Transporter: nowa moc

Fanów talentu aktorskiego Jasona Stathama (48l.) zaskoczyła wieść, iż w „Nowej mocy” – kolejna odsłona „Transportera” – w głównej roli pojawi się zupełnie ktoś inny. Wielka szkoda i strata, bez Stathama film był skazany na porażkę i rzeczywiście coś nie wypaliło. Widocznie rynek mediów, główny sponsor – Audi? – zażyczył sobie, aby wziąć kogoś młodszego, kto przyciągnie najmłodsze pokolenia do kin. Wybór padł na Eda Skreina (32l.), dlaczego nie jakiegoś nastolatka? Byłby niewiarygodny, bo potrafi kręcić kierownicą czy też ze względu na umiejętności z zakresu sztuk walki?

Ed Skrein jako bohater Frank Martin znany z poprzednich trzech części nie zachwycił. Ogromny wpływ na to miał scenariusz, w którym Frank nie jest w centrum akcji, ale został zmarginalizowany. W zasadzie ma w filmie dwa, może trzy ważne wejścia, a w pozostałych, cóż, jest tylko kierowcą „wypasionej bryki”, nic więcej. Niestety, trójka scenarzystów Bill Collage, Adam Cooper i Luc Besson napisali kolejny odcinek: „Aniołków Charliego” (2003) a nie „Transportera”. Zatrudnione piękne aktorki (modelki?) „grające” wykorzystywane do prostytutucji dziewczyny miały plan zemsty i go realizowały, wykorzystując tylko Franka niczym taksówkarza. Czyli, niestety, transporter i jego umiejętności zostały zepchnięte na plan drugi. Skojarzenia z francuskim ciemnoskórym taksówkarzem z serii „Taxi” (1998 – 2004) są jak najbardziej uzasadnione z racji udziału w produkcji Luca Bessona – scenarzysty, który „maczał palce” w projekcie „Taxi” i „Transporterze”.

transporter_01

Aż wierzyć się nie chce, że 10 par rąk i 10 par nóg plus pałki może przegrać z Frankiem Martinem…

Miała być kolejna przygoda Franka Martina, ale coś nie wyszło. Gdy w „Nowej mocy” Frank próbuje się rozkręcić – rozpędzić audicę, na przeszkodzie stają piękne panny i ich cele. Mają wobec niego swoje plany, w dodatku jako zakładnika biorą jego ojca, emerytowanego pilota rozsiewającego wokół siebie feromony działające na płeć piękną jak płachta na byka. Odgrywający tę rolę Ray Stevenson I (51l.) zdominował sceny, w których obaj bohaterowie pojawiają się równocześnie na planie. Na dodatek charyzmatycznie wypadli odtwórcy pozostałych ról czarnych charakterów, co praktycznie zniszczyło wcześniej wypracowaną konwencję. Frank nie musi jechać z ładunkiem, więc nie ma też przestrzeni i krajobrazów.

Aniołki...

Aniołki przyćmiewają akcję filmu, który z przygodowego przechodzi w kino zemsty.

Ogólnie rzecz biorąc, najnowszy „Transporter” to „film zemsty” a nie „kino drogi”, akcja wygrała z przygodą. Zaletą obrazu są piękne aktorki i przystojni aktorzy, zdjęcia, super auta – niemiecka audica. A, i jeszcze momentami podobieństwo Eda Skreina do tenisisty Jerzego Janowicza – to też atrakcja dla polskiej widowni. Z powodu zatem zagubienia konwencji dzieło Camille’a Delamarre’a należałoby ocenić niżej niż poprzednie odcinki ze znakomitym Jasonem Stathamem. Fanom serii pozostaje wysłać do producentów protest, aby nie zamieniali „męskiego kina” w komedię z „Aniołkami Charliego” w roli głównej. Mężczyźni wolą oglądać walkę o kobiety niż z kobietami.

Aniołki Charliego/Taxi - tylko 5/10