Szpilka wraca do Polski

Po przegranym pojedynku Artura Szpilki (rocznik 1989) z Adamem Kownackim (r. 1989) w wadze ciężkiej pojawiło się wiele komentarzy odnośnie „Szpili”. Większość, na czele z trenerami (p. Z. Raubo) i komentatorami Polsatu bardzo krytycznie oceniła sposób, w jaki walczył i przegrał Artur. Dlatego Szpilka wraca do Polski, aby nad błędami popracować.

Nie można się zgodzić z pierwszą częścią negatywnej oceny. W kontekście całej kariery Szpilki należy stwierdzić, że to była jedna z najlepszych jego starć. Podobnie jak z D. Wilderem, tak i z Kownackim Artur radził sobie wyśmienicie technicznie. W porównaniu z walkami sprzed dziesięciu lat Szpilka wykonał ogromny skok naprzód. Jego byli i obecni trenerzy, tudzież promotorzy, powinni być dumni z tego, że ze zwykłego naturszczyka walącego po mordach jak popadnie Artur zmienił się w prawdziwego zawodnika wagi ciężkiej. Był zdecydowanie lepszy od swoich oponentów. Przegrał dwie walki, fakt, ale z bokserami z zupełnie innego świata kategorii ciężkiej.

Szpilka wraca do Polski

Szpilka z Kownackim przed walką (foto: polsatsport.pl)

Wilder i Kownacki to urodzeni wojownicy, których aktualnie wyszkolony Szpilka przeskakuje o jeden poziom. Natomiast Artur nie posiada mocnego ciosu jak inni ciężcy lub jest za wolny, aby go zadać, nie ma też tak odpornej szczęki i głowy, brzucha. Kilka razy trafiał obu, ale nie zrobił im większej krzywdy – jak miało to miejsce w walkach krajowych. W każdym razie Szpilka nie zasłużył na „wiadra pomyj” wylewanych na jego głowę. Zarzuca mu się tendencje do bycia celebrytą, „parcie na szkło” i aktywność w social mediach, niezasłużone zwycięstwo z Adamkiem, prostactwo poza ringiem, niedojrzałość, arogancję i… lista jest długa. Specjaliści chcieliby widzieć w pięściarzu biznesmena z wyższym wykształceniem, jakim jest np. Paweł Kołodziej. Polski wieżowiec, wzrost 193 cm w cruisser to ogromna przewaga nad rywalami, myślący, studiujący i od 2004 r. odnoszący pasmo sukcesów – 32 walki wygrane. Aż przyszedł 2014 r. i starcie z Denisem Lebiediewem. Nie pomogły nienaganne maniery i „wzorowe zachowanie”. Jeden potężny cios na szczękę, deski i Kołodziejowi (r. 1980) mówimy „do widzenia”, emerytura sportowa i nic nie da przejście do wagi ciężkiej. Dwa lata później Lebiediew (r. 1979) o pięściach z kamienia i ogromnych muskułach, obrońca Krymu, nie miał nic do powiedzenia w walce z młokosem Muratem Gassievem (r. 1993). Można? Można.

Boks to przede wszystkim refleks i szybkość, vide Michalczewski – elektryzował lewymi prostymi oponentów, wyprzedzając ich ciosy. Ale na pojedynek z Royem Jonesem Juniorem się nie odważył! Szpilka nie ma takiego celownika, ale potrafi uderzyć i technicznie jest coraz lepszy. Nikt tego nie widzi?!

Nagonka na Artura Szpilkę i same krytyczne uwagi to razy poniżej pasa, na które nie zasłużył. Dlaczego zlekceważył swojego rówieśnika Adama Kownackiego, opuszczał ramiona i wywalał język, robiąc durne miny? Za mocno obrywał, aby mógł myśleć racjonalnie. To był taki odruch bezwarunkowy, jeszcze z dawnych lat, walk z „kelnerami” mówiący: „Możesz mi skoczyć!” – i Kownacki mu pokazał miejsce w szeregu. Szpila chciał rozbawić przeciwnika, który bardzo poważnie podszedł do swojej ringowej roboty. Nie udało się. Adam jest z tego znany, że poza ringiem „baby face” i pączki zagryzane kiełbaskami, ale przed pojedynkiem i między linami to tytan pracy zamęczający rywala. Póki co nie znalazł się oponent niszczący jego szczękę, ale że istnieje taki, rzecz pewna. Artur popełnił błędy i wyciągnie wnioski. Jest młodym i perspektywicznym pięściarzem! Dla przykładu Krzysztof Diablo Włodarczyk wszedł już w tzw. „wiek chroniony” dla sportowców (r. 1981) l. 35+, a dopiero staje do walki o tytuł najlepszego w cruisser! O 10 lat za późno? – por. 24 letni Murat Gassiev!

Przyszłość Szpilki po powrocie do Polski jawi się optymistycznie. Chłopak odpocznie, bo prawdopodobnie żaden z polskich ciężkich nie jest w stanie mu zagrozić. Zimnoch (za stary!), Ugonoh (walczy za granicą), Wach (przejada majątek), podobnie emeryci: Adamek (pokonany), Saleta (tetryczeje w Tajlandii) czy Sosnowski (komentuje). Na polskich ringach bokserskich nie ma dla „Szpili” godnego przeciwnika i właśnie z tego powodu promotorzy próbowali na nim zarabiać w USA, choć to on samodzielnie rwał się za ocean, zaczepiał na fcb mistrzów. Dziwne, że nikt o tym teraz nie pamięta, a wszyscy mają żal do boksera za złe zachowanie także poza ringiem. Znaleźli się wychowawcy! Artur wykosi na polskim ringu każdego „ciężkiego” i będą go przepraszać, żeby nie uciekł do KSW, gdzie lepiej płacą.

„Szpila” – wychodź z USgymu i wracaj do Polski! Jest tu paru cwaniaków, których musisz za marny grosz „postawić do pionu”! Potem powalczysz o dolary! Masz dopiero 20 walk. Jeśli po kolejnych 10. nie zostaniesz mistrzem chociażby UE, osobiście napiszę paszkwil!