Weekend

Weekend / parodia komedii sensacyjnej / Polska 2011
Obsada: Paweł Małaszyński – Max, Michał Lewandowski – Gula, Małgorzata Socha – Maja, Paweł Wilczak – Norman, Jan Frycz – Komisarz, Antoni Królikowski – Malinowski, Piotr Miazga – Cygan, Tomasz Tyndyk – Jonny, Piotr Siejka – Szef, Andrzej Andrzejewski – Stefan i inni.
Scenariusz: Lesław Kaźmierczak
Reżyseria: Cezary Pazura

O fabule

W wielkim mieście działa kilka gangów i pospolitych przestępców. Największy z nich to prawdopodobnie Norman. Film rozpoczyna się, gdy ktoś zabija jego czterech ludzi i zabiera im walizkę pełną prochów. Na miejsce zbrodni przybywa Komisarz żądny wrażeń i „poważnej roboty”, zapewne nudzi się, rozwiązując przeciętne sprawy. W tym samym czasie Max i Gula, gangsterzy pracujący dla swojego Szefa, jadą na spotkanie z rosyjską mafią w sprawie odebrania zaległych pieniędzy. Niestety, prawdopodobnie tamci dogadali się z Normanem i chcą wykiwać Szefa. Dlatego dochodzi do strzelaniny. Max i Gula zabierają ze sobą na akcję Jonny’ego, syna Szefa, ale zostawiają go na czatach w aucie. Z rozmowy z Szefem Max i Gula dowiadują się, że „na mieście” pojawił się nowy akwizytor, który ma świetny towar do sprzedania. Jest nim kobieta…

Weekend - Max w swoim nowym mercu (foto - fimweb)

Weekend – Max w swoim nowym mercu (foto – fimweb)

PLUSY MINUSY
– wyrazistość postaci: Maxa, Guli, Normana, Komisarza, Cygana, Jonny’ego, Stefana.
– gra aktorska
– efekty specjalne
– pomysłowość
– trochę prawdy o życiu
– zdjęcia: brak przebitek plenerów
– muzyka – cisza czasami brzmi lepiej
– scenariusz: brak spójności kompozycyjnej
– gadulstwo postaci i ich język
Weekend - Gula, Max, Maja ich namierzyła

Weekend – Gula, Max, Maja ich namierzyła (foto – fimweb)

Język bohaterów

Kilka cytatów z dialogów:
Jonny do Maxa: „Zdymać kretynkę, to jak zwalić sobie konia” lub Jonny do Maxa: „Na razie Maxiu, a ciebie Gula zlewam zimnym moczem”;
Komisarz do Malinowskiego: „W krótkich słowach Malinowski: spadasz na niego jak chuj na Mariolę i jeb, resetujesz gościa”;
Stefan do Łysego: „Zaraz ci nasram do płuc i do końca życia będziesz miał nieświeży oddech” lub Stefan do Łysego: „Jeśli się mylą, to wpierdol i tak wygrywasz ty”;
Cygan do Maxa: „I to jest twój chujowy dzień Amigo”;
Komisarz do Malinowskiego: „Zamotany jak skurwysyn w dzień matki” albo „Wygrałeś talon, na kurwę i balon”…

Trudno ocenić język dialogów, bo że jest wulgarny, to fakt. Niestety, autorzy tylko przenieśli ten język na ekran, na amerykańskich produkcjach jest o wiele gorzej, ale się tego nie tłumaczy. A jednak jeśli robi się konwencję z przymrużeniem oka, należy też przymknąć oko na wierne odtwarzanie slangu bandziorów. Dlatego to minus filmu, ponieważ język wypada poza konwencję i dlatego razi.

Ocena subiektywna

Mam zastrzeżenie natury formalnej. Chodzi o deklarację gatunkową. Komedia sensacyjna (kryminalna) ma główny wątek oparty na pomyłkach i niedomówieniach, ułomności postaci, ich gapiostwie, przerysowaniu cech itd. vide „Różowa pantera” czy „Johny English”. Usuwa się z niej śmierć, kule, lejącą się krew i trupy, ponieważ to gatunek dla widzów 12+ i nie ma prawa epatować przemocą. W tym sensie „Weekend” jest pomyłką, ponieważ nie bawi i nie rozśmiesza, a śmierć i życie ludzkie jest tam bagatelizowane. Są tu sceny „wyjęte z marzeń” wielu mężczyzn, bo faceci chcieliby czasami postawić na swoim, przypier…lić jakiemuś typkowi spod ciemnej gwiazdy, stanąć w obronie słabszych, ale też lubią się podobać nastolatkom (Gula – kryzys wieku średniego?), dojrzałym kobietom i ewentualnie gejom (sceny w restauracji dla gejów). Mimo wszystko jednak nie da się zapomnieć, że Max i Gula to zwykłe cyngle, mordercy bez mózgów, którzy owszem biją prymitywnych zakapiorów, ale sami nie są od nich lepsi etycznie. Żałośnie przy nich wyglądają głowy mafii czy gangów. Ich Szef nie ma obstawy, jest fanem ogrodowych krasnali, a po jego posesji może chodzić każdy. Norman to psychopata zapatrzony w siebie, a obaj nie mają struktur, czyli ludzi (Maja wystrzelała wszystkich ludzi Normana?) i są karykaturami prawdziwych, tzn. znanych z innych filmów, gangsterów. Największym gangsterem jest Komisarz, każdego potrafi zresetować… Wszyscy razem niestety, stanowią zlepek nieudaczników i pozerów, są mało wiarygodni. Byliby z pewnością śmieszni i uratowaliby komediowość fabuły, gdyby nie zabijanie i język. Śmierć nie jest łatwo sparodiować, umieranie nie jest śmieszne, nawet szumowin. Nie jest śmieszny też zbyt poważny język bohaterów, w dodatku wulgarny.

Aktorstwo

Nic na to nie poradzę, że uwielbiam polskich aktorów (i aktorki) w świetnych scenach i dosadnych dialogach. Ratują ten film: Paweł Małaszyński – wiarygodny i rewelacja, Michał Lewandowski – doskonała kreacja, Jan Frycz – nic dodać, Piotr Miazga – (rola dla Michała Milowicza?) doskonale odegrana sylwetka i Andrzej Andrzejewski w roli psychopatycznego mordercy – rewelacja. O każdej z tych postaci można by nakręcić odrębny film kryminalny i ich gwiazdy mogłyby zaświecić jaśniej. Złożenie ich w jednym filmie to przesada, klęska urodzaju, a szkoda… Inaczej: Max jest doskonały, jego mocą jest język i działanie, tylko że Gula mu dorównuje, Jonny bije ich dowcipem na głowę, Komisarz inteligencją mimo grubiaństwa, Stefan i Norman zaciętością i okrucieństwem – dlatego widz nie bardzo wie, z kim ma się utożsamiać. Zupełnie nie wiadomo, kto jest dobry a kto zły? Mimo iż bohaterowie to ludzie „marginesu”, to jednak nieuniknione dla widowni jest dzielenie bohaterów na sympatycznych i mniej sympatycznych. Tutaj wszyscy są sympatyczni, nawet morderca Stefan, ponieważ potrafi podporządkować sobie ulicznych bandziorów i na jego widok po prostu „spieprzają”.

Cezary Pazura

Weekend - Cezary Pazura w nowej roli rezysera

Weekend – Cezary Pazura w nowej roli rezysera (foto – fimweb)

Jako reżyser stanął na wysokości zadania tylko częściowo, „wypuścił z ręki” konwencję. To debiut tego wielkiego aktora za kamerą i nie chciałbym się nad nim pastwić. Wszystkim widzom dla konfrontacji po obejrzeniu „Weekendu” polecam „Amerykanina”, aby porównali narzędzia, jakimi dysponuje reżyser i scenarzysta. Nadmiar myśli i akcji może filmowi zaszkodzić, ponieważ prowadzi do chaosu. Amerykańska szkoła filmowa wychowuje „od wieków” scenarzystów na obserwatorów jednego bohatera lub dwóch głównych postaci na ekranie. Nudnawy i tandetny „Amerykanin” ma jednak czytelne ramy kompozycyjne i widz doskonale wie, czego można się spodziewać. Ponadto, co nie jest bez znaczenia dla scenariusza, tam gra gwiazda i reszta nie może brylować ponad nim, „wychodzić przed szereg”. „Weekend” w tym sensie to same gwiazdy i z trudem domyślamy się, że prawdopodobnie najwięcej zdjęć i dubli nakręcono z Małaszyńskim, być może to on miał kontrakt gwiazdorski? My, widzowie, nie mamy się domyślać, to ma być widoczne na ekranie i nie można z tym dyskutować. Nasi scenarzyście w ostatnich latach, a za nimi także reżyserzy uparli się, aby pokazać bogactwo akcji i komentarzy, wątków pobocznych, a muzyka wciąż musi w tle grać.

Bez wątków: miłosnego Guli, Maxa, Jonny’ego, bez wątku gejowskiego, mordobicia w dyskotece, pubie u przyjaciela Maxa, bez Mai jako dawnej dziewczyny Maxa, bez Cygana i jego kompanii, bez Czeskiego i jego chemika ten film byłby bardziej wiarygodny. Na przykład: w scenie walki z mafią w dyskotece Max i Gula dobrze sobie poradzili, ale w filmie reżyser pokazał też reakcje tłumu ludzi, chcą nieść pomoc pobitym, dzwonić po pogotowie itp. W scenariuszach made in USA nie ma zdania lub sceny, która nie wiąże się i nie wpływa na główny wątek i życie głównych postaci obecnych na ekranie przez 90% czasu trwania filmu.

Jest wiele scen w „Weekendzie”, które mogłyby być „mocne” i stanowić cenny element dla wielu innych obrazów – ale tutaj „robią za tłum”. Miała być komedia sensacyjna (kryminalna), a wyszła parodia komedii sensacyjnej, czyli jak nie powinno się robić komedii sensacyjnych. Następny film C. Pazury z pewnością będzie lepszy od „Weekendu”. Kilka treatmentów jest na mojej stronie, polecam też dla odmiany serial komediowy „Córeczki”.

Za aktorstwo i debiut reżyserski mojego ulubionego aktora