Wilczewski vs DeGale

  • 16 października 2011

Pojedynek posiadacza mistrzowskiego pasa EBU – mistrza Europy – Piotra Wilczewskiego  (29(10)-2(1)-0) z Anglikiem Jamesemem DeGale’m (11(8)-1-0) był bardzo wyrównany. Sędziowie wskazali na DeGale. Wilczewski nie miał szans z sędziami i przegrał.

Walka przebiegała w różnorodnym tempie i żaden z zawodników nie zyskał przewagi. DeGale nie miał pomysłu na walkę, podobnie słabą taktyką wykazał się Wilczewski. Według punktacji sędziów wygrał Anglik: 114-114; 113-115; 113-115 dla DeGale. Również skłaniałbym się za 114:114, czyli za remisem ze wskazaniem na aktualnego mistrza EBU. Niepisane prawo boksu mówi, że jeżeli challenger staje w ringu z mistrzem, to musi „wydrzeć” (wyraźnie wygrać, najlepiej przez nokaut) mu pas, a nie uprawiać balet.

Wilczewski vs DeGale - niezasłużone zwycięstwo DeGale

Wilczewski vs DeGale - niezasłużone zwycięstwo DeGale

DeGale „tańczył na ringu” i zdominował dwie pierwsze rundy. Uczynił to jednak przy pomocy fauli: przytrzymywał Wilczewskiego, ściągał, bijąc w zwarciu i po komendach stop sędziego. Od trzeciej rundy walkę kontrolował już mistrz Wilczewski. W rundach 3-7 udowodnił i odkrył przed światem prawdę, że DeGale ma „szklaną szczękę” i trafienie prawym prostym niszczy Anglika. Niestety, chyba brak kondycji nie pozwolił Piotrowi „wyłączyć” rywala na dobre z tej nierównej rywalizacji.

Anglik był trudny do trafienia, zmieniał sposób walki z mańkuta na praworęcznego i dysponował większym zasięgiem ramion. Wilczewski największe straty przysparzał mu, gdy Anglik walczył jako mańkut. Polak dobrze schodził z linii ciosów i kontrował prawym prostym. Mimo iż miał krótszy zasięg, lepiej walczył na dystans niż w półdystansie, a w zwarciu zupełnie się gubił. Gdy jednak James zmieniał pozycję na tradycyjną, Piotr nadal schodził na prawo i przyjmował potężne razy, szczególnie mocnego lewego sierpa i prawego podbródkowego. Zawiódł sekundant i trener Wilczewskiego Andrzej Gmitruk, który tych prostych prawd nie przekazał zawodnikowi, nie zmieniał taktyki.

Nie było supremacji jednego zawodnika. Obaj walczyli poprawnie i zadawali tyle samo „niemal nokautujących” ciosów. Sposób walki Wilczewskiego nie przypadł do gustu sędziom, ponadto walka odbywała się w Anglii na terenie pretendenta, za nim też stał dorobek – DeGale to były mistrz olimpijski. Wynik w moim odczuciu niesprawiedliwy dla Wilczewskiego.