„Liberal arts” (sztuki wyzwolone) to film refleksyjny, USA 2012 w reż. Johsa Radnora (także autor scenariusza i odtwórca głównej roli). Porusza wiele problemów ludzkiej egzystencji i podaje je widzowi do przemyśleń. Dlatego z pewnością można go zaliczyć do wartościowych obrazów. Chyba nie było jeszcze polskiej premiery, dlatego nie ma polskiego tytułu. Może on być metaforą ludzkiego życia.
Główny bohater Jesse jest dojrzałym mężczyzną żyjącym jeszcze w świecie marzeń. Całkowicie pochłania go praca. Był świetnym uczniem i studentem, miał w głowie pełno marzeń, ale ich nie zrealizował, na razie. Na wieczór pożegnalny zaprasza go do siebie Peter. To jeden z najlepszych jego profesorów, który właśnie podjął decyzję przejścia na emeryturę. Jesse jedzie spotkać się z nim i nieoczekiwanie poznaje studiującą na uczelni Zibby, dziewiętnastoletnią studentkę.
Między Jesse i Zibby pojawia się uczucie. Ona twierdzi, iż jej dojrzałość wyprzedza jej wiek i ma potrzeby, których nie może zaspokoić świat jej rówieśników. Na przykład pragnie zrozumienia i rozwoju intelektualnego, a koleżeństwo myśli tylko o zabawie, niczego nie traktując serio. Z Jesse’m rozumie się świetnie, mogliby stworzyć idealną parę, ale mężczyzna ma wątpliwości co do ich ewentualnego wspólnego życia.
Film sączy się swoim tempem, ale nie czuć znużenia. W sumie bez względu na wiek bohaterów widzimy ich w przełomowych momentach ich życia – kiedy oczekują, aby los podjął za nich tę najważniejszą decyzję. Dwukrotnie pojawia się na scenie Nat. Jest niczym sumienie, uspokaja i zachęca Jesse do poszukiwań i działania. W sumie potrzebuje go także Peter, Dean czy Zibby.
To smutna prawda, ale faktycznie czasami ludziom może się wydawać, że życie jest więzieniem, z którego nie ma ucieczki. Więzieniem, ponieważ za każdym krokiem czają się decyzje. Brak podejmowania właściwych może doprowadzić do nieszczęścia. Ogromnie boi się życia dojrzały Peter, emeryt, a mimo wszystko wydaje mu się, iż oto wkracza w świat zupełnie mu obcy, bo do tej pory była praca, młodzież studencka i on tak trochę czuł się 19-latkiem. Tak, mamy w domach lustra, starzejemy się i mamy tego świadomość, ale tak naprawdę w głębi serca, wewnętrznie niewiele się zmieniamy przez całe życie, wciąż mamy te same marzenia…