Film/romans/2010
Obsada: Amanda Seyfried – Savannah Lynn Curtis, Channing Tatum – John Tyree, Richard Jenkins – Tyree, ojciec Johna, Scott Porter i inni.
Reżyseria: Lasse Hallstrom
Scenariusz: Nicholas Sparks, Jamie Linden
Zdjęcia: Terry Stacey
Muzyka: Deborah Lurie
Akcja obrazu rozpoczyna się przed pamiętnym rokiem 2001, gdy John zaciąga się do służby w US Marines. Jest młodzieńcem z przeszłością wojownika i rozrabiaki. W rodzinnym nadmorskim miasteczku ludzie pamiętają jego wyczyny i wolą schodzić Johnowi z drogi. Podczas urlopu w domu, na plaży poznaje ładną dziewczynę o imieniu Savannah. Dla ratowania jej torebki skacze z molo w niebezpieczną głębię. Pojawia się między nimi nić sympatii a w ciągu dwutygodniowej znajomości poważne uczucie.

John i Savannah w chwili poważnej rozmowy
Gdy John musi opuścić Savannah, obiecują sobie, że codziennie lub jak najczęściej będą do siebie pisać listy. Młodzieniec wyjeżdża na misję daleko od kraju, nie ma tam internetu i rzadko mogą do siebie dzwonić. Ich listowna miłość rozkwita i ten wątek najbardziej mi się spodobał. Film jest hołdem oddanym sztuce epistolografii, czyli pisania i czytania listów. Dla młodego widza to świat całkowicie egzotyczny. Autentyczne są sceny, w których oboje zakochani biegają do skrzynek pocztowych w oczekiwaniu na listy. John pomimo służby, wszelkiego rodzaju niebezpieczeństw, psychicznego stresu i groźby utraty życia, zapomina o świecie. Bierze udział w patrolach i akcjach bojowych, ale jego uwaga skupiona jest na czytaniu i pisaniu listów. Miłość pochłania go całkowicie.
Często ludzie będący obok siebie nie kochają się tak mocno, jak John i Savannah. Mimo iż dzielą ich tysiące mil, to podczas pisania i czytania listów są razem, blisko siebie i ich miłość rozkwita. Słowo jednak ma moc, o czym zapomina współczesny młody widz wychowany w kulcie internetowych komunikatorów i ikonek wyrażających różne stany uczuć bez słów. Młode pokolenia nie rozmawiają ze sobą, tylko się wzajemnie informują, czytajmy: pozdrawiają, aby „odlecieć” – kliknąć na inne, ciekawsze strony, gdzie czekają na internautów większe rozrywki niż dialogi z innymi ludźmi, z którymi wiąże nas chwilowa znajomość.
Drugim zasadniczym i dobrze eksponowanym wątkiem filmu są więzi pomiędzy ojcem i synem. John pochodzi z rozbitej rodziny, wychowywał go ojciec, bo matka odeszła od nich. Z przykrych wspomnień chłopca wynika, iż przez 15 lat opuszczony mąż nie wiedział, w jaki sposób ma powiedzieć o tym synowi, aby go nie urazić. Któregoś dnia John kupił w budce loda. W reszcie za loda otrzymał nieznaną mu monetę. Razem poszli do numizmatyka, a ten orzekł, że chętnie da za nią 20 dolarów. Senior Tyree zdecydował poszukać innego specjalistę co do tej pasji. Prawdziwa wartość monety wynosiła 4 tysiące dolarów, ale kolekcjoner poradził, aby monety nie sprzedawać, ale pozostawić w rodzinie i przekazywać z pokolenia na pokolenie. Tak rozpoczęła się przygoda Tyree’ego i jego syna z kolekcjonowaniem monet. Temu zajęciu oddawali się razem z wielką pasją.
„Wciąż ją kocham” to współczesna wersja „Przeminęło z wiatrem” (1939). Urzeka spokojem i monolityczną niemal postawą głównego bohatera. Tak mocne uczucie, jakie zakwitło pomiędzy Johnem i Savannah to dzisiaj zjawisko wyjątkowe. W dodatku wiara w miłość, oddanie drugiej osobie, uczciwość i wierność partnerce po prostu zachwyca. Film nawiązuje też do współczesnej historii USA, prowadzonych działań wojskowych w Afganistanie i innych (wielu) miejscach globu. Pokazuje także solidarność narodu amerykańskiego w obliczu ataku terrorystycznego z 2001 roku, a także męstwo, odwagę i patriotyzm młodego pokolenia chętnego do walki za ojczyznę i pokój na świecie. Na szczęście wątek ten nie zdominował fabuły.
Film godny polecenia także ze względu na świetne kreacje aktorskie pary gwiazd, doskonałą, oscarową grę drugiego planu w osobie Richarda Jenkinsa. Ostatni raz podziwiałem go w „Spotkaniu” (2007), gdzie grał wykładowcę, profesora, dojrzałego po przejściach mężczyznę, który poszukiwał siebie i nowych pasji jako celów życiowych.