Polska vs Słowenia – siatkówka

To było raczej do przewidzenia. W meczu siatkarskim Polska vs Słowenia Słoweńcy byli górą. Solidnie grająca drużyna Słowenii, bez wielkich nazwisk i asów, postawiła trudne warunki Polakom w meczu barażowym o grę w ćwierćfinale ME2017. Tym razem Bartłomiej Lemański i inni młodzi zawodnicy mieli za mało argumentów, aby przezwyciężyć kryzys i swoistą niemoc.

Słoweńcy byli bezbłędni we wszystkich niemal elementach gry, szczególnie w zagrywce i ataku, na które polscy siatkarze nie odpowiadali dość skutecznie. W każdym razie najsłabsze ogniwa, czyli pierwsza szóstka, jak zwykle w przypadku Polaków, potwierdziły swoja niską jakość, niestety z Drzyzgą, Kurkiem, Konarskim i Kubiakiem włącznie.

Kibice siatkówki tworzą niesamowitą atmosferę i wartość patriotyczną, jakiej nie ma na innych stadionach. (foto: wp.pl)

To oczywiste, że fanom nie podobała się gra polskiego zespołu, za który trzymają mocno kciuki. Dziesiąte miejsce w Europie to za mało na mistrzów świata sprzed kilku lat – aż tak kadra dołowała i PlusLiga upadła? Logicznie rzecz biorąc, winą za taki stan rzeczy można obciążyć kilka najważniejszych osób związanych z kadrą i grą w niej. Na pewno zawiedli trenerzy, na których czele stał Ferdinando De Giorgi i prezes PZPS. Nie reagowali bowiem na porażki kadry w LŚ 2017 i podczas turnieju J. Wagnera. Trudno osiągać dobre wyniki, gdy na boisku pojawiają się zmiennicy lub zmiennicy zmienników. Innymi słowy, niemal żadnego meczu w sezonie drużyna narodowa nie wygrała pierwszą szóstką. Oznacza to złe priorytety i mylne decyzje trenerów i zarządu.

De Giorgi uparcie stawiał na siatkarzy wspaniałych w lidze, z którymi wygrywał w ZAKSIE. Konarski bezskutecznie atakował, Bieniek po kontuzji był cieniem tego środkowego, jakiego znaliśmy przed rokiem. Należało szukać zmienników przed ME. Niektórych trener powołał, ale później i tak z nich zrezygnował. To był poważny błąd. Mógł postawić na Muzaja, Lemańskiego, Kochanowskiego, Kaczmarka, rozgrywającego z drużyny U-21 i także młodego libero.

W straconym dla kadry roku, młodzież ograłaby się, nabrała pewności siebie i wiedzielibyśmy bynajmniej, na co ich stać, jak z nimi dalej pracować? Być może zajęliby osiemnaste a nie dziesiąte miejsce, ale to byłby wartościowy sprawdzian. Mogliby poczuć się bardziej odpowiedzialni za losy kadry i ciężej pracować nad sobą w kolejnych latach. W zamian za to zobaczyliśmy słaby występ „starych gwiazd”, którym nie szło, bo „mogło nie iść” – nic nie trwa wiecznie.

Kadra ma prawo przegrywać, oczywiście, ale ważna jest też jakość gry. Jeśli tej jakości nie ma, oznacza to, iż podjęto złe decyzje personalne, za które ktoś powinien ponieść konsekwencje.

Polska vs Słowenia

Trener F. De Giorgi miesiącami nie potrafił wycisnąć na kadrze swojego piętna i pomysłu, to raczej był chaos a mecze wygrywali zmiennicy zmienników. (foto: wp.pl)

Winni za mizerny występ kadry na ME2017 są także zawodnicy na czele z kapitanem i rozgrywającym pierwszej szóstki. To nie mógł być przypadek, że w pierwszych meczach z Serbią i Finlandią marginalizowano użyteczność siatkarską Bartłomieja Lemańskiego, ale też technicznie polska kadra sięgnęła dna. Tam nie było wyuczonych przez lata gry odruchów blokowania, atakowania i zamykania pierwszych akcji, gry z krótkiej piłki, pajpa, poprawnej zagrywki itd.

W meczu z przeciętnie grającą Słowenią kadra zderzyła się w końcu z zespołem zdyscyplinowanym taktycznie, ułożonym i zmotywowanym do zwycięstwa. Dlaczego Polacy nie potrafili nawiązać z nimi równorzędnej rywalizacji? Bo brakowało właśnie tej dyscypliny i motywacji, siadła także kondycja. Rozgrywający Fabian Drzyzga został rozszyfrowany niemal przez wszystkie drużyny i jego działania pozwalały na szybkie ustawianie się bloku rywali. Z kolei ataki Słoweńców dezorientowały polski blok, który dziwnym trafem nie nadążał za grą. Polscy siatkarze zostali uśpienie i „zaczarowani”. Ich poczynania ogarnęła niemoc i chaos widoczny przez cały rok w występach kadry.

Największą wartością ME2017 i polskiej siatkówki byli widzowie, kibice śpiewający a capella hymn na stadionach i w halach.

To największe przeżycie dla Polaków: być na meczu, śpiewać i słyszeć, jak z tysięcy gardeł wydobywają się te same dźwięki. Chociażby z tego powodu kadra siatkarzy jak żadna inna zasługuje na szacunek i ochronę niczym majątek narodowy. Reprezentanci zakwalifikowani do kadry powinni mieć specjalne stypendia, zwolnienia z podatków, darmowe wakacje, mieszkania itd., bo oprócz gry na boisku dają milionom ludzi w Polsce i za granicą ważny sygnał do braterstwa i pojednania, poczucie udziału w czymś wyjątkowym. Z drugiej strony warunkiem do bycia powołanym powinna być aktualna forma zawodnika i osiągnięcia ligowe.

Podobnie jak w piłce nożnej do drużyny powinni być wzywani tylko ci, którzy grają w swoich klubach w pierwszych szóstkach i są ich najważniejszymi elementami. Ponadto, jeżeli zawodnik spełnia wiele kryteriów podstawowych – dobra zagrywka, kondycja, zapał, obrona, przyjęcie – ale np. w klubie gra na innej pozycji zajętej już w kadrze, to przecież może grać na innej, bo i tam zapewne się sprawdzi. Warto przynajmniej spróbować tak ustawiać zawodników, aby mieli szansę spróbować i drużyna na tym zyskała. Jeżeli mamy pięciu doskonale atakujących środkowych, dlaczego kilku z nich nie może w kadrze grać roli atakujących właśnie?!

Jako fani spodziewamy się zupełnej przebudowy kadry. Powinna być oparta na najlepszych zawodnikach ligowych, na młodzieży zdolnej za kilka lat osiągać sukcesy na miarę kadry U-21.