Porażki systemu edukacji: wychowanie

Pamiętam, że na początku gimnazjum na jednej z pierwszych lekcji wychowawczyni zapisała na tablicy temat: „Seks przedmałżeński i jego skutki”. Następnie tak bez wyjaśnień, pogadanki czy wstępu rzuciła w naszą stronę pytanie: „Jakie macie skojarzenia i co sądzicie o kwestii seksu przedmałżeńskiego?”. Odpowiedziało jej milczenie i brak entuzjazmu. Gdy wskazała do dyskusji pierwszą z brzegu osobę, ta „rąbnęła” coś w rodzaju: „Może pani wyjaśnić dwa pierwsze wyrazy, bo ja ich nie znam?”. Grobowa cisza. Gdyby ktoś złapał wówczas głębszy oddech lub pomyślał coś głupiego, zatrzepotał rzęsami, wszyscy by to usłyszeli. Czekaliśmy, aż pani coś wyjaśni. Niestety, płynnie przeszła do analizy frekwencji, ocen, spraw bieżących itd. Wróciła do seksu przedmałżeśnkiego na koniec lekcji tylko w tym sensie, że wzięła gąbkę i zmazała temat z tablicy.

Kiedy w domu opowiedziałam mamie o lekcji wychowawczej, najpierw zamarła, a potem spytała: „To o takich poważnych sprawach rozmawiacie na lekcjach wychowawczych?”. Nie wiedziałam, czy mam być z tego dumna czy zakłopotana, bo, jak wyjaśniłam, pani tylko zapisała temat i nic nam nie powiedziała. Rodzinna dyskusja zaczęła się po powrocie do domu taty, nauczyciela szkoły średniej, który skonstatował, że prawdopodobnie pani się pomyliła. Ponieważ chodziłam do zespołu szkół (gim./lic./tech.), a pani co dopiero „wypuściła w świat” swoją klasę maturalną, z pewnością pomyliła nas z maturzystami. „Bo jak można na pierwszej lekcji wychowawczej z 13-latkami mówić o seksie przedmałżeńskim?” – tłumaczył się tato jakby w poczuciu winy. W epoce internetu natychmiast to sprawdziłam, komunikując się z koleżankami innych szkół, znajomymi, wygooglałam też frazę podrzuconą mi przez ojca: „Tematy lekcji wychowawczych w gimnazjum” i oniemiałam! Było/jest ich mnóstwo.

Po pobieżnej analizie materiału okazało się, że każdy wychowawca w każdym typie szkoły (podstawówka, gimnazjum, liceum, technikum) może układać sam tematy lekcji i zakres przekazywanej wiedzy, o ile jest zgodny z tzw. programem wychowawczym zatwierdzonym przez Radę Pedagogiczną. A zatem za pytanie napisane na tablicy przez panią wychowawczynię odpowiadają wszyscy nauczyciele? Myślałem, że MEN, czyli Ministrestwo Edukacji Narodowej. Rozpoczęłam tzw. dziennikarskie śledztwo.

Ślepy prowadzi ślepego nad przepaść - metafora polskiego systemu wychowania w szkołach bez podręczników i jednorodnych planów wychowawczych.

Ślepy prowadzi ślepego (nad przepaść) – metafora polskiego systemu wychowania w szkołach bez podręczników i jednorodnych planów wychowawczych dla każdego etapu pracy z uczniem obowiązkowego w każdej placówce.

Różne etapy edukacji mają swoje elementy kluczowe i tematykę zajęć z wychowawcą. Osoba ta jest odpowiedzialna za socjalizację dzieci i młodzieży, zapoznawanie ich z kryteriami ocen, dokumentacją szkoły, regulaminami, przepisami bhp, a także opiekuje się zespołem klasowym. Ponadto wychowawca organizuje wycieczki, stara się integrować dzieci i młodzież, sprawić, że poczują się w szkole niczym w domu, wspomagając też rozwiązywanie różnych licznych lub mniej liczny problemów indywidualnych swoich podopiecznych, a także utrzymuje stały kontakt z rodzicami wszystkich uczniów. W związku z tym człowiek ten ma być dobrym psychologiem i „otwierać umysły uczniów” na rzeczy ważne na ich etapie rozwoju (w tym również seksualność), a także istotne dla społeczeństwa i państwa, kontynentu, a nawet świata! WOW?!

W sumie zatem wychowawca to osoba koniecznie dysponująca ogromną i rozległą wiedzą o wszystkim, można rzec taki renesansowy humanista.

Jak sprawdzić lub ukształtować takiego człowieka, wiedzą profesorowie akademiccy, ale skąd ma mieć pewność dyrektor szkoły, który rozdziela wychowawstwa wśród zatrudnionych przedmiotowców? Jeśli rzeczywiście klasa dostanie opiekuna o otwartym umyśle typu Jan Kochanowski, nie zmarnuje lat, dziesiątek godzin (13 lat edukacji) li tylko na słuchaniu statystyk frekwencji klasy, ale zyska wiedzę, coś konkretnego, co powinno zapaść w umysłach i potem w zupełnie innych okolicznościach przydać się w życiu.

Brak podręczników do lekcji wychowawczych i ujednoliconego programu dla wszystkich typów szkół to porażka systemu edukacji, który wyraźnie nie ma pojęcia, jakich obywateli chce mieć w efekcie końcowym. Że wykształconych, to na pewno, ale wychowanie to całkiem inna sfera działań, to kształtowanie postaw i świata wartości człowieka ważnego na całe życie.

Wielką pomocą dla wychowawców wszystkich typów szkół byłby jednolity program i podręczniki do każdej klasy. Wówczas nie popełniano by pomyłek, jak w przypadku pani, która zapomniała, że rozmawia z nastoletnimi dziećmi(?) o seksie przedmałżeńskim. Ponadto taki program i podręczniki dla wychowawców unifikowałyby zakres wymagań wobec nauczycieli: nie każdy jest Kochanowskim, nie wszyscy potrafią znajdywać sens w temacie lekcji wychowawczych i o nim mówić 45 minut, angażując słuchaczy i przekazując ważne treści. Wreszcie dlaczego nie można z rówieśnikami podyskutować na tematy poruszane podczas lekcji wychowawczych, jak to się robi w przypadku innych przedmiotów? Wydaje mi się, że ta sytuacja powinna być unormowana i w tych samych klasach określonego typu szkół lekcje wychowawcze powinny mieć te same wpisy w dziennikach, na tablicach, a dzieci i młodzież winna być skupiona wokół tych samych uznawanych za ważne kwestie. Nie powinny one zależeć o widzimisię lub zainteresowań nauczyciela, ale od ogólnego systemu wprowadzonego przez MEN. To ta instytucja pełni rolę prawodawczą, ustala, jakiego człowieka ma kształtować i w jaki sposób polska szkoła a nie „szeregowy wychowawca”, który zna tylko fragment całej wychowawczej i edukacyjnej układanki złożonej z wielu etapów rozwoju.

Bez podręczników do zajęć z wychowawcą i bez planu wychowawczego – czytaj: dokładnych instrukcji, co wychowawca ma powiedzieć do dzieci i młodzieży – rozpisanego na każdą godzinę przez lata edukacji: 3+3+3+3 – nauczanie początkowe, podstawówka, gimnazjum, liceum – szkolne wychowanie to porażka, zmarnowany czas i pieniądze, ale przede wszystkim zmarnowane szanse rozmowy nauczyciela z uczniem jak człowieka z człowiekiem.