Toksyczni dziadkowie i ich wnuki

Dziadkowie nie mają tendencji do bycia toksycznymi sami z siebie (są wyjątki), ale nadużywanie ich dobroci prowadzi do swego rodzaju odruchów obronnych. Mają „nawroty mentorskie” wobec swoich dorosłych dzieci wtedy, gdy ich obecność u dziadków jest intensywna. Przypomnijmy, dziadkowie to rodzice, którzy spełnili już swoje obowiązki. Pałają miłością do wnuków, ale to nie oznacza, że przyjmują z radością obowiązki opiekuńcze nad nimi i… ponownie nad całą rodziną.  Zadania te są łatwe dla ludzi młodych, bardziej mobilnych, zdolnych do poświęceń, szybciej regenerujących siły. Dlatego natura „zamyka ludziom młodym oczy miłością”, aby kierowani instynktem szybko rozmnażali się, bowiem „zegar biologiczny tyka” – w cudzysłowach slogany, które zawierają w sobie wiele prawdy o życiu. W dodatku wielu dziadków i babć w wieku lat 40+, 50+ cieszy się na myśl o wolności od obowiązków wobec dzieci, ma plany na przyszłość, niezrealizowane z powodów rodzinnych cele. Chcieliby iść za głosem zainteresowań, ale nie mogą, bo trzeba znów zacząć dbać o „dom” – dorosłe dzieci i ich latorośle. I jak tu nie być toksycznym, trującym, męczącym dla otoczenia, sfrustrowanym, „upierdliwym” i wkurzonym?

Wakacje przez lata u dziadków, święta u dziadków, weekendy u dziadków, z dziadkami na spacer, do dziadków z problemami i tajemnicami, aż w końcu u wnuków muszą pojawić się zdania artykułowane głośno i wyraźnie: „Mamo, babcia lepiej gotuje”, „Tato, nie słuchasz dziadka, on ma rację”, „Ty nic nie wiesz o mnie, więcej wie dziadek”, „Nie potraficie podjąć żadnej decyzji bez dziadków”, „Zadzwonię do babci, ona lepiej mi poradzi, co ubrać na pierwszą randkę” itd.

Zdania tego typu wypowiadają zbuntowane nastolatki, gdy chcą zaznaczyć swoją niezależność, a często bywa, że pragną ukarać rodziców za całe dzieciństwo bez nich. Byli nieobecni w życiu dzieci, robili karierę, zajmowali się swoimi sprawami, leniwie wykorzystywali dziadków itp. W normalnych okolicznościach ów bunt dorastający młodzi ludzie kierują wobec osób spoza rodzinnego kręgu. W tym przypadku czują większą więź z dziadkami niż rodzicami i dlatego nie żałują im goryczy. To nie jest miłe słuchać od własnych dzieci słów krytyki i roszczeń, wyrzutów sumienia, dlatego wiele matek i ojców znajduje „prosty sposób”, aby tego uniknąć.

Młodzi i niedojrzali rodzice w „poczuciu krzywdy” doznawanej od toksycznych dziadków pełniących za nich rolę rodziców dla wnuków sami stają się toksyczni. Przekierowują uwagę nastolatków na dalszych członków rodziny i osoby postronne. Dostają „więc po głowie” wujki, ciotki, kuzyni, sąsiedzi, politycy, celebryci, pani z piekarni, hydraulik i wszyscy inni – ponieważ toksyczni rodzice w takich sytuacjach muszą się dowartościować. W wielu polskich domach dzieci często słyszą same oceny negatywne typu: „Ten wujek jest durny”, „Tamta ciotka jest głupia”, „Ten pan to kretyn” itp. Nie ma większej różnicy między takim wychowaniem dzieci a tresurą psów obronnych. Zarówno dziećmi jak i psami toksyczni rodzice „szczują otoczenie”, mówią, kogo „gryźć” i na kogo „szczekać”. I dzieci w swojej naiwności i nieświadomości: gryzą i szczekają wszystkich wskazanych oprócz dziadków.

Toksyczni dziadkowie potrafią dominować nad dziećmi, pomimo że okres ich wychowywania nieodwołalnie minął. Pojawiły się wnuki, zaczęły już mówić, formułować własne kryteria wartości, ale w obecności dziadków doznają mylnego wrażenia, iż to nie oni, lecz ich rodzice są socjalizowani i wychowywani przez dziadków. Siedząc przy stole u dziadków, słyszą uwagi kierowane do rodziców: „Dlaczego nie byłeś w…”, „Czy tobie trzeba pięć razy powtarzać…”, „Nie masz racji…”, „Chyba oszalałeś…” lub wręcz zdania wartościujące typu: „Do reszty zgłupiałeś, po co ci…”, „Zawsze miałem wątpliwości czy zrozumiesz…”, „Nic się nie zmieniłeś, nadal zachowujesz się jak…”, „Z tobą nie można normalnie porozmawiać…”, „Głupio myślisz, dlatego…”.

Najbardziej mylące i niezrozumiałe dla dzieci są zdania kończone przez dziadków puentą typu: „Zrozum, chodzi o twoje dobro”, „Wybacz, ale mówię to dla twojego dobra”, „Chodzi przecież o szczęście twoich dzieci”, „W ogóle nie pomyślałeś, jak to się źle skończy dla ciebie i twojej rodziny”. Wnuki niewiele rozumiejąc z tego typu dyskusji dorosłych, zapamiętują, że dziadkowie mają rację, są mądrzejsi i troszczą się o rodzinę.

Dlaczego niektórzy rodzice wyzbywają się obowiązków, przyjemności, misji bycia rodzicami w weekendy, świątki, piątki, wakacje i ferie? Powodów jest wiele, jak wiele jest ludzkich charakterów i sytuacji życiowych. Do najważniejszych należą np. bieda: nie mają na chleb, więc chodzą do dziadków najeść się za darmo; wygoda: nie chce się im gotować, sprzątać, więc robią to dziadkowie; ekonomia: rodzice są na dorobku, a dziadkowie jeszcze pracują lub mają emerytury większe niż oni pensje; wyrachowanie: boją się, że nadmiar pieniędzy dziadkowie przeznaczą na inne cele, np. wyjazd na wakacje czy prezenty dla innych wnuków; bariera intelektualna: nie mają pojęcia, co robić, o czym rozmawiać z dziećmi, jak je wychowywać; rozpad więzi: ojciec i matka nie potrafią być ze sobą, nie mają tematów do rozmów, nie prowadzą życia intymnego, nie mają pasji itp. Jak by nie patrzeć, są to także rodzice wyzuci z empatii i egoistyczni, ponieważ niszczą życie prywatne dziadków.

Dziadkowie nie są niewolnikami toksycznych rodziców.

Dziadkowie nie są niewolnikami toksycznych rodziców.

Czynni zawodowo dziadkowie mają prawo do swego prywatnego życia i planowania różnych działań. Niestety, niesamodzielne dzieci pozbawiają ich radości życia, obarczając odpowiedzialnością za wychowanie wnuków. Dlatego też bardzo często z ust dziadków pod adresem dzieci, w obecności wnuków padają opinie: „Rodzice mogliby lepiej o was zadbać…”, „Namówcie rodziców, aby zabrali was na wakacje…”, „Dlaczego nie powiecie rodzicom, aby…” i inne tego typu podpowiedzi sfrustrowanych dziadków. Kochają wnuki, ale mają też prawo do odpoczynku, bo swoje obowiązki rodzicielskie już dawno wypełnili. Im większa frustracja dziadków, tym większy żal wypowiadany w obecności innych dzieci: „Ta wasza siostra wciąż podrzuca nam swoje dzieci…”, „Byli w niedzielę na obiedzie, znowu narzekali…”, „Nie mam nic do wnuków, ale twoja siostra i szwagier to po prostu żarłoki…”, „Nie dość, że nażarli się, to jeszcze zabrali wałówkę na cały tydzień…”, „Oni nas niedługo puszczą z torbami…”, „Twoja siostra mogłaby w końcu iść do pracy, ale woli przyjeżdżać na gotowe…” itd.

Rodzice pasożytniczo żerujący na miłości dziadków do wnuków wtłaczają swoim dzieciom do głowy różne uzasadnienia tego, że praktycznie całe dzieciństwo dzieci spędzają u dziadków. Najpierw argumentem jest tęsknota dziadków za wnukami: „Jedziemy do dziadków, bo bardzo za wami tęsknią…”, potem zdanie: „Babcia i dziadek potrzebują naszej pomocy, bo sami sobie nie radzą” a na koniec, gdy wnuki to już dwudziestolatkowie: „Musimy się nimi opiekować, bo niewiele im życia zostało”. Szantażowanie dzieci śmiercią dziadków powoduje, iż wnuczki w dobrej wierze wysyłają do kuzynów, wujków, z którymi nie utrzymują kontaktów sygnały typu: „Droga kuzynko, chciałem Cię zapytać, dlaczego nie odwiedzasz babci? Przecież ona może w każdej chwili umrzeć…” – tak jakby wnuczek nie mógł umrzeć przed babcią lub jakby obecność kuzynki mogła zatrzymać śmierć; „Droga ciociu, babcia płakała w święta, bo nie było Ciebie przy stole wigilijnym” – a może płakała, bo miała już dosyć towarzystwa wnuczka i jego rodziców pasożytów, tęskniła za innymi swoimi dziećmi? Trudno powiedzieć, w każdym razie z czasem toksyczne relacje dziadków z „namolnie” odwiedzającymi ich dziećmi i wnukami rozlewają się toksyną na całą bliższą i dalszą rodzinę, powodując całkowity rozpad więzi. Dziadkowie skupiając się na jednych wnukach, zapominają o pozostałych, co zawsze działa destrukcyjnie.

Toksyczne rodziny to takie, w których dziadkowie przejmują rolę rodziców, rodzice przejmują rolę nastolatków, kolegów i powierników swoich dzieci, chcąc do nich dotrzeć, imponować im, zdobyć autorytet i utrzymać go jak najdłużej. Wnuki wychowane przez dziadków zmuszonych do przejęcia roli rodziców zachowują się jak koledzy ciotek, wujków, a w stosunku do kuzynów przybierają pozycję autorytetów i wyroczni. Wydaje im się, że „pozjadali wszystkie rozumy”, ale są naiwni młodością, w ostateczności śmieszni i żenujący szczególnie wówczas, gdy przybierają pozę mentorów na wzór dziadków, bywają mądrzejsi od matki i ojca, w zasadzie zarządzają domowymi zasobami ludzkimi.

Wystarczy chwila przebywania w takiej rodzinie, aby zauważyć, że rodzice to dzieci, dzieci dziadkowie, a dziadkowie autorytet w czystej formie – tak odbierają je wnuki. Zamiana ról wygląda bardziej groteskowo lub żałośnie, gdy na pytania wujków czy ciotek do rodziców, odzywają się wnuki głosem dziadków. Przypisując sobie ich autorytet, uważają siebie za organ decyzyjny. Pół biedy, gdy wnuki mają po 30 lat, gorzej, gdy świat rodzinny zdominują 12-13-latkowie o pojmowaniu świata jako mieszance grochu z kapustą. Dla członków dalszej rodziny odwiedzającej dziadków z ich „oczkami w głowie” to wątpliwa przyjemność. Czego się nie mówi, wszyscy obserwują reakcję wnuków zasiadających na czołowych miejscach za stołem. Jeśli akceptują ciotkę, wujka, kuzyna, kuzynkę, sąsiada, sąsiadkę, program TV, politykę  wybranej partii itp., zyskuje to akceptację domowników.

Toksyczne (wobec swoich rodziców i dalszej rodziny) wnuki przejmują zarządzanie domem i podporządkowują sobie rodziców, gdy dziadków „mają już dawno w kieszeni” z racji wieloletniej wyznawanej miłości do nich. To nie jest normalne, ale w wielu polskich domach rządzą dzieci, którym się wydaje, że posiadły wiedzę dziadków, gdyż poświęcili im lata życia. Na dodatek wierzą w miłość rodziców do dziadków i uważają, że pozostali członkowie dalszej rodziny także powinni ich kochać. W wielu przypadkach tak nie jest, szczególnie wtedy, gdy dziadkowie byli dawniej toksyczni. Jest wielu dziadków i babć, którzy dopiero patrząc na wnuki, dojrzewają do bycia „głową rodziny”. Niestety, o wiele za późno. Patrzący na ich doskonałe relacje z wnukami dorosłe dzieci nie mogą uwierzyć, że to ci sami ludzie, którzy dawniej ich wychowywali, a raczej „hodowali” – karmili i ubierali, byli nieokrzesani, zacofani w postrzeganiu świata, a także np. agresywni czy uzależnieni.

W konfrontacji z dalszą rodziną dorosłe wnuki wyglądają na „napuszone monstra” – są po wieloletnim praniu mózgów – zajmują stanowiska seniorów rodu, przejmując wzorce zachowań dziadków. Dlatego zwracają uwagę rodzicom: „Jak mogłaś zapomnieć o urodzinach babci?!” albo „Zrobimy to tak, jak dziadkowie nas uczyli”. Z kolei wobec dalszych ciotek i wujków wysuwają roszczenia płynące z ust dziadków typu: „Dlaczego nie odwiedzacie babci?” albo „Moglibyście umyć pomnik na cmentarzu, w końcu to wasi przodkowie tam leżą”. „Napuszone monstra” podniecone władzą nad matką i ojcem, manipulując nimi, wskazując kierunki wartościowania typu: „Tego kuzyna zapraszamy do znajomych na facebooku, a tego nie” i naiwni rodzice wykonują na ślepo rozkazy. Od lat to egoistycznie robią dla „szczęścia swoich dzieci”, a raczej po to, aby zagłuszyć własne sumienia, że nie mogli im dać tego, co dostają inne dzieci: ciepła rodzinnego, tradycji, zrozumienia, pomocy w szkolnym wieku, wzorców wartości, autorytetu na podwórku wśród grupy rówieśniczej itd.

Przekazywanie całej opieki nad dziećmi dziadkom kończy się całkowitym brakiem szacunku u dzieci, które przejawia się podporządkowaniem się im już w ich nastoletnim wieku, bo „one reprezentują autorytet dziadków”, wiedzą lepiej niż rodzice, a toksyczni dziadkowie wiele razy przy nich mówili: „Masz ojca głąba…”, „Twój ojciec jest rudy i brzydki, ja go nie lubię”, „Gdyby Twoja matka mnie słuchała, nie musiałaby dzisiaj zasuwać fizycznie…”, „Ile razy mówiłam Twojej matce, że…” itd. Dlatego też, jeśli rodzice decydują się oddać na całe lata dzieci na wychowanie dziadkom, muszą mieć świadomość potencjalnej „utraty dzieci” i być może skonfliktowania całej rodziny.

Polska młodzież obecnie nie ma wiele szacunku i nie szuka autorytetów wśród ludzi zbliżonych wiekowo do rodziców. Wybierają raczej pokolenie starsze. Potwierdzają to ostatnie wybory prezydenckie i fala zainteresowania bohaterami, patriotami z okresu II wojny światowej, o których młodzież słyszy z ust dziadków. Moda na akcenty patriotyczne wśród młodzieży, koszulki z nadrukiem Polski walczącej, z hasłami typu „red is bad”, ogromny szacunek dla żołnierzy wyklętych zapomnianych przez komunistyczne władze, niechęć do partyjniactwa i martyrologii ludzi styropianu (stanu wojennego) to generacyjny powrót do wartości dziadków. Wyraźny sygnał dla rodziców współczesnej młodzieży, że tak naprawdę nie mają wiele do zaoferowania dzieciom, co innego dziadkowie: „heroicznie” wychowywali i wychowują je, dzieląc się z nimi przez lata swoimi emeryturami, zawsze stawali w ich obronie i wspomagali ekonomicznie „rodziców nieudaczników”, którzy wciąż zarabiali za mało lub mieli awersję do pracy; dziadkowie przeżyli PRL i rządy totalitarne, a może nawet jako dzieci II wojnę światową i z tego powodu cierpieli lub brali udział w działaniach wojennych. Słowem dziadkowie to w pełni „Bohaterowie” przez duże „B”. Z kolei rodzice nie mieli czasu dla swoich dzieci, mimo to nie zrobili żadnej kariery, nie mają wykształcenia i są zacofani, bo „nie ogarniają” socjal mediów, boją się smartfonów, nadal z problemami dzwonią do dziadków, są niesamodzielni i żyją bez ideałów; często pomimo młodego wieku (30-45 lat) nie mają nawet własnych zębów, więc nie nadają się na „piedestały”. To bardzo krytyczny i surowy obraz rodziców, ocena, jaką wystawiają nastoletnie zbuntowane dzieci, ale także już dorosłe, po wielu latach potrafiące patrzeć na świat z dystansem.

Gdy dziadkowie spełniają ważniejszą rolę w życiu wnuków (dzieci swoich dzieci) niż ich rodzice, dochodzi do zatarcia właściwych ról i więzów. Wnuki na pierwszy rzut oka wydają się bardziej dojrzałe niż ich rodzice, bo mądrość i powagę (pozory) przejęli po dziadkach. Aż do śmierci dziadków patrzą na rodziców „z góry”, uważając się za mądrzejszych od nich. Historia zacznie się powtarzać, gdy swoje dzieci zaczną za często pozostawiać u dziadków, swoich rodziców, którzy tak naprawdę nie spełniali roli ich rodziców, a powierzali wychowanie dziadkom… Wielu ludzi dojrzewa do roli rodziców dopiero wtedy, gdy… zostają dziadkami – ale to zupełnie inny temat do rozważań.

Nie planuj życia dziadkom swoich dzieci, oni też mają prawo do intymności i marzeń. Im większą obarczasz ich odpowiedzialnością za swoje życie i życie ich wnuków, tym bardziej mogą stawać się toksyczni.

Ważne jest też wyczucie, że dzieci rosną i zachowania z dzieciństwa przenoszą w dorosłość. Dla przykładu lubią podsłuchiwać, co babcia czy dziadek robią w toalecie i komentować to bezmyślnie, śmiać się głośno, nawet rozpowiadać o tym w gronie znajomych na facebooku. Dziecięce śmiechy to zjawisko znośne, jeśli nie jest złośliwe. Gdy jednak kilkanaście lat później w taki sam bezmyślny, bezrefleksyjny sposób zachowuje się wobec dziadków 20-letni wnuk lub wnuczka, to już trąci złośliwością a czasem dewiacja. Jest też ogromna różnica w manifestowaniu miłości do dziadków przez 10 letniego wnuka a 25 letniego dojrzałego mężczyznę. Temu pierwszemu można wszystko wybaczyć, zrozumieć całowanie babci po rękach, masowanie jej pleców, wysyłanie listów, esemesów co pięć minut, bo „mamusia nauczyła syna opiekowania się babcią – babcia jest taka samotna…”. Gdy jednak podobnie postępuje 25-letni mężczyzna, reakcje otoczenia i komentarze mogą być różne. Czym innym jest bowiem wysyłanie dorosłego mężczyzny, aby zrobił babci zakupy czy umył okna, a czym innym wysyłanie kawalera – osiłka, aby masował babci nogi, plecy itp., naruszając w ten sposób sferę jej intymności. Rodzice powinni mieć rozum i wykazywać się większa czujnością niż ich dzieci, zakochane w dziadkach wnuki. Są rzeczy, których po prostu nie wypada robić, ponieważ narusza się sferę intymności obu stron. Dla przykładu: pierwsze spotkania z nagością płci przeciwnej, sferą intymną drugiego człowieka, powinno odbywać się w świecie rówieśniczym. Dorosłe wnuki nie powinny zatem wyręczać matek, ojców w pielęgnacji dziadków. Do opieki nad nimi rodzice powinni zatrudniać kogoś spoza rodziny. Takie rozwiązanie jest korzystniejsze dla komfortu psychicznego dziadków. To oni pielęgnowali wnuki, zmieniali im pampersy, byli autorytetami. W późnej starości z pewnością nie oczekują od wnuków większego zaangażowania w swoje życie fizjologiczne. W wielu sytuacjach mogą stać się opryskliwi lub agresywni, bo nie życzą sobie naruszani ich sfery intymnej, a z drugiej strony są bezradni wobec opiekujących się nimi dziećmi, wnukami.

Toksyczność dziadków wobec najbliższego otoczenia może brać się z niezadowolenia i frustracji. Nie tak wyobrażali sobie starość oraz zaangażowanie w niektóre ich problemy dzieci, a także wnuków. Generalnie widzą teraźniejszość jako pasmo błędów popełnionych przez dzieci w przeszłości, potrafią narzekać i artykułować je, jakby chcąc w swoisty sposób pokazać swoją miłość lub też rozgoryczenie. Dlatego często dojrzałe dzieci słyszą od swoich 70-80 letnich rodziców skargi typu „Mogłaś być lekarzem, ale…”, „Mówiłem ci tyle razy, żebyś wtedy zmienił pracę…”. Dostrzegając pewne niedostatki w życiu dojrzałych dzieci, np. problemy ekonomiczne, wracają do przeszłości, diagnozując przyczyny i umiejscawiając je w cechach charakteru najbliższych. Czasami i siebie obarczają winą za coś, czego nie dopilnowali.