Święty Mikołaj nie istnieje

  • 17 listopada 2012

Święty Mikołaj nie istnieje. Ten baśniowy wyskakujący z komina, latający po niebie w saniach zaprzęgniętych w renifery i wiozący dzieciom na całym świecie darmowe prezenty to współczesny mit. Jego pierwowzorem był biskup z Bari, który lubił robić niespodzianki. Ktoś kiedyś zlepił te symbole razem, podchwycił to handel i stało się… Św. Mikołaj może być postrzegany jako symbol nieetycznych ludzkich działań zasadzających się na kłamstwie, drobnym, ale jednak oszustwie „wklejanym” do głów najmłodszego pokolenia.

Święty Mikołaj nie istnieje - prezenty kupują rodzice

Dzieci wierzą we wszystko, o czym mówią dorośli. Wychowujemy je w poczuciu szacunku do prawdy i negujemy kłamstwo. Nie uczymy pociech rozróżniać kłamstwa na właściwe, czyli zło w czystej postaci i na kłamstwo w dobrej wierze. To za trudne. Tym bardziej głupio rodzicom, gdy dzieci dorastają i pytają: „Tato, dlaczego przez lata robiłeś ze mnie głupka z tym Mikołajem?”. Pąsowiejemy, wstydzimy się, nie potrafimy uzasadnić kłamstwa niczym innym jak tradycją: „Nas też kiedyś okłamano”. Są tradycje mądre i głupie, sprawiedliwe i krzywdzące. Czczenie tej akurat wydaje się właśnie niemądre, a także krzywdzące rodziców i dzieci.

W zamożnych rodzinach, w których dzieci dostają wszystko „na zawołanie”, św. Mikołaj, aniołek czy zajączek jako autorzy niespodzianek to miła odmiana, ciekawa zabawa. Dla rodziców biednych to przykry obyczaj związany często z upokorzeniem i wyrzeczeniami. Gdy uda im się zaoszczędzić trochę pieniędzy i kupią wymarzony prezent świąteczny dla dziecka, aż przykre i krzywdzące wydaje się zrzekanie się „zasługi”, podziękowań dziecka, radosnych uścisków na rzecz fikcyjnych bohaterów.

Okłamujemy dzieci, wmawiając im, że rodzice nic dla nich nie robią, a najważniejsze prezenty dostają od „duchów”. Co złego by się stało, gdyby małe dzieci wiedziały, że tata i mama bardzo ciężko pracowali na te prezenty? Czy ktoś by na tym ucierpiał, gdyby dziecko zostało uświadomione, iż na komputer rodzice nie zdołali zarobić pieniędzy, wystarczyło tylko na nowe skarpety i po nowej piżamie dla każdego? Co w tym złego? Na kogo spada cały splendor wielkich świątecznych zakupów i prezentów? Dlaczego nie może on przynależeć do rodziców?

Choinkę kupują rodzice i prezenty także

– Tak, św. Mikołaju, czas na emeryturę – chciałoby się powiedzieć – bo wyrastasz na symbol największego oszusta, jakiego stworzyła ludzka wyobraźnia. A może św. Mikołaj i inne duchy (aniołki, zajączki, wróżki zębowe) zostały „poproszone o pomoc przez rodziców”, którzy nie mogli poradzić sobie z tak wielkim finansowym obciążeniem? Czy św. Mikołaj (i inni) ma zdejmować z rodziców odpowiedzialność za dziecięce niezadowolenie co do jakości prezentów? Czy to aby nie większa obłuda i oszustwo? Tak, bo dorośli zawsze mogą dziecku dać rózgę, czyli nic nie kupić.

W dodatku wcześniej inteligentnie mogą je sprowokować do złego zachowania lub postawić wymagania nie do spełnienia, jak autor wiersza „Zosia – Samosia”.

Małe dzieci biegają po domu, podniecone zaglądają pod poduszki, do szafek, szaf, kredensów, a w Wigilię pod choinkę, do skarpet itp. Ich miny świadczą o wielkim zaangażowaniu, tak bardzo im zależy. Czują, że zasłużyły na prezent(y). Nie ma w tym dziecięcym działaniu niczego wzniosłego, zabawnego  czy wartościowego. Po co więc tę tradycję podtrzymywać?

Bolesne, naprawdę, i poniżające ludzką godność jest słuchanie licytujących się matek, która z nich sprytniej „nabiła swoje dziecko w butelkę”.

Czy naśmiewanie się z dziecięcej naiwności może być zabawne? Dlaczego nie mówimy dzieciom, że oto obchodzimy dzień świętego Mikołaja i na pamiątkę tego dobroczyńcy wręczamy sobie upominki, słodycze itd.?

Dając prezent swojemu dziecku, obojętnie z jakiej okazji, powiedz mu, że je kochasz. Nie mów, że kocha je ktoś inny i że to ten ktoś inny pamiętał. Przez cały kolejny rok, a może i całe życie, będzie czekało na niego, nie na Ciebie…