Mistyfikacja

Film/dramat psychologiczny/2010
Obsada: Jerzy Stuhr – Witkacy, Maciej Stuhr – Łazowski, Ewa Błaszczyk – Oknińska, Karolina Gruszka – Zuza, Andrzej Chyra – major, Krzysztof Stroiński – dozorca i inni.
Scenariusz i reżyseria: Jacek Koprowicz

„Mistyfikacja” to film pokazujący mechanizm działania dawnych służb. Tak się złożyło, iż świat dużo mówił o twórczości malarskiej i pisarskiej Stanisława Ignacego Witkiewicza (Witkacego). Władze musiały zareagować tak, aby uspokoić społeczeństwo. Wszak chodziło o Polaka, Warszawiaka, który dużo czasu spędził w Zakopanem, gdzie malował i pisał. Dokonano zatem ekshumacji zwłok w Jeziorach na Polesiu (obecnie Ukraina), a następnie pochowano je na cmentarzu w Zakopanem. Z filmu Koprowicza wynika, iż mogła to być mistyfikacja, podobnie jak zaplanowana i wykonana samobójcza śmierć Witkacego w czasie II wojny światowej, mianowicie dokładnie 18.09.1939 r. (data oficjalnej śmierci artysty).

Witakcy z kochanką Zuzą u fryzjera

Pytanie zasadnicze o filmie: „W co ma uwierzyć widz, oglądając dzieło Koprowicza?” Wydaje się, iż poruszony temat jest poważny, bynajmniej dla Polaków ceniących sztukę. Niestety, nie bardzo wiadomo, po której ze stron stoi reżyser? Dowodem na mistyfikację z pochówkiem poety w Zakopanem są zęby odkryte podczas ekshumacji zwłok. Witkacy nie miał zębów, posiadał protezę i jej nie znaleziono w grobie z „tymi zwłokami”. Dowód ten odnalazł w domu Oknińskiej (kochanka Witkacego)  esbek Łazowski. Wynika z tego, iż pochowano z państwowymi honorami i szumem medialnym zwłoki kogoś innego. Co z tej prawdy wynika dla filmu? Praktycznie nic, czyli tyle, ile dla społeczeństwa i odwiedzających grób Witkacego. Łazowski uparcie śledzi Oknińską, wszelkie poszlaki prowadzą do jej mieszkania w Łodzi, gdzie ma ponoć ukrywać się mistrz. Z tego także nic nie wynika…

Oknińska w restauracji kupuje piwo Stasiowi

Pierwszy plan obrazu i kompozycja filmu? Dramat psychologiczny to modny obecnie gatunek. Oglądamy na ekranie zwidy bohaterów, aby potem przenieść się w zupełnie inny świat i zaprzeczyć poprzedniemu. To znaczy widz ogląda teoretycznie plan pierwszy, ponieważ na planie drugim są drobiazgi, na które nie zwraca uwagi. Dopiero na koniec jest: „A, mam was!” i zmiana o 180 stopni albo „Kto nie zrozumiał, ten trąba?!” Tak jest i w filmie Koprowicza. Oglądamy śledztwo dość logiczne Łazowskiego, ale tak na poważnie pierwszy plan to Oknińska i jej prawda o Witkacym. Chyba że ktoś rzeczywiście rozczuli się nad losem zakręcanego także przez szefów aparatczyka – może jego emerytowani koledzy po fachu?

Obraz zapętla się i zaprzecza sobie podczas komisji lekarskiej, wskazuje, że planem pierwszym jest jednak śledztwo, a na drugim planie ukrywanie prawdy? Niestety, mylne wrażenie. Po powrocie do domu wyleczona Oknińska nadal rozmawia z Witkacym. Dodatkowo po akcji w hotelu można mieć choć mgliste podejrzenia, że zostaliśmy „wkręceni w scenariusz” uknuty przez samego… Witkacego? To on bowiem namawia swoją kobietę do interwencji w pokoju pijanego śledczego. Sceny w hotelu są wyjęte z nastroju dzieł Witkacego, totalny bałagan, wódka, dziwki (wtedy jeszcze mistrz używa wyrazu „kurwy”), medale, słowem „odjazd pociągu” we wszystkich kierunkach! Nastąpiło też rozjechanie się struktury kryminału, wypadnięcie z roli Łazowskiego, który zapity sam nie wie, co się dzieje? Ma swoje tezy i ich się trzyma, ale czy sprawdza je, odkopuje zwłoki w parku? Nie.

To bardziej dramat psychologiczny, a główna rola i pierwszy plan to Oknińska. Postać ta jest za mało zakręcona, za mało groźna jak na thriller. Ponadto na pierwszym planie jest demoniczny wręcz i wyuzdany Witkacy, przecież o nim jest ten film? Właśnie, o nim czy o mistyfikacji z jego pogrzebem spreparowanej przez…???

Łazowski na tropie własnych podejrzeń?

Prawdopodobnie reżyser przedstawił własną hipotezę śmierci Witkacego. Sugeruje, iż podobnie jak wiele rzeczy w swoim życiu, także i śmierć pisarz potrafił sfingować, aby do 1968 roku żyć w Łodzi ze swoją „metresą”. Gdyby jeszcze napisał scenariusz do tego filmu… Gdyby reżyser wpadł na taki pomysł i zastosował maskę, byłby „odjazd” jeszcze większy „w gębę Witkacego” i surrealizm. A tak, cóż, na ekranie  mamy trzy gwiazdy, w tym ojca (bez wielbłąda ale w prochowcu) i syna plus „łysą Antygonę” wyrwaną z groty z tragicznym wyrazem twarzy, a i tak widz zapamięta tylko śliczną Gruszkę u fryzjera…

Z obrazu Koprowicza wynika, iż artysta malarz i pisarz kochał kobiety i był niewyżyty seksualnie. Widzimy na przykład artystę w sytuacjach: niemal gwałtu na Zuzie – jeszcze wtedy nie była jego kochanką; z metresą Oknińską w pociągu, gdy ona w habicie robi to z nim po francusku; widzimy Witkacego podglądającego panienki na dachu z ręką w rozporku – tak sugeruje Oknińska, wyzywając go od zboczeńców; Witkacego tęskniącego za „kurwami dającymi artyście poczucie wolności”. To ułamek prawdy o życiu wielkiego artysty podziwianego i cenionego twórcy na świecie – mam taką nadzieję. Gdyby bezpieka chciała go obnażyć i zdyskredytować w oczach „grzecznego socjalistycznego i katolickiego społeczeństwa” jako odszczepieńca, ekscentryka, imbecyla, psychola, narkomana, erotomana i impotenta – także twórczego, zrobiłaby mu taki sam jak Koprowicz film, pomijając zupełnie fakt, że „wielkim pisarzem i malarzem był”.  Zaszantażowawszy później, ubezwłasnowolniłaby go, każąc siedzieć cicho sza lub po prostu wykorzystywałaby jego talent malarski, aby na nim zarabiać np. poza granicami kraju? Do takiego przypuszczenia reżyser nie posunął się, ale zaprowadził nas w inne „ciekawe” zakamarki życia artysty.

Dowodem na to, że ktoś z aparatu ukrywał prawdę o Witkacym jest nie tylko brak protezy zębów mistrza w grobie, lecz także śmierć sparaliżowanego poety, który zginął, „skacząc przez okno” – a wiedział za dużo o Witkacym. Zatem prawda o śmierci Stanisława Ignacego Witkiewicza jest mistyfikacją u/esbecką? Służby zgodziły się na pozorowanie śmierci Witkacego, spreparowały jego pogrzeb i przymykały oczy na „podziemne” życie w Łodzi? Z filmu wynika, że tak. Podpisał lojalkę? Tego i wielu innych rzeczy nie wiemy. A czy kogoś one obchodzą współcześnie?

Zaprośmy młodzież licealną na ten film do kina, niech zobaczą, jacy potrafią być artyści, wielcy artyści? Młodzież lubi takie smaczki?

Gra aktorska: doskonała, profesorska, nawet postaci trzecioplanowych.
Muzyka: dobra, nie przeszkadza akcji dzieła.
Scenografia i charakterystyka postaci: wiarygodna.
Scenariusz: zbyt płytki jak na paradokument, za prosty jak na surrealistyczny i absurdalny dokument o życiu mistrza, obsceniczny i mało przekonywujący.

Doskonała gra aktorska, szkoda że w tak słabym filmie