Wigilia czy Christmas?

Boże Narodzenie to przede wszystkim Wigilia – dzień postu i wieczór pojednania, wspólnota rodzinna i wyznaniowa. Jest jeszcze wszystko, co najlepsze na tym świecie: miłość, wzajemne zrozumienie, przebaczenie, otwartość, refleksja, radość, a także życzenia i wiara w przyszłość, pasterka, kulinaria i prezenty pod choinką…

Niestety, święta się komercjalizują i z imprezy rodzinnej stają się festynem (?). Mamy zatem Wigilię w przedszkolu dla dzieci, w przedszkolu dla rodziców i dzieci, Wigilię dla wspólnoty parafialnej, dla chóru, harcerzy, strażaków, Wigilię klasową, szkolną, zakładową, Wigilię biurową, sejmową, samorządową, dla członków koła łowieckiego, emerytów, rencistów, dla samotnych itd., wymieniać można w nieskończoność. Wszędzie na tego typu „Wigiliach” barszcz z proszku i chemicznie konserwowane w paczkach uszka, pierogi „do wyboru i koloru”. Szefowie „bratają się z ludem, robiąc robotnikom wielki zaszczyt”, właściciele firm chcą się przypodobać pracownikom i skracają im dniówkę (często też dodatki socjalne), a wszyscy przestrzegają zasady: „Tanio, szybko, krótko”, byle odhaczyć ten event.

Wigilia

Wigilia

Intymne chwile rodzinne zamieniane są na „spędy pracowników z przyklejonymi sztucznie uśmiechami”. Często zupełnie obcy, obojętni, nieznajomi a może i nielubiący się współpracownicy pod presją otoczenia zmuszają się do bycia razem, dzielenia się opłatkiem, składania życzeń itp. W taki sposób roztrwania się magię świąt i ich znaczenie. Przypomina to tendencje zachodnie, gdzie króluje hasło „Christmas” jako synonim festynów firmowych, święto komercyjne, aby nie powiedzieć handlowe. A propos – ponoć w grudniu handlowcy zarabiają tyle, ile przez cały rok!

Christmas wypiera polskie katolickie święta. W wielu szkołach w Polsce „przejęci nauczyciele” (dobrze, że przejęci) języka angielskiego (i nie tylko) organizują konkursy plastyczne o Christmas. Dzieci robią wystawy i oblepiają pracami ściany gabinetów, korytarzy. Na kolorowych plakatach instrukcje, jak to ten Christmas wygląda i co tam się na Wyspach i w USA robi, co się je, jak myśli w tym czasie i o czym? Nikt na językach obcych nie uczy dzieci polskich tradycji po angielsku czy niemiecku. Ponad milion Polaków wyemigrowało na Wyspy Brytyjskie, a tylko niewielki procent z nich potrafi Anglikom czy Szkotom opowiedzieć, jak wygląda Boże Narodzenie po polsku. Za to świetnie znają tradycje anglosaskie. Uczymy dzieci mimochodem, że Christmas jest OK a Boże Narodzenie nudy.

Od połowy listopada (koniec października?) uszy słuchaczy stacji radiowych bombardowane są przez różnego rodzaju anglojęzyczne „hity”, nawet sprzed 50-70 lat, które mają w tytule, refrenie czy choćby w treści „swojsko brzmiący” wyraz „Christmas”. Rozgłośnie prześcigają się w odnajdywaniu tego typu hitów z „dzwoneczkami” i „atmosferą świąteczną”. Niebawem terminy „Boże Narodzenie” i „Wigilia” znikną z polskich słowników na rzecz odmiany: „Christmas, Christmasu, Christmasowi” itd. Mamy przepiękne polskie kolędy, ale można je usłyszeć dopiero po świętach, dlatego że są związane z religią. Rozgłośnie radiowe nie mogą być religijne, nie wolno „puszczać polskich kolęd”, więc atakuje nas „Last Christmas”.

Przeniesienie świąt rodzinnych, intymnych, podniosłych, religijnych na „estradę świata”, do biur, urzędów, firm, na ulicę jako imprez państwowych czy firmowych skończy się źle dla tradycji.

Takie czasy. Niedługo będziemy „obchodzić” święta w sieci na jednym z wymyślonych portali typu christmas.com ze sklepami, wirtualnymi stołami, grami itd. Jeszcze kilka lat temu można by dodać: „z czatami”, ale po co prowadzić konwersacje, skoro wszyscy wiedzą, jakie trudne i nieznośne bywa życie, a radością nie ma z kim się dzielić w obawie przed zawiścią, nienawiścią, homofobią.