Po co żyć?

Miłośnicy zjeżdżalni wodnych i narciarze szusujących ze szczytów gór znają uczucie, kiedy stojąc w kolejce, nareszcie są pierwsi i mogą wystartować. Towarzyszy ono każdemu długo oczekiwanemu, zaplanowanemu bądź nieoczekiwanemu wydarzeniu związanemu z realizacją marzeń. Przyjemność, intensyfikacja doznań, poczucie spełnienia i osiągnięcia życiowych celów, skumulowana radość w momentach pokonywania trudności to liczne odczuwalne emocje towarzyszące ludziom w szczęśliwych momentach życia.

Żyjemy wyłącznie po to, aby czuć szczęście. Wszyscy ustawiamy się w kolejce po nie. Czasami dostajemy coś za darmo, akonto, na wyrost – urodę, talenty, innym razem zupełnie nic i czekamy. W związku z tym można wyróżnić dwie postawy wobec tego, co zsyła los. Pierwsza to akceptacja faktu stania w kolejce i próba szukania szczęścia w samym fakcie bycia tu i teraz. Druga z postaw to bunt i walka w celu dostania się na sam szczyt, aby poczuć „wiatr we włosach” podczas „zjazdu”, adrenalinę sukcesu, namiastkę szczęścia.

Filozofowie od wieków zastanawiają się nad pojęciem szczęścia i różnie je definiują, a to są po prostu radosne chwile w życiu. One stanowią jego sens. Im więcej szczęśliwych chwil, tym większa satysfakcja. Dlatego tak ważne jest dzieciństwo „sielskie i anielskie”, ponieważ wzbogaca ludzi i pozwala w dorosłym, pełnym problemów okresie, mieć punkt odniesienia do poznanych wcześniej wartości. Brak ograniczeń, obowiązków, wolność od podejmowania ważkich decyzji, zabawa i radość to cechy dzieciństwa. Nauczeni takim doświadczeniem poszukujemy tego w młodości i w wieku dojrzałym.

Po co żyć?

Po co żyć?

„Po co żyć?” – to pytanie ważne dla każdego. Odpowiedź biologiczna brzmi: żyjemy, aby się rozmnażać, reszta jest zajęciem dodatkowym i w sumie też ważnym, ponieważ dodaje jakości i materialnej obudowy. Filozofia, czyli ludzkie umysły pragnące wychodzić poza świat materii, podpowiadają, iż to nie koniec, bo jest coś jeszcze oprócz prokreacji. Być może, to kwestia wiary, religii i światopoglądu, w jakim zostajemy wychowani z pokolenia na pokolenie. Niezależnie od niego trzeba mieć radość w sercu i poszukiwać szczęścia: w każdym z możliwych miejsc. Życie w bezruchu powoduje stagnację i frustrację, nieobecność tam, gdzie szanse na uzyskanie radości byłyby bardziej prawdopodobne.

Wykształcenie „wymyślono”, aby zapełnić pustkę pomiędzy działaniem i jego brakiem. Człowiek wykształcony rozumie swoją rolę społeczną i sens życia. Bez szkół i studiów, książek czy wykładów mądrych profesorów akademickich osiąganie szczęścia także jest możliwe. Mówi o tym Abraham Maslow na swojej piramidzie potrzeb ludzkich. Ich spełnienie od dołu piramidy, czyli od potrzeb fizjologicznych do szczytów, gdzie widzimy potrzebę samorealizacji, daje spełnienie i szczęście. Nie oznacza to, że kto nie wie o istnieniu psychologii i Maslowa, nie może samorealizować się. Każdy tego dokonuje, a wykształcenie podwyższa tylko świadomość działań i precyzuje je.

Życie jest drogą prowadzącą do śmierci biologicznej. Równa ona każdego w prawach i obowiązkach egzystencjalnych. Niezależnie od tego, jak bardzo się działało i szukało szczęścia, jakie drogi obierało się do tego, aby je odnajdywać, wszystko zamyka śmierć. W jej obliczu ludzkie ambicje i starania wydają się śmieszne wręcz. Otoczeni potrzebami materialnym, codziennymi obowiązkami, często z rezygnacją patrzymy na świat. Nie odnajdujemy w nim tyle szczęścia, ile byśmy chcieli, „na ile jesteśmy przygotowani”. No tak, bo człowiek ma nieograniczone wolne „magazyny szczęścia”…

Nie zważając na nic, powinniśmy starać się zapełniać życie szczęściem, bo tylko po to żyjemy. W przerwach pomiędzy wspaniałymi chwilami poszukujemy odpowiednich kolejek i stoimy w nich, aby poczuć radość i pełnię…