W kulturze pierwotnej wielką estymą darzono ludzi dojrzałych i starych. Tworzono z nich rady plemienne i liczono się z ich zdaniem. To oni stali na straży wartości i tradycji. Gdy słowo można już było zapisywać i młodzi mieli szkoły, które kształciły ich umysły, rady starszych stawały się zbędne, choć to „starzy” często pisali owe „podręczniki rządzenia”.
Gdy człowiek dorasta do pełnienia władzy, mimo tzw. „mleka pod nosem”, musi zostać rzucony na „głębokie wody” odpowiedzialności. Zmiana pokoleniowa jest tak naturalna, jak tlen w powietrzu. „Stare” zawsze ustępuje „nowemu”, bo polityka to teatr, a publiczność nie lubi się nudzić.
Podczas kampanii wyborczej do parlamentu widać było za plecami liderów partii całe sztaby ludzi ambitnych, wykształconych i gotowych do rządzenia krajem. Przez ostatnie lata nabrali ogromnego doświadczenia. Największym przegranym wyborów 2011 stało się Prawo i Sprawiedliwość, ponieważ politycy tej partii nie przyznali się do klęski i nie wyciągnęli wniosków wobec prezesa. Wprost przeciwnie, zdają się bić mu pokłony zadowoleni z faktu, że ich „przygarnął” i łaskawie pozwolił robić kariery. A przecież mają swój wkład w rozwój i siłę partii.
Stojący na czele PiS Jarosław Kaczyński (62l.) powinien potraktować porażkę tak samo jak to uczynił szef SLD Grzegorz Napieralski (37l.) i zarządzić wewnętrzne wybory na szefa partii, tudzież prezesa. Opinia publiczna dostałaby pozytywny sygnał, że chce zmian jakościowych. Mógłby „przesiąść się” na fotel przewodniczącego klubu parlamentarnego i zachować część władzy.
W szeregach PiS są liderzy, którym będzie zależało na przejęciu stanowisk sejmowych i obłudnie będą naciskać na prezesa, aby niczego nie zmieniać – „stało się, przegraliśmy, zdarza się”. Uczynią z niego parawan, za którym się ukryją, ponieważ: realnie awansują lub nie zostaną obciążeni winą za przegraną. Odważny jeden czy drugi polityk PiS-u, który „wyjdzie przed szereg” i ośmieli się powiedzieć: „król jest nagi”, przyjmie ciężar „uderzenia” na siebie i pożegna się z partią.
Podczas procesu „wyrzucania” Michała Kamińskiego z PiS padało wiele słów o sposobie pracy J. Kaczyńskiego i jego zdrowiu psychicznym. Renegat nie omieszkał „napomknąć”, że prezes „potrafił dość szybko uczyć się napisanych przez niego przemówień”. Potem rugowano z partii posłów, twórców nośnego hasła i sukcesu kampanii: Polska jest najważniejsza – min. J. Kluzik-Rostkowską, E. Jakubiak, P. Poncyliusza i innych za ambicję? A może za postawę: „Skoro mamy ciężko pracować za i na Kaczyńskiego, chcemy mieć realny wpływ na partię”.
Ciekawe będzie zachowanie europosłów ze Zbigniewem Ziobrą (41l.) na czele, którzy z dystansu lepiej ocenią sytuację. Czy zażądają rozliczeń i „głowy prezesa”? Przepadną rażeni strzałami „przybocznej gwardii odpowiedzialnej za porażkę”? Kto pierwszy powie kapitanowi drużyny, że czas na zmiany?
Odważni politycy PiS to ludzie w wieku 35-45 lat. Dorośli do odpowiedzialności za państwo i pływanie w „głębokiej wodzie”. „Stare musi odejść”, żeby młodzi realizowali siebie – zanim się zestarzeją. Natura.