Bohaterem ćwierćfinałów RPA 2010 zostały Niemcy jako drużyna. Strzelić 4 gole Argentynie to naprawdę doskonały wynik. Niemcy z Klose i Podoslkim, Mullerem i Oezilem to prawdopodobnie skład na miarę finału. Wydaje się, że w półfinale z Hiszpanią są faworytem. Z kolei w innym ćwierćfinale Holandia „odprawiła” do domu Brazylię, monopolistę i największego kandydata do finału na każdym mundialu.
Piłkarze Holandii pokazali, że potrafią przebudzić się i naprężyć mięśni, bo po pierwszej połowie zapowiadało się nawet wysokie zwycięstwo Brazylii. W półfinale zmierzą się z Urugwajem, któremu udało się pokonać Ghanę.
Mecz Urugwaj-Ghana nie zachwycił. Ciągnął się wręcz jak przysłowiowe „flaki w oleju”, a zakończył remisem 1-1. Potem była dogrywka. Dramat zaczął się w 120 minucie, dosłownie na moment przed końcowym gwizdkiem sędziego. Luis Suarez wybił ręką piłkę z bramki i dostał czerwoną kartkę, ale… Stał się wielkim bohaterem, ponieważ chwilę później egzekwowany rzut karny nie zmienił rezultatu meczu. Zawodnik Ghany, Asamoah Gyan trafił w poprzeczkę! Konkurs rzutów karnych wygrał… Urugwaj. Brawo!
Tak więc gdyby nie ręka Suareza, Ghana wygrałaby mecz ćwierćfinałowy 2-1 i Urugwaj odpadłby. Nie jest więc dziwne, że w ojczyźnie okrzyknięto Suareza bohaterem narodowym. FIFA odsunęła go od półfinału, który może być dla drużyny z Ameryki Południowej bardzo ciężkim lub ostatnim meczem w turnieju.
Jeśli jednak Diego Forlan poprowadzi kolegów do zwycięstwa w półfinale z Holandią, czego mu serdecznie życzę, Luis Suarez pojawi się w finałowym spotkaniu. Niezależnie jednak od wyników Urugwaj zachwycił. Jest drużyną, nie zlepkiem gwiazd, chociaż Suarez jako zawodnik Ajaxu lub Forlan jako zawodnik Atletico Madryt mogliby zadzierać nosy do góry jak Messi, Ronaldo, Tevez czy Kaka. Wiadomo, czym by się to skończyło: samolotem do domu, jednym kursem z Brazylią i Argentyną.
Urugwaj ma powody do dumy. Jako państwo jest wtłoczony pomiędzy Brazylię a Argentynę, dwa wielkie kraje i prawdopodobnie cierpi na poczucie niższości. W dodatku otrzymał niepodległość od tych dwóch amerykańskich mocarstw w XIX wieku. Mimo to jednak wiarę w zwycięstwo, w tradycje piłkarskie mają w Urugwaju ogromną, w końcu dwukrotnie byli mistrzami świata (1930, 1950)! Polska też ma tradycje, dwa razy trzecie miejsce (1974, 1982) i ambicje. Różnimy się od Urugwaju „tylko” tym, że Polaków jest na całym świecie około 40 milionów więcej niż Urugwajczyków (jest trzy miliony?). Pomimo to reprezentacja Polski nie zakwalifikowała się do finałów, podczas gdy Urugwaj już jest w czwórce najlepszych drużyn świata! Zresztą ma 12 występów na mistrzostwach, Polska „aż” 7. Nie musimy im zazdrościć…
Tylko kilku zawodników drużyny narodowej Urugwaju gra na co dzień w klubach swojej ojczyzny. Pozostali zasilają składy drużyn od Turcji i Włoch, po Portugalię i Anglię, Chile i Argentynę.
Pytanie lekko ironiczne: dlaczego kluby europejskie pędzą do Urugwaju po „narybek”, a nie gdzieś bliżej… na przykład do Polski?
Może za 15-20 lat pojawimy się na mundialu, ale będzie to całkiem inne pokolenie młodzieży, o ile nie podkupią ich Niemcy czy Anglicy. Póki co trzymam kciuki za finał Niemcy – Urugwaj, czyli liga niemiecka kontra reszta świata? Holandia dwukrotnie była wicemistrzem świata (1974, 1978) i niech tak zostanie. Oczywiście, nie życzę Holendrom źle, wygrali wszystkie dotychczasowe mecze na turnieju, zapracowali na ten półfinał, ale Urugwaj zagra jak Paragwaj z Hiszpanią, bez kompleksów i respektu. Różnica będzie jednak taka, że we wtorek Holandia minimalnie przegra. Wygra także drużyna solidna, która przechodziła swój kryzys z Ghaną i ma to już za sobą. Trzymam kciuki za Urugwaj i życzę Suarezowi bramki w finale, Urugwajczykom radości ze zwycięstwa.