Nieatrakcyjna wiedza szkolna

Zafascynowany rowerami dziewięcioletni Patryk chodził po podwórku i okolicy w poszukiwaniu części do rowerów, aby móc sobie samodzielnie złożyć rower. Rodzice powiedzieli mu, że póki co, nie stać ich na nowy ze sklepu. W garażu ojca zgromadził pokaźny zasób części z różnych rowerów. Letnimi popołudniami siedział na drewnianym stołku i czyścił wszystko. Potrafił też o każdej ze znalezionych części opowiadać kolegom z detalami. Któregoś dnia poszedł z ojcem do skupu złomu i odkupił piękną ramę do roweru jego marzeń. Razem zabrali się za montowanie i dwa dni później Patryk jeździł na własnym rowerze. W garażu znajdowało się jeszcze wiele części, których przydatność stała pod znakiem zapytania. Chłopiec nie bardzo wiedział, co ma z nimi zrobić, „Wszystko mogło się jeszcze przydać.”, ale nie musiało.

Opisana wyżej historia jest podobna do zdobywania przez człowieka wiedzy. W zasadzie szybko przyswajamy ten jej rodzaj, który daje nam zadowolenie tu i teraz. Gdy dziecko (lub dorosły) pragnie z powodu głodu najeść się do syta, a posiłek jest gorący i nie można go wziąć do ręki, podane sztućce natychmiast zostaną wprawione w ruch i ludzki umysł zacznie samodzielnie testować takie korzystanie z narzędzi(a), aby zjeść i się nie poparzyć (w dłonie, usta, przełyk). Poradzenie sobie i wybrnięcie z tego typu sytuacji, daje nie tylko zaspokojenie głodu, ale też satysfakcję, podniesienie samooceny, nowy rodzaj wiedzy – doświadczenie, które z pewnością nie pójdzie na marne, ale zostanie wykorzystane w przyszłości. Cywilizuje człowieka w znaczeniu wykorzystania mózgu w procesie… życia.

Wiedza jest ludziom bardzo potrzebna do szczęścia, ponieważ odkrywanie tajemnic, uczenie się świata nadaje życiu człowieka sens.

Nauka szkolna jest w istocie teoretyzowaniem: „Ucz się matematyki, przedmioty ścisłe mają przyszłość”, „Ucz się języków obcych, łatwiej znajdziesz pracę za granicą”, „Poznaj literaturę, bo każdy wykształcony Polak, musi ją znać”, „Ucz się historii, bo łatwiej zrozumiesz współczesność” i tym podobne mądre skądinąd opinie powtarzane uczniom w szkole od dziesiątek lat mają ich dopingować do nauki. Ojciec Patryka też powiedział mu: „Szukaj porzuconych części do rowerów, złożymy z nich rower dla ciebie”. Nie robił mu wykładów z budowy rowerów, przekładni, przerzutek czy rozmiarów kół, szerokości ogumienia itd. Sam tego nie wiedział. Chłopiec zatem zbierał wszystko, bo nie wiedział, co może się przydać. Punktem kulminacyjnym tego procesu był zakup ramy. Wówczas okazało się, że tylko niektóre ze zgromadzonych części rowerowych nadają się do wykorzystania. Tak jest też ze zdobywaną wiedzą i doświadczeniem.

Nudna lekcja

Nudna lekcja

Tylko ułamek poznawanej wiedzy o świecie wykorzystujemy do tego, aby nasze życie czynić w pełni szczęśliwszym.

Nauka szkolna w XXI wieku wymaga przewartościowania. Wiedza ogólna podawana uczniom nie jest tak atrakcyjna jak to było 20, 30 lat wcześniej. Wielkim zmartwieniem lat 80/90 XX wieku było pojawienie się video i komiksów. Uczniowie oglądali filmy zamiast czytać książki uznawane za arcydzieła i obawiano się o to, że wkrótce trzeba będzie wydawać podręczniki w formie komiksów, aby zachęcić dzieci do czytania. Dzisiaj książka nie jest postrzegana jako absolut, byt natchniony i gwarantujący rozwój. Młode pokolenia kpią sobie z papierowych wydawnictw, ponieważ ich naturalnym środowiskiem jest internet. Wciąż pytają swoich nauczycieli, dlaczego mają się uczyć tego, co  jest ogólnie dostępne i „Jeśli będzie trzeba z wiedzy skorzystać, wiemy, gdzie to znaleźć”. Czyli wiedzieć dzisiaj cokolwiek, nie jest wyzwaniem dla uczniów, wiedzieć, gdzie szukać i szybko to znaleźć, to jest sztuka. Szkoła nie uczy internetu: wyszukiwania informacji, pisania artykułów (postów) i publikowania ich, klasyfikacji treści, rodzajów wiadomości, sposobów komunikowania się. Poza pracowaniami komputerowymi w ogóle jest od internetu daleko, także dzięki potędze rynku wydawniczego, który musi zarabiać na podręcznikach i książkach kupowanych przez biblioteki szkolne.

Wiedza szkolna nie jest atrakcyjna, ponieważ po pierwsze forma podawcza ignorująca internet jest przestarzała, po drugie zaś uczeń nie chce tracić czasu na „błądzenie we mgle” i czekanie na to, że być może wysiłek szkolny przyda mu się kiedyś w życiu… A jeśli nie? Po co ma dzisiaj w wieku nastu lat miesiącami „ryć” dorzecza Amazonki lub Gangesu, mitologię grecką czy funkcje trygonometryczne? „Komu to się ma przydać? Ilu dorosłych i wykształconych ludzi korzysta na co dzień z tej wiedzy? Ułamek procenta: nauczyciele geografii czy matematycy? Świadomość bezsensowności uczenia się w szkole dla samego treningu mózgu przegrywa z racjonalną postawą uczniów. W szkole podstawowej dzieci uczą się chętnie i nie podważają sensu procesu edukacyjnego. W szkole średniej młodzież chce jak najszybciej usamodzielnić się, pracować, dobrze zarabiać i szczegółowo analizuje zapotrzebowanie na rodzaj wiedzy. Większość z niej uważa mimo wszystko za stratę czasu i odbębnianie tzw. sztuki dla sztuki.

W polskiej szkole wciąż teoria dominuje nad praktyką. Nie ma momentu przewartościowania, kiedy to za najważniejszą rzecz uznaje się szlifowanie umiejętności praktycznych. Dopiero w klasach maturalnych młodzież odnajduje realny sens uczenia się, ponieważ „trzeba zdać maturę”. Dla wielu jest niestety za późno, gdyż przez lata ich nauczyciele skupiali się na pogłębianiu niepotrzebnej wiedzy o mitologii, funkcjach trygonometrycznych itd. Na lekcjach nie wykorzystuje się internetu, więc są one po prostu nudne i nieatrakcyjne.