Z powodu hałasu praca z betonem (bloki, domki) należy do ciężkich, ale ma jedną zaletę – beton nie rozpada się. Łatwo więc można zrealizować zaplanowane zadanie w przeciwieństwie do cegły (stare budownictwo). Tam planowanie nie wystarcza, bez pianki montażowej lepiej nie zaczynać remontów i wierceń. Za to praca z płytami kartonowo-gipsowymi to przyjemność. Montowanie w nich (pod nimi) gniazd elektrycznych również. Nie ma jednak róży bez kolców. W tym przypadku chodzi o puszki i ich drobne szczegóły elementów metalowych. Są to nakrętki samoopadające i niestety spadające za ścianę w taki sposób, że trzeba przerwać pracę, kupić drugą sztukę dla samej nakrętki.
Montaż puszki to późniejszy sukces lub porażka gniazd elektrycznych, a nawet całego remontu. Kobiety i dzieci (czasami) wyciągają gniazda z otworów montażowych, bywa że wraz z puszkami, które tak bardzo pragną zaistnieć poza ścianami – gwiazdy estrady – szczególnie ceglanymi. Wynika to z niedostosowania norm przez producentów sprzętów AGD, w tym odkurzaczy czy suszarek do włosów. Produkują wtyczki z za grubymi bolcami i w trakcie eksploatacji jedno szarpnięcie wystarcza, aby wyrwać ze ściany gniazdo. Nie bez winy są też producenci gniazd stawiający na bylejakość itd., no, ale najważniejszą rolę do odegrania w tej materii mają monterzy, fachowcy i laicy. Wypadanie gniazd może grozić porażeniem prądem, zatem nie ma tu miejsca na fuszerkę.
Jak postępować z puszkami pod płyty kartonowo-gipsowe? Należy je podczas montażu po prostu obracać, one to lubią. A robimy to po to, aby usłyszeć opadanie nakrętek, które należy dokręcać do płyt.
Montaż
Podkręcamy nakrętki widoczne na górze do miejsca, w którym wyraźnie stoją i z pewnością nie schowają się do formy. Jednocześnie luzujemy dolne znajdujące się w tych samych pionowo miejscach i trzymamy palcami, aby nie zwisały. Wkładamy gniazdo od góry, najpierw część z wystającymi nakrętkami, a potem delikatnie wsuwamy dół, bacząc, aby dolne nakrętki przeszły przez krawędzie płyty. Używając wkrętarki, wkręcamy (w prawo) śruby do momentu, gdy poczujemy opór.
Puszka nie może się ruszać, a widoczne krawędzie puszek powinny opierać się na płycie.
Pojedyncze puszki montujemy w podobny sposób. Jedną nakrętkę dokręcamy, aby widzieć ją stojącą, drugą luzujemy, aby trzymając palcem, przepchać ją wraz z puszką przez otwór w płycie. Gdy skręcimy i poczujemy, że obie nakrętki przyciągają puszkę, można obrócić ją dowolnie.
Demontaż
Powiedzmy, że coś poszło źle z przewodami i należy zdemontować puszkę. Odkręcamy wszystkie śruby z nakrętkami do połowy. Następnie górne odkręcamy do momentu, gdy będzie widoczne nakrętka. Próbujemy nożykiem położyć ją w lewo (lub prawo) do wytłoczonego dla niej miejsca w pokrywie. Trzeba cierpliwości i spokoju, a także ciszy, koncentracji. Zgubiona nakrętka spowoduje, że ponowny montaż nie będzie możliwy.
Gdy już cierpliwie i starannie dobrniemy do fazy położenia obu nakrętek, wówczas wyciągamy puszkę. Po dokonaniu pożądanych zmian, montujemy ją z powrotem.
Uwaga do producentów
Producenci mogliby wykazać minimum dobrej woli i kończyć śrubę mocującą puszkę np. kulką (zgrubieniem) hamującą dalsze odkręcanie, ale póki co, monterzy gubią nakrętki. Widać to na każdym stoisku w marketach budowlanych. Od czasu do czasu podchodzą do stoisk z puszkami klienci i udając, że je oglądają, odkręcają i zabierają (kradną) owe nieszczęsne nakrętki. W domu pewnie prowadzą remont… Gubienie nakrętek oznacza konieczność kupowania nowych puszek, a producentom chyba to na rękę?