Polska – Węgry 2:1

  • 15 listopada 2011

Po pierwszej połowie meczu Polska – Węgry Polacy prowadzili 1:0. Bramkę zdobył Paweł Brożek, dobijając piłkę z trzech metrów po mocnym strzale Adrian Mierzejewskiego (asystował Jakub Błaszczykowski). W drugiej połowie Węgrzy grali z kontry a Polacy wciąż naciskali.

Po wejściu Roberta Lewandowskiego mieli wiele okazji do strzelenia bramek, lecz ich nie wykorzystali. Jeden z ataków Węgrów zakończył się celnym strzałem, przy którym Łukasz Fabiański nie miał nic do powiedzenia.

Pod koniec meczu wspaniałym rajdem na polu karnym rywali popisał się Jakub Błaszczykowski i po jego mocnym uderzeniu w kierunku Lewandowskiego piłka uderzyła o węgierskiego obrońcę Vanczaka i padł gol samobójczy. Dzięki temu całe spotkanie zakończyło się zwycięstwem drużyny polskiej.

Polska Węgry 2:1 - Kuby zamęczał węgierskiego bramkarza (foto: interia.pl)

Polska Węgry 2:1 – Kuba zamęczał węgierskiego bramkarza (foto: interia.pl)

Spotkanie z Węgrami, które wyprzedzają Polskę o 20 miejsc w rankingu FIFA, było utrzymane w bardzo dobrym tempie. Mierzejewski, Błaszczykowski, Brożek, Rybus, Dudka i inni w pierwszej połowie narzucili swoje warunki gry. W drugiej połowie tempo nie osłabło. Mimo prowadzenia Polacy nie odpuszczali, szła akcja za akcją. Trener Smuda grał na podwyższenie wyniku, wyczuwając słabszą postawę przeciwnika i miał rację.

Bardzo dobre spotkanie, przepracowane solidnie i mądrze przez całą drużynę. Brawa i podziękowania dla kadry.

Komentarz

W obu meczach nie chodziło o wynik, który jest ważny z psychologicznego i marketingowego punktu widzenia. Franciszek Smuda najwyraźniej chciał sprawdzić formę i możliwości kondycyjne zawodników, a także piłkarzy rezerwowych. Chciał dać pograć każdemu i chyba nie ma w kadrze jakiegoś „najsłabszego ogniwa”.

Jako kibic nie mogę narzekać na drużynę, ponieważ w obu meczach wszyscy bardzo się starali i dawali z siebie 120% możliwości.

Pomimo negatywnych opinii żądnych zwycięstw kibiców, dziennikarzy i całego społeczeństwa, warto zauważyć, że pojawiło się pokolenie młodych dwudziestoparolatków potrafiących nawiązać równą walkę z reprezentantami innych, wyżej notowanych teamów.

Ogromną wartością kadry Smudy jest kreowanie wizerunku piłkarza zaangażowanego w swoją pracę na boisku. Polacy nie przespali ani minuty z obu kontrolnych meczy, a o to zawsze mieliśmy do nich pretensje jako kibice.

Widzę w polskiej reprezentacji ogromny potencjał i wartości dodane, takie jak wiara w zwycięstwo, wspólny cel, zdyscyplinowanie i skromność. Takich Polaków na boisku aż miło się ogląda i żadne dziennikarskie utyskiwania tego nie zmienią.

Jeśli nawet Polacy nie wygrają żadnego meczu za rok na Euro, ale będą odważnie stawiać czoła wyzwaniu, nikt nie może mieć do kadry pretensji.

 

Polska – Węgry 2:1 (1:0)

Bramki: Paweł Brożek (37), Vilmos Vanczak (86-sam.) – Tamas Priskin (78).
Żółta kartka: Daniel Tozser.
Sędziował: Hanner Kaasik (Estonia).

Polska: Łukasz Fabiański – Grzegorz Wojtkowiak (84. Janusz Gol), Marcin Wasilewski, Arkadiusz Głowacki (60. Łukasz Piszczek), Marcin Komorowski – Dariusz Dudka (65. Tomasz Jodłowiec), Adam Matuszczyk (46. Rafał Murawski) – Jakub Błaszczykowski, Adrian Mierzejewski (73. Ludovic Obraniak), Maciej Rybus – Paweł Brożek (67. Robert Lewandowski).

Węgry: Adam Bogdan – Jozsef Varga, Vilmos Vanczak, Zsolt Laczko, Roland Juhasz – Vladimir Koman, Daniel Tozser (46. Akos Elek), Gyorgy Sandor (46. Tamas Hajnal), Balazs Dzsudzsak – Zoltan Gera, Tamas Priskin (81. Robert Feczesin).