Pokłosie

Władysław Pasikowski nakręcił arcydzieło, dokładnie. Kompozycja scenariusza, temat, zdjęcia, gra aktorska, muzyka, napięcie i inne elementy strukturalne po prostu na najwyższym poziomie. Aż nie chce się wierzyć, że jest to polskie kino?! Cały czas główni bohaterowie, bracia Franciszek Kalina (Ireneusz Czop) i Józef Kalina (Maciej Stuhr), w obiektywie i na ekranie. Ich losy przykuwają uwagę i zjednują widzów. To na wskroś hollywoodzkie kino akcji, thriller i kino psychologiczne w jednym.

Franek nie był w kraju 20 lat, wyemigrował do Chicago, a jego brat Józef został na gospodarce. Coś się jednak z nim stało złego. Żona uciekła do Franka, aby ten przyjechał do Polski i spróbował „przemówić do głowy” Józkowi. Po przyjeździe Franek odkrywa, że jego młodszy brat gromadzi na polu nagrobki, które wcześniej przez pół wieku leżały na drodze i utwardzały ją. Tak zarządzili podczas II wojny niemieccy okupanci, ale powódź podmyła drogę i nagrobki mógł zobaczyć cały pobliski świat. Józek chciał ocalić je od zapomnienia i okazać zmarłym należny szacunek.

Pokłosie

Pokłosie – z doskonałymi kreacjami aktorskimi

Film porusza problem odpowiedzialności za czyny grupy społecznej i relacje wobec mniejszości religijnej. Ujawnia ludzką naturę, która usprawiedliwia czyny grupowe, mimo że stymulują je zwierzęce pobudki, jak chęć zemsty czy posiadania, brak tolerancji i żądza dominacji. To może być przestroga na przyszłość, bo w końcu prawda wychodzi na jaw i niszczy dobre imię kolejnych pokoleń. Czasami też odbiera im rozum, a nawet życie.

Pokłosie

Pokłosie – uniwersalny problem zachowania się grupy ludzkiej

Temat filmu i nagonka na autora, aktorów itd.

Bardzo wartościowy jest wątek historyczny „Pokłosia” związany z motywem martyrologii polskich żydów. Film Pasikowskiego pozwala współczesnym  pokoleniom spojrzeć nieco inaczej na swoją narodową tożsamość i charakter. Za sprawą Sienkiewicza i Mickiewicza przywykliśmy do obrazu nas – Polaków – jako narodu najbardziej umęczonego, wykorzystywanego i skazanego na niezawinione cierpienie. Gdy pojawia się dzieło ukazujące Polaków jako agresorów lub oprawców – polskie pogromy Żydów np. Jedwabne, mordowanie jeńców wojennych np. podczas wojny pl/ru z 1920 r., znęcanie się nad opozycją polityczną w 20-leciu międzywojennych – natychmiast jest uznawane za obrazoburcze i „zakłamane”. Pojawiają się natychmiast wręcz agresywne komentarze, ludzi mówiących prawdę skazuje się niemal na banicję. Dlatego wypada przypomnieć sobie, kim był Edyp, król Teb. Otóż żył on zgodnie z zasadami religii i społecznej wrażliwości, starał się rolę ojca, męża i władcy wypełniać poprawnie. Niestety,  któregoś dnia dowiedział się, że jest ojcobójcą, a jego żona jest też jego matką. Ten mitologiczny przykład ma współcześnie ogromną wartość. Pokazuje mianowicie, że człowiek może mieć zupełnie inne intencje i sposób widzenia samego siebie niż powinien lub jakie mają o nim inni, historia również.

Wielu widzów może odnieść wrażenie, iż przesłaniem dzieła Pasikowskiego jest wniosek, że nie warto dociekać prawdy o przeszłości, ponieważ może ona okazać się zgubna dla poszukujących. Do momentu odkrycia prawdy filmowi bracia nigdy nie pomyśleliby np. o swoim ojcu jako o oprawcy, także o swoich sąsiadach nie myśleliby w tych kategoriach. Widzimy, że społeczność lokalna coraz bardziej i mocniej domaga się, aby zaprzestali interesować się przeszłością. Oczywiście w takich przypadkach widzowie natychmiast, odruchowo stają po stronie poszukiwaczy prawdy, ponieważ nauczeni empatii domyślamy się jakiegoś okrucieństwa czy niesprawiedliwości. Poszukiwanie prawdy dla w/w antycznego bohatera Edypa kończy się tragicznie. Jako król zapowiedział karę wygnania dla zabójcy Lajosa, swojego poprzednika. Gdy dowiaduje się o tym, że to on go zabił, mało tego, że Lajos był jego naturalnym ojcem, sam wymierza karę sobie. Mógł wycofać się z wcześniejszego postanowienia, a jednak okazał się człowiekiem pełnym cnót. Tak też jest z autorami i bohaterami „Pokłosia”.

Nawet jeśli film został oparty na faktach dotyczących jednej zamordowanej osoby, warto o tym mówić ku przestrodze i nauce młodych pokoleń. Niech wiedzą, że prawda nawet o najmniejszych zbrodniach kiedyś wyjdzie na jaw i obciąży żyjących, będzie też prowokować do karania, gdyż każda zbrodnia pociąga za sobą karę. To ogromna wartość ponadczasowa dzieła Pasikowskiego.

„Pokłosie” zostało uznane przez wielu widzów i krytyków za tendencyjne, antypolskie, kłamliwe itd., itp., słowem wielu stanęło na stanowisku, aby o tego typu zbrodniach nie mówić głośno, bo… i tu pojawia się szereg argumentów typu: „Takich wydarzeń nie było”, „Film kłamie”, „Utwór jest tendencyjny”, „To wina Niemców, którzy mordowali  polskimi rękami, podsycając, zezwalając lub namawiając do mordowania”, „Dlaczego nie mówi się o mordowaniu Polaków przez Żydów po II wojnie światowej” i tym podobne. Z czystego szacunku do opinii ludzi uznajmy te wszystkie racje za ważne i prawdziwe, ale w takim razie wątek historyczny „Pokłosia” również musimy uznać za warty poruszenia i uniwersalny, mianowicie chodzi cały czas o prawo do poszukiwania prawdy. Czy rodziny pomordowanych w Hiroszimie, Katyniu w Warszawie mają prawo do żądania ujawnienia całej prawdy o ludobójstwie? Owszem, Amerykanie wymordowali 200 tys. Japończyków, zrzucając bomby atomowe na cywilów, z premedytacją. Stalin wymordował dziesiątki tysięcy polskich oficerów w Katyniu i innych obozach zagłady, a Hitler również z premedytacją wymordował 200 tys. warszawskich cywilów podczas powstania warszawskiego. Czy mamy prawo domagać się prawdy o tych wydarzeniach, natomiast o innych należy milczeć? Dlaczego, w imię czego? Mamy prawo głośno pokrzykiwać na oprawców niemieckich czy radzieckich z II wojny światowej, a swoich rodzimych psychopatów mamy hołubić?

Wydaje się, że zło w każdej odmianie należy zwalczać. Warto też pokazywać mechanizmy rządzące wynaturzeniom społecznym. W małej wiosce niewielka grupa „odszczepieńców” – ludzi innych niż pozostali – przeszkadza większości. A bo to ich dzieci mają lepsze buty, książki, a bo to ich kobiety patrzą z góry na chłopaków ze wsi, a bo tamci nie obchodzą wspólnych wiejskich świąt itp., itd. Czy takich pogromów jak w filmie Pasikowskiego nie ma współcześnie? Często wystarczy, aby jedni za szybko zdaniem innych się wzbogacili i już gotowy konflikt. Czy „Pokłosie” nie przestrzega właśnie takich współczesnych oprawców przed ich ciągotami, próbami narzucania własnych wartości i sposobu życia innym? A jaką to akcję medialną rozpętano przeciwko autorowi i aktorom dzieła? Za kilka lat uczniowie i studenci wielu szkół, uczelni wyższych będą mogli badać te relacje, recenzje, napiszą referaty i prace dyplomowe, licencjaty i magisterki z socjologii na temat np.: „Czy demokracja chroni grupowych zbrodniarzy przed prawem i prawdą?”, „Polska moralność medialna a poszukiwanie prawdy”, „Różne rodzaje prawd w zetknięciu z trudnymi problemami” itd. Rozumiem, że gdyby nie chodziło o Żydów, a oprawcy w filmie Pasikowskiego dokonaliby zbrodni np. na pacjentach szpitala psychiatrycznego, jeńcach wojennych, skazańcach – to wówczas film nie budziłby takich sprzeciwów i można byłoby dociekać prawdy? Nie stać nas na dystans wobec własnej przeszłości i wobec sztuki?

Świetny film