta, aby nic nie robić do końca życia tylko wydawać jego pieniądze. Kobiety to pasożyty?! To ma być śmieszne?
Eksploatowanie gwiazd przez US producentów jest męczące. Diaz to kobieta niemal 40-letnia i jest niewiarygodna w tym filmie. Gra postać młodszą o kilkanaście (kilkadziesiąt?) lat. Gdyby pazerność na majątek i naiwność rozpatrywać w kategoriach wieku, można byłoby usprawiedliwiać postać młodością, ale Diaz nie jest już młoda i jakoś nie pasuje do roli rozkapryszonej dwudziestolatki. Już nie. Odziana w te młodzieńcze mankamenty kobiece Cameron, która debiutowała w „Masce” w roku 1994 i powinna już scenicznie dojrzeć, to pomyłka i tego „nie kupuję”. Dobrze, że roli Hasley nie powierzono większej gwieździe (i jeszcze starszej), np. Sandrze Bullock (47l.), która w ubiegłym sezonie „brawurowo zagrała” postać naiwnej dwudziestolatki w obrazie „Wszystko o Stevenie”
Aktorstwo
Cóż, gwiazdy zawiodły. Aktorsko utwór o niskich wymaganiach. Młodsza o 20 lat aktorka zagrałaby to z naiwnością stosowną do wieku a Cameron wyraźnie się męczy z przyklejoną jej przez scenariusz i reżysera „gębą” neurotycznej blondynki o jej zdaniem „za małych cyckach”. Z kolei Timberlake (30l.), gwiazdor sceny muzyki pop, milioner, znany playboy i łamacz serc zakochanych w nim gwiazd show biznesu, wypadł miernie. Nie sprawdził się w roli życiowo niedoświadczonego nauczyciela o romantycznej wrażliwości i wielkim koncie dolarowym. Z jego urodą i wdziękiem Piotrusia Pana mógł w filmie zagrać rolę ucznia Hasley, bo na jej ewentualnego partnera nie wyglądał.
Są kadry, na których Cameron wychodzi bez twarzy, to znaczy widać tylko jej otwarte od ucha do ucha usta i ich głębię… Przypomina wówczas Jokera z „Maski”. Jest też kilka scen pokazujących seksapil bohaterki, który robi wrażenie na małoletnich uczniach, nie mówiąc o ich ojcach. Hasley jednak nie zadowala się powodzeniem, swoją urodą i pożąda operacji powiększenia piersi. Aby ta potrzeba była uzasadniona, prawdopodobnie przez część filmu aktorce kazano grać bez biustonosza, w gorsecie(?), bo w niektórych końcowych scenach po prostu ma piersi. Dla kobiet problem braku piersi lub ich rozmiar jest bardzo ważny, dlatego jako element świata komediowego wcale nie śmieszy i nie jest zabawny. Podobnie jak mężczyzn nie bawi rozmowa na temat rozmiaru ich intymnych części anatomicznych.
Problemy z tytułem i kompozycją
US dystrybutorzy nadali obrazowi tytuł „Bad teacher”, czyli „Zła nauczycielka”. RP dystrybutorzy przemianowali sobie tytuł na „Zła kobieta”. To także decyduje o negatywnym odbiorze filmu, który w seksistowskim i szowinistycznym świetle ukazuje kobiety, no, jedną z nich, ale gdyby trzymać się tytułu oryginalnego, to krąg owych złych kobiet byłby węższy, a tak mamy do czynienia ze zbyt szerokim uogólnieniem. Tego faktu nie zmienia przypisany sztucznie rodzaj gatunkowy. Hasley jest postacią negatywną i zakończenie filmu tego nie zmianie, mimo iż jest zwyczajowym „puszczeniem oka” do widza w rodzaju: „żartowaliśmy”. To nie jest śmieszny i zabawny film, ponieważ jego bohaterka po prostu niszczy wszystkich ludzi dokoła niej, zasługuje na karę, a nie na wciąż nowe łuty szczęścia. Na szczęście zasługują jej uczniowie, byłaby nim np. zmiana nauczycielki.