Gale w Ełku i w Londynie w miniony weekend pokazały, jaki jest stan polskich ringowych zawodowców. Miszkiń, Sęk, Syrowatka i Masternak zawiedli. Mimo iż Miszkiń i Sęk wygrali swoje pojedynki na punkty, to jednak nie zachwycili postawą, taktyką, techniką i kondycją. Z przeciętnymi rywalami mogli wykrzesać z siebie więcej zaangażowania. To był blamaż i plama na karierach Miszkina i Sęka, przykłady sztucznie nabijanych rekordów.
Pochodzący z Ełku polski mistrz wagi półśredniej Michał Syrowatka (27l., akt. rec. 13-1-0, 4KO), z którym rywale boją (bali) się wejść do ringu, przegrał z „emerytowanym” i reaktywowanym na tę walkę zawodnikiem Rafałem Jackiewiczem (38l., akt. rec. 47-14-2, 22KO) na własne życzenie. Były mistrz Europy Jackiewicz najwyraźniej lepiej odrobił zadanie domowe niż Syrowatka.
Po szybkim zwycięstwie nad Chudeckim na Polsat Boxing Night w 2014 r. Michał Syrowatka mówił, iż przed pojedynkiem zauważył, oglądając video z Chudeckim, że ten ma opuszczoną gardę przy wyjściu ze zwarcia. Wykorzystał to i posłał go na deski w pierwszej rundzie. Tą samą bronią został pokonany przez „cwanego lisa” Jackiewicza, który obnażył słabości i ośmieszył aspiracje bokserskie Michała Syrowatki. W pierwszej rundzie Rafał leżał na deskach i wyglądało na to, że Michał będzie miał przewagę. Jednak od drugiej rundy Rafał przejął inicjatywę i niszczył Michała seriami na tułów i podbródkowymi, wobec których „mistrz” był bezradny.
Podobnie bezradna przy ringu, na dole, była jego dziewczyna (żona?). Chciała pomóc Michałowi pozbierać się i nie wypaść całkiem z ringu, gdy ten po nokaucie upadł na liny tak samo, jak Huck z Głowackim. W przypływie matczynej troski dramatycznie wyciągała ramiona ku ukochanemu. Koszmarny widok: cierpienie Syrowatki przy cierpieniu jego dziewczyny to fraszka, dla niego mordobicie to sposób na życie. Gdyby jednak to Jackiewicz dostał „bęcki”, skakałaby z radości i byłaby gwiazdą tabloidów. Dlatego też bokserzy przed wyjściem do pracy powinni zostawiać swoich bliskich w domu, a nie sadzać ich w pierwszych rzędach pod ringiem.
Syrowatka odgrażał się po walce, że musi przemyśleć sportową karierę i plany związane z przyszłością, czy chce dalej walczyć? Narcyzm, cynizm czy głupota? Są więksi mistrzowie z porażkami w rekordach i nie można nazwać ich dezerterami. „Sparingpartnerzy” Sęka i Miszkina też kiedyś wygrywali, ale później za bardzo się nad sobą litowali. Oby Syrowatka nie podzielił ich losu.
Gdy Chudecki rok wcześniej padał zemdlony, Syrowatka jeszcze raz go uderzył, niepotrzebnie. Tym razem w sobotę na gali w Ełku to Jackiewicz zakręcił nim kilkakrotnie w ciągu trzech rund, faulował, przytrzymując w zwarciu, aby w 4 rundzie ze skrętem trafić Michała w skroń potężnym prawym sierpowym. Takiego ciosu, zadanego w nieczystym zwarciu nie powstydziłby się sam Syrowatka. Michał za bardzo uwierzył w swoje mięśnie, urodę i talent, którego mu nie brakuje, ale kamiennej szczęki nie ma, bo „w boksie są tylko źle trafieni”. Dobrze, że nie jechał sprawdzić się do Rosji jak Kołodziej czy do Niemiec…, ale dostał lekcję od starszego kolegi.
Mateusz Masternak (28l., akt. rec. 36-4-0, 26KO) przestaje już być wiarygodny. Podczas gali w Londynie dał plamę, zachowując się jak nowicjusz. Taktyka frontalnego ataku na zawodnika o lepszym zasięgu mogła doprowadzić do ciężkiego nokautu, kontuzji i zakończenia kariery. Zawiedli także sekundanci Mastera. Sam zainteresowany wiedział doskonale, że będzie miał przed sobą Tony’ego Bellew (33l., akt. rec. 26-2-1, 16 KO), „Bombera” wyższego o blisko 10 cm, z mniejszą ilością walk, ale za to o większym zasięgu ramion. Racjonalne podejście, kalkulacja i przygotowanie taktyczne powinno było zaowocować konkretnymi rozwiązaniami (patrz: Jackiewicz „skazany na pożarcie”). Na każdego można znaleźć sposób (ostatnio Głowacki i Fury znaleźli) i bokser powinien walczyć z głową na karku, przewidując, przygotowując się, a nie młócąc powietrze prawymi sierpami w celu: „zabicia przeciwnika”. Masternak w rankingu światowym wagi cruiser jest sklasyfikowany na 25 pozycji, Bellew na 8, więc to logiczne, że między linami nie wystarczą chęci i przeboksowane rundy, rekordy. Tymczasem Master po raz kolejny na własne życzenie zbiera cięgi i niemal w ostatnich sekundach unika totalnej kompromitacji. Pojedynek z Bellew kończy, słaniając się na nogach, trafiony w 12 rundzie, gdy trzeba się skoncentrować i atakować. Przegrał walkę o tytuł mistrza Europy.
Michał i Mateusz, bardzo chcieli „pourywać głowy” swoim oponentom – są lepiej zbudowani, bardziej umięśnieni i silniejsi fizycznie, a także młodsi (Syrowatka o 11 lat, Masternak o 5). Obaj przegrali ze sprytem i szybkością, cierpliwością i taktyką. Przy swoich rywalach wyglądali na troglodytów i bezmózgich bramkarzy dyskotekowych – nie obrażając branży sportowej i rozrywkowej.
Z tych samych powodów co Polacy niemal przegrał swoją walkę Anthony Joshua (26l., akt. Rec. 15-0-0, 15 KO). Sklasyfikowany na 16 miejscu w rankingu światowym (drugi w UK) za bardzo umięśniony olbrzym (wzrost 198 cm, zasięg 208 cm) został trafiony przez Whyte’a już w drugiej rundzie i dopiero w 6. doszedł do siebie, a w 7. zaatakował i znokautował rywala. Ciekawe, czy poradziłby sobie z Tysonem Furym – aktualnym mistrzem wagi ciężkiej WBC/WBO/IBF/IBO i Polakiem o podobnym do Anthonego rekordzie Izuagbe Ugonoh’em (29l., 15-0-0, 12 KO) – aktualnie posiadającym kilka pasków inter WBC? Być może kiedyś walki obu pięściarzy kiedyś dojdzie, Izu ma wolne po „Tańcu z gwiazdami” w 2016 r., więc może się dogadają…