Wirus rozwoju

Piszący współczesną kosmologię astronomowie ustalili, że znany ludziom kosmos pojawił się przed ponad 14 miliardami lat. Wówczas powstało coś (materia) z niczego (ładunki elektryczne). Po Wielkim Wybuchu z czarnej dziury wyłonił się i zaczął rozszerzać Wszechświat. Aby potwierdzić te teorie, należałoby zbadać czarną dziurę znajdującą się w środku Drogi Mlecznej, galaktyki, do której należy także Układ Słoneczny. Nie jest to jeszcze możliwe, lecz naukowcy pracują nad rozwiązaniem tego zadania. Wysyłają w kosmos sondy badawcze, obserwują i nasłuchują ruchy planet, stwarzają na Ziemi warunki zbliżone do kosmicznych w zderzaczu hadronów w Szwajcarii.

„Wirusem rozwoju” można nazwać cechę ludzkiego mózgu, który za wszelką cenę pragnie dociec przyczyn powstania Wszechświata. Ustalił zatem, że każdej masie odpowiada jakaś energia i też każdej energii odpowiada masa. Wszechświat jest efektem działania energii i masy w przestrzeni, w której z czasem powstał także człowiek (A. Einstein). Wiedza ta pozwoliła na wysnucie teorii Wielkiego Wybuchu. Zgodnie z nią Wszechświat powstał po tym, jak w czarnej dziurze zebrała się ogromna potęga masy i potem „rozlała”, rozszerzyła się w kosmosie. Energia protonów doprowadziła do powstawania masy różnych pierwiastków. Z nich powstały gwiazdy, planety i inne ciała niebieskie. Wiąże je ze sobą siła grawitacji, a wolne miejsca i przestrzeń wypełnia też swoisty rodzaj energii.

Ludzki rozum nie precyzuje jeszcze, do czego mu potrzebna eksploracja kosmosu, ale sprawia wrażenie, jakby „zaplanował” zdobywanie kolejnych informacji w konkretnym celu. Wiemy zatem, iż Słońce składa się z gorącej plazmy, a ta przypomina gaz, który jak każdy inny może się po prostu wypalić. Ziemia, jej ruch i byt zależy od Słońca i siły grawitacji. Gwiazda ta jest 109 razy większa od Ziemi, posiada masę 333 tysięcy razy większą i wytwarza energię na zasadzie fuzji jądrowej: łączy atomy wodoru w hel.

Co sekundę 4 mln ton masy Słońca zamieniają się w energię i naukowcy obliczają, że paliwa tego wystarczy na jakieś 6,3 miliardów lat (J. Sackmann, zob. Przyszłość Słońca). Jednak już za jakiś miliard lat intensywność świecenia Słońca podwyższy się o 10%, co przyniesie Ziemi podwyższenie temperatury do 1000 stopni C – wyparuje więc woda i świat ziemski, jaki znamy.

Wielki wybuch i kolejne etapy powstania wszechświata.

Wielki wybuch i kolejne etapy powstania wszechświata.

Czy zatem pęd do rozwoju, swoisty wirus napędzający ludzki rozum, ma swoją przyczynę i skutki? Owszem, dotarłszy do wiedzy o przyszłości Układu Słonecznego na podstawie obliczeń i badań, rozum prowadzi nas w kierunku eksploracji kosmosu. To może brzmieć dziwnie, naiwnie, prostacko, zarozumiale lub jak kto chce, ale nie ulega kwestii, że w swojej istocie przypomina odruch bezwarunkowy typu: ochrona gatunku ludzkiego. Potrzeba pewności przetrwania w sytuacji zagrożenia jest motorem napędowym „wirusa rozwoju”, który skłania ludzi do ciągłych badań, aby zdążyć przed zagładą. Wprawdzie do zmian skutkujących wyginięciem życia na Ziemi jeszcze sporo czasu, ale droga do poznania możliwości przetrwana na innych planetach typu Mars czy księżyce Saturna, Jowisza bardzo odległa.

Ludzki mózg musi wykonać jeszcze wielką pracę, aby rozwiązać zadania dzisiaj niewykonalne. Poznawanie kosmosu jest krokiem we właściwą stronę. Informatyzacja, robotyzacja i prace nad sztuczną inteligencją także wspomagają postulat ratowania życia Ziemi. Wygląda na to, że „wirus rozwoju” to jeden z nielicznych pożytecznych bakcyli niosących nadzieję przetrwania.

Oczywiście poza zagrożeniami płynącymi z wiedzy o kosmologii ludzki rozum dostrzega też niebezpieczeństwo samounicestwienia gatunku ludzkiego i życia na Ziemi. Wyścig zbrojeń, terroryzm, ekologia, ochrona zdrowia to problemy ważne, ale patrząc racjonalnie na wagę wydarzeń, każda zmiana może wyjść ludziom na dobre, bo będzie dynamizować rozwój nowych technologii także kosmicznych.

Dla przetrwania gatunku ludzkiego i wyniesienia go poza strefę rażenia wypalającej się gwiazdy, ginącego Układu Słonecznego wystarczą zamrożone zarodki i roboty, które będą potrafiły w odpowiednim środowisku dokonać cudu stworzenia, czyli implementacji materiałów genetycznych. Ewakuacja na inne planety nie musi i chyba nie będzie wyglądać jak wycieczka zagraniczna lub emigracja. Na dzisiaj ludzkość stać na wysłanie kilku kapsuł czy sond z materiałem genetycznym, aby zabezpieczyć ślad istnienia gatunków żyjących na Ziemi. Być może za tysiące, miliony lat podróże kosmiczne staną się bardziej dostępne i ludzie z dumą stojąc na innej przyjaznej planecie, będą patrzeć na śmierć Ziemi? Aby do tego doszło, potrzebne jest podsycanie „wirusa rozwoju”, nie ma innego ratunku.