Lenistwo nie istnieje!

W pozytywizmie, II połowa XIX wieku, główną ideą życia społecznego była użyteczność (utylitaryzm). Wierzono i głoszono, iż każdy poprzez pracę może wnieść wkład w szczęście całego społeczeństwa. Kto nie pracował, był nazywany pasożytem.

Termin pasożyt pochodzi z biologii i oznacza organizm żywiący się kosztem drugiego. Zanim człowiek dorośnie i stanie się samodzielnym organizmem, pasożytuje na organizmach najbliższych – rodziców. Oczywiście nikt tego tak nie nazywa, bo mama i tato kochają swoje dzieci i chętnie znoszą do domu wszelkie dobra, aby tylko dziecko było zadowolone. W zamian dostają… uśmiech dzieci, potem bunt i nienawiść nastolatków, a następnie obojętność lub dozgonną wdzięczność od dorosłych dzieci, które już nie pasożytują, ale same zamieniły się w „organizmy żywiące”.

Ludzie to zwierzęta najbardziej dumne i zadufane w sobie. Wymyślają wciąż nowe terminy, aby odróżniać się od często pogardzanego świata zwierząt (psy są głupie, ale słuchają człowieka, konie są głupie, bo jedzą, dopóki nie pękną itd.). Szczytem samouwielbienia i pokazania wyższości człowieka nad światem zwierząt jest obecny w słowniku języka polskiego termin „zdychać” – śmierć zwierzęcia w odróżnieniu od śmierci człowieka. Ludzie umierają, zwierzęta zdychają…, a przecież śmierć to śmierć i dotyczy każdego stworzenia żyjącego: motyl umiera, koń umiera, wróbel umiera, drzewo umiera i człowiek umiera. W ten sam sposób, aby odróżnić człowieka od zwierzęcia powstało pojęcie lenistwa, od leniwca, ssaka spędzającego życie z kończynami do góry.

Polacy są tak samo leniwi jak inne narody: nie pracują, kiedy nie muszą.

Brzuchem do góry leżąc, wypoczywamy, nawet wtedy, kiedy nie musimy. Nastały takie czasy, że maszyny zastępują ludzi i po prostu nie musimy tyle pracować. Generalnie jednak ci, którzy powinni pracować, ale od tego obowiązku uchylają się, powinni być nazywani pasożytami, a nie leniami. Człowiek chodzi na dwóch nogach i w pozycji pionowej, leniwiec wisi na drzewie, a ponieważ jego przemiana materii jest taka, jaka jest, wystarczają mu do szczęścia liście, więc nie można wyśmiewać się z niego, oskarżać o pasożytnictwo, a człowieka owszem, można?

Geneza lenistwa

Leniwiec ma najlepiej

Dawno, dawno temu, kiedy ludzie pierwotni musieli „walczyć o ogień”, wydzierać dzikim bestiom sawannę, jednoczyć się w grupy w celu odparcia ataków groźnych nieznanych plemion, narodziło się… lenistwo. Aż dziw bierze… Pierwotnie określano je odpoczynkiem (lub w ogóle nie nazywano), w trakcie którego wojownicy, ich dzieci i całe grupy plemienne nabierały sił do walki o przetrwanie. Odpoczynek był konieczny, tak jak teraz, do regeneracji sił. Jeśli jednak ktoś poświęcał za dużo czasu na tę czynność, obrastał w tłuszcz, zanikały mu mięśnie, a to prowadziło do szybkiej śmierci. Z wojownika stawał się zwierzyną łowną. Dlatego, choć nie jestem antropologiem czy archeologiem, domyślam się, iż lenistwo było zjawiskiem znikomym – niszczył je instynkt przetrwania. Ruch bowiem zawsze oznaczał siłę i życie, bezruch chorobę i śmierć. W przyrodzie zwierzęta zwykle trwają w bezczynności, czatując lub nasłuchując, z wyjątkiem leniwca.

Plemiona wędrowne, koczownicze, poszukujące wciąż nowych obszarów do życia, miały tę przewagę nad zasiedziałymi, że w razie napaści przyzwyczajone do trudów tułaczki, potrafiły przemierzać przestrzenie, by oddalać się na bezpieczną odległość od przeciwnika. Kiedy populacja ludzkości znacznie się powiększyła, odkryła Amerykę i rozlokowała wygodnie niemal we wszystkich regionach świata, rozpoczął się powolny okres „zwalniania sił” i energii wcześniej przeznaczanej ogólnie mówiąc na ruch. Ani ludy przemierzające świat, migrujące, poszukujące swojej „ziemi obiecanej” nie można oskarżyć o lenistwo, ani też tych, którzy budowali pierwsze osady, grody i warownie. Czyli lenistwo to wymysł współczesności, epoki informatycznej, w której każda sekunda… przybliża nas do…?

I tutaj każdy może wstawić coś swojego, np. sukces, potęga, upadek, wojna, katastrofa, podwyżka itd. zależnie od priorytetów życiowych. W każdym jednak wypadku samo pojmowanie zbliżania się to też ruch, a nie lenistwo czy zaniechanie.

Naturalnym sprzymierzeńcem człowieka w walce o przetrwanie był i jest rozum. Niestety, rozwój zawsze ograniczała natura, zsyłając, jak np. współcześnie HIV czy ostatnio odmianę grypy, plagi licznych chorób. Czasami ludzie „brali losy świata w swoje ręce” i śmierć zbierała wielkie żniwa, dla równowagi w przyrodzie? Średniowiecze przyniosło ze sobą liczne plagi i choroby zakaźne (ospa, tyfus, dżuma i in.), wojny religijne i podboje. Wszystko to razem prowadziło do zmniejszenia się populacji ludzi w Europie. Z kolei XVI i XVII wiek zaowocował dobrobytem i wzrostem demograficznym. Jednak prawdziwy skok w tym zakresie odnotował wiek XIX. Narodził się przemysł, feudalne stosunki pracy ulegały przedawnieniu i naturalnemu wygaszaniu (nie same, po rewolucji francuskiej, powstaniach niepodległościowych, wiośnie ludów itd.).

Chłopi rozpoczęli migrację do miast w poszukiwaniu pracy, pojawił się kapitalizm, klasa mieszczaństwa i później w XX w produkcja masowa. Dała ona obfitość wszelkiego rodzaju dóbr potrzebnych (i niepotrzebnych) społeczeństwom XX i XXI wieku, niekiedy nawet zatapianych w oceanach z powodów ich nadmiaru i nieopłacalności handlu, transportu do miejsc, gdzie byłyby naprawdę potrzebne. Czas na odpoczynek wydłużał się wprost proporcjonalnie do rozwoju przemysłu i udogodnień, jakie niósł ze sobą postęp.

Ów rozwój pozwalał patrzeć na przyszłość, jak na twórczość fantastycznonaukową, bajki i wymysły, które jeszcze wyobrażalne tylko ludziom o wielkiej wyobraźni (np. S. Lem) w latach dziewięćdziesiątych XX wieku przerodziły się w prawdę, ze snu w jawę. W bajce Disney’a „Walle” ludzie żyją sobie na ogromnym statku kosmicznym niczym pączki w maśle a jedynym ich zajęciem jest leniuchowanie. Póki co, przyszłość namalowana (dosłownie) w tej opowieści, to utopia. Przypomnijmy może: na komputery również patrzono w ten sposób. Zatem być może nasze wnuki lub ich wnuki będą przemierzać kosmos jako zwierzęta hodowane przez roboty…

Wyścig ku przyszłości

Polski filozof i etyk, Tadeusz Kotarbiński (1886-1981) napisał wspaniałą książkę „Traktat o dobrej robocie” (1953). Jest to zbiór szkiców poświęconych roli pracy w życiu człowieka. Zajęcia zarobkowe i zaangażowanie człowieka w to, czym na co dzień się zajmuje, zarabia na chleb, utrzymuje rodzinę itd. to istota życia społecznego. Dobrze wykonywana praca jest dobrem społecznym, ponieważ prowadzi do dobrobytu narodu i szczęścia. Lenistwo jako pojęcie określające życie człowieka nie istnieje! Oskarżamy mimo wszystko o nie nasze dzieci, różne grupy społeczne i zawodowe, a nawet jako naród „posypujemy głowę popiołem” i przyznajemy się do tego, że lenistwo to nasza narodowa cecha. Przecież to chore wręcz. Mamy wielkie wyrzuty sumienia szczególnie teraz, że cywilizacyjnie Zachód nas wyprzedził o „lata świetlne”. A jednak, bez złośliwości popatrzmy: Ameryka pompowała i pompuje w Zachów kredyty tak jak w swoją gospodarkę. Standard życia obywatela USA w porównaniu z Polakiem to kosmos, a przecież też pracujemy i to ciężko, a nawet bardzo ciężko. Różnica między naszymi rynkami jest jednak zasadnicza – Amerykanie pożyczają więcej pieniędzy z banków i podobnych firm, częściej i o wiele lat dużej. W ten sposób nagromadzili na rynku finansowym więcej zobowiązań, niż jest warta ich praca i nieruchomości. Historia zatoczyła koło, bo niemal sto lat temu od krachu na amerykańskiej giełdzie również zaczął się kryzys i to bardzo poważny, ogólnoświatowy. Akcje giełdowe tak jak i teraz w wielu przypadkach okazały się przeszacowane, jak kontrakty niektórych piłkarzy… Zapóźnione rynki krajów wschodzących gospodarek mają więc od kogo się uczyć na błędach.

Raz na zawsze rozprawmy się z mitem mówiącym o tym, że ludzie są leniwi – proponuję.

Zbytnia przesada i żądania materialne wobec świata, luksus, do jakiego tęsknimy jako ludzkość, zachłanność, wręcz obsesyjna pogoń za bogactwem, aby mieć więcej niż sąsiedzi z bloku, prowadzi do katastrofy. Przyjmijmy może takie porównanie: każdy człowiek ma łódkę, na której płynie od urodzenia przez życie, każdy też marzy i ciężko pracuje, aby mieć na niej komfortowe warunki lub aby zamieniać ją wciąż na większą. Takie są trendy i wewnętrzny przymus rozwoju, nawet nie potrzeba, ale przymus. Problem w tym, że żyjąc często zapominamy o tym, że żyjemy, martwiąc się o to, jak moglibyśmy żyć, gdyby spełniły się nasze marzenia. Chcąc je wspomagać, ciężko pracujemy i gubimy priorytety. Kiedy mamy chwilę przerwy, najczęściej w okresie choroby lub jakiejś życiowej porażki, orientujemy się dopiero w potrzebie zmian.

Motorem działania zwierząt zaś są instynkty. Najważniejszy z nich, instynkt przetrwania, nakazuje im uzupełniać energię, czyli szukać pożywienia i „wcinać”, a także unikać wrogów, aby nie zginąć. Czuwają nawet wówczas, gdy odpoczywają. Nikt im nie mówi, z wyjątkiem ludzkich epitetów pod adresem leniwców, że leniuchują, czyli bumelują lub wiodą próżniacze życie. Bo cóż mają robić, kiedy są bezpieczne i najedzone?

Homo sapiens to też zwierzę, mimo to nawet gdy ma co jeść, jest bezpieczny, pracuje, wytwarza jakieś dobra, aby zaspokajać potrzeby innych. Jakich innych? Kim są ci inni? To różnie, niektórzy z nich jeszcze się nie urodzili, ale wózki, łóżeczka, obuwie, ubranka, zabawki, żywność, filmy itp. przedmioty już na nich czekają, zapraszają i wabią. Wkrótce ludzie, aby mieć rynek zbytu i potencjalnego klienta masowego, zaczną go sami produkować, klonować, hodować, nawadniać, formować i wyposażać w „saszetkę ze szczęściem”. Szkielety zwykłych szarych ludzi będą dostępne w muzeach.

Dlatego chciałbym wszystkim wykrzyczeć, że lenistwa nie ma, nie istnieje, jest tylko odpoczynek i nie ma dokąd się śpieszyć. Dowodem na brak lenistwa jest na przykład… ten szkic. Nikt mi nie kazał go pisać, nie robię tego dla pieniędzy, w ogóle nie wiem, po co to robię itd. Może też jestem szczurem, tresowanym królikiem, wychowywanym po to, aby biegał w kółko po swojej klatce, aby inni mieli uśmiech na twarzach? Każdy z ludzi pracując ponad normę jest niczym więcej właśnie jak zwierzakiem z wmontowanym obcym genem pędu ku pozornie lepszej przyszłości.

Nadludzie i pracoholicy

W popularnym programie „You can dance” obserwujemy uzdolnioną tanecznie młodzież. Są to w większości ogromne talenty muzyczne, bo trzeba słyszeć dźwięki, aby je tańczyć, a także fizycznie, bo taniec jest bardzo ciężką pracą pochłaniającą energię zawodowo wręcz trenujących sportowców. W jednym z programów można było zobaczyć zajęcia taneczne uczestników w Hiszpanii. Pod okiem trenerów (treserów!), choreografów zatrudnionych specjalnie dla celów programu, chłopcy i dziewczęta całymi dniami trenują kolejne ze styli tanecznych. Codziennie też przeżywają ogromny stres, bo jurorzy obserwują ich zajęcia i dają ostrzeżenia. Komplementy także się zdarzają, ale największym z nich jest promocja na ekranie i przede wszystkim awans do dalszej rozgrywki. Celem harówki utalentowanej młodzieży jest nagroda pieniężna i wyjazd do szkoły tańca w NY.

Codzienne treningi i zajęcia kończą się o godzinie 18.00, ale większość uczestników ćwiczy do późnej nocy. Ponieważ instruktorzy podczas zajęć podchodzą do każdego i wskazują błędy popełniane przez uczestników, młodzi tancerze samodzielnie czują się zobowiązani do poprawienia tych czy innych mankamentów. Opinia czy też ocena jury oraz choreografów jest dla nich najcenniejsza i dają z siebie wszystko. Niektórzy mdleją, padają na twarz, ale nie dają wlepić sobie zwolnienia lekarskiego, pracują ciężko dalej.

Podobnie w sporcie były i są postaci całkowicie oddane pracy, które nie znają pojęcia lenistwa. Odzwierciedleniem ich zaangażowania są ogromne kontrakty i zarobki. Wszyscy pragną wiedzieć, ile zarobiła Agnieszka Radwańska, David Beckham, Christiano Ronaldo czy Artur Boruc za turniej, weekend czy sezon. Niewielu obserwatorów przejmuje się prawdą, iż kariera sportowa, wyczynowa to często nadmierne eksploatowanie organizmu i renta inwalidzka w wieku 35- 40 lat, jeśli się przesadza. Sportowcy także zdają sobie z tego sprawę, a komentatorzy często podsumowują: „To niemożliwe, aby ten senior ringu mógł przetrzymać jedną rundę z młodzieniaszkiem” – przy czym ów senior to 40-letni były mistrz, a młodzieniec to 32-letnia gwiazda, bo w boksie „trzydziestka” to dojrzałość, jak tenisie ziemnym wiek 16 lat. W niektórych dyscyplinach różnica wieku, rok czy dwa, to doprawdy kosmos, jak w świecie tenisa ziemnego lub stołowego, wśród pływaków czy szermierzy. Co kieruje tymi ludźmi, dlaczego chcą być najlepsi? Chociaż często osiągają sukces za sukcesem, to pragną nadal się doskonalić i wygrywać po raz kolejny. I pytam się po co? Czy mają czas na leniuchowanie? Walczą z chęcią lepszego, dłuższego odpoczynku czy też podczas odpoczynku nudzą się i pragną pracować? Na pewno każdy ma takie i inne chwile w życiu, ale lenistwo generalnie sportowcom jest obce.

Są też i zwykli ludzie, nie bohaterowie, nie wzorce narodowe i herosi, ale najzwyklejsi ludzie, na przykład moi rodzice, którzy całe swoje życie przepracowali dla dobra… nie dla dobra, ale dla chleba, aby przeżyć. Bo sensem pracy zwierząt jest przetrwanie, a nie to, co ludzie nazywają rozwojem i postępem, „przetrwaniem po śmierci w pamięci potomnych”. W świecie biologii nie ma postępu, jest ewolucja. Tyle że człowiek posiadający rozum ubzdurał sobie, iż jest w stanie wpłynąć na naturę i proces ewolucji. Szczyt próżniactwa i zachłanności: genetyczna roślinność, genetycznie modyfikowana żywność, genetycznie modyfikowani ludzie, a potem genetycznie zaprogramowana przestrzeń kosmiczna… Totalne łgarstwo. Nie potrafimy sobie dać rady ze zwykłą dysleksją czy alergią, cała światowa gospodarka przypomina domek z kart, a marzy nam się podróż na Marsa. Ludzie są tak zarozumiali w stawianiu sobie strategicznych celów, a maleńki, niewidzialny wirus zmutowany przez naturę może ludzkość przenieść do historii jak dinozaury ponoć 65 milionów lat temu. Czy za choćby milion lat lebioda i pokrzywa będą pamiętać, że kiedyś był ktoś, kto je kosił i próbował zwalczać? Czy chwasty przetrwają ludzi? Zapewne.

Pęd do przyszłości, negacja odpoczynku i oskarżanie o lenistwo nie pozwala nam cieszyć się zupełnie z tego, co daje nam teraźniejszość. Już współczesny jedenastolatek, a siedemnastolatek obowiązkowo na każdą próbę zwrócenia mu uwagi przez dorosłego strzela zdaniem: „Tato, ty się nie odzywaj, ty tylko umiesz spać po pracy” albo „Mamo, wy w ogóle się na niczym nie znacie i jesteście sto lat za Murzynami”. Bo współczesna młodzież za żadne skarby nie chce przyjąć do wiadomości faktu, że na wszystko trzeba zapracować, a jeśli się pracuje, to trzeba odpocząć stosownie do wieku. Nie chcą przyjąć do wiadomości także faktu, iż proces dorabiania się może trwać dłużej niż miesiąc, góra pół roku, bo przecież starsi koledzy pojechali na dwa miesiące do sadzonek i teraz „rządzą”, bo kolega kupił sobie po „pomidorowych wakacjach” auto, jakiego jego ojciec w życiu nie dotknie. Pogarda do zbyt wolno reagującego na materialne potrzeby młodych świata rodziców, a także lęk przed przyszłością zupełnie wyrzuca pojęcie lenistwa poza świat wartości młodych pokoleń. Uczniowie nie leniuchują, oni cały czas działają, coś robią. Niestety, najczęściej jałowo przepędzają życie klikając i dopieszczając wirtualny świat. On właśnie daje im poczucie władzy i też potęgi, bo tam mogą mieć wszystko za darmo! Dlatego im dłużej przebywają w świecie fikcji, tym większe zastrzeżenia i wymagania stawiają światu realnemu. Na przykład internet daje im poczucie działania, ruch, podczas gdy ich rodzice śpią po realnej pracy, a nie fikcyjnej. Z życzeniami i roszczeniami pojawiają się jak goście w szkołach, nauczycieli traktują jak aktorów: „No, to jeśli pani chce, abym coś umiała, to proszę mnie nauczyć, ale szybko, bo nie mam czasu. I tak, abym się nie przemęczyła! Nie potrafi pani? To jest pani złym nauczycielem i należy panią zwolnić!”. Maksimum wymagań od innych, minimum wkładu pracy, bo przecież w świecie wirtualnym wszystko jest za darmo…

Lenistwo – szkolny mit i kamuflaż

To nie wielkie gwiazdy i nawet nie wielcy odkrywcy tworzą ten świat, ale właśnie zwykli ludzie, którzy swoją codzienną pracą „pchają postęp ludzkości” i cywilizację do przodu. Zatem nie jednostki, ale praca mas ma sens dla mas, społeczeństw i narodów. Oczywiście, dla każdego z nas nasza praca i życie są najważniejsze. Człowiek pragnie wyróżnić się czymś spośród tłumu i ta chęć ma moc sprawczą, jest antytezą lenistwa.

„Gdyby można było dostać Nobla za marzenia, byłabym najmłodszym laureatem tej nagrody” albo „Gdyby za leżenia lub spanie płacono, byłbym najbogatszym człowiekiem na świecie”.

Oznacza to, iż są zajęcia, które nie wymagają w życiu żadnego zaangażowania czy wysiłku. Każdy chciałby móc nic nie robić, a zarabiać i opływać w dostatek. Czasami udaje się niektórym przez całe życie nic konkretnego nie robić, a później otrzymywać rentę, emeryturę itp. Niestety, nie ma takiej możliwości, aby być mądrym bez nauki, rozumieć podstawowe zjawiska z jakiejkolwiek dziedziny życia, nie robiąc w kierunku poznania niczego poza leżeniem. Nie można stać się mądrym poprzez leżenie w bibliotece, oglądanie telewizji kablowej lub tylko dlatego, że ma się wykształconych i mądrych rodziców. Wiedza ma to do siebie, że lubi być adorowana… i trzeba o nią zabiegać. Często też ludzie posiadają określony zasób wiedzy, ale nie każdy potrafi przekazać drugiemuto, co wie lub wydaje mu się ważne, np. swojemu dziecku.

Generalnie można powiedzieć, iż jeśli ktoś mówi łącznie o lenistwie i talencie, kłamie. W szkole to wygodne kłamstwo dla wszystkich zainteresowanych stron. Nauczyciel wypowiadający tego typu opinię o uczniu, zrzuca winę za niskie wyniki w nauce na ucznia i środowisko. Z kolei rodzice wracając do domu z wywiadówek, przekazują „prawdę objawioną” dzieciom, uczniom i proszą, aby zabrały się do nauki.

Uczniowie „ponoć utalentowani” zadawalają się samą pozytywną opinią i tak cały świat żyje w złudzeniu: szkoła – naucza, uczeń – stara się, rodzice – mają zdolne dzieci. W ten sposób mit o lenistwie jest podłożem zacofania intelektualnego. Jeśli byśmy wyrugowali ze świadomości to, jakże częste usprawiedliwianie nieróbstwa uczniów, otrzymalibyśmy pełnię obrazu. Nie dzieje się tak dlatego, ponieważ mimo wszystko prawda o próżniaczym życiu dzieci jest dla ego rodziców większym zagrożeniem i „policzkiem” niż prawda o lenistwie. Mimo że lenistwo i próżniactwo, bumelanctwo, nieróbstwo to synonimy, to jednak zdanie typu: „Ale z tej Kaśki leń” nie brzmi groźnie i jednoznacznie jak zdania: „Twój syn to nierób”, „Twoja córka to próżniak”, „Twój syn to pasożyt”.

Rodzice boją się oskarżenia ich dzieci o próżniactwo i nieróbstwo, ponieważ to cechy postawy wyniesionej z domu rodzinnego dziecka.

Dosadniej, aby wszyscy zrozumieli: jeśli dorosła niemal gimnazjalistka czy licealistka podnosi głos na nauczyciela w szkole i mówi do koleżanek, używając inwektyw, to przecież nie nauczyła się tego od nauczyciela, ale od rodziców. Uczniowie często nie mają pojęcia, że swoim zachowaniem dają dowód na postawy i zachowanie własnych rodziców. To samo jest wówczas, kiedy na lekcjach wos-u dzieci bawią się w diagnozy polityczne. Wiadomo, iż powtarzają poglądy polityczne zasłyszane w domach rodzinnych. Zastąpienie prawdziwej diagnozy eufemizmem: lenistwo, kieruje uwagę świata dorosłych na dziecko, a nie na rodziców, więc jest wygodniejsze. Przyjemnie usłyszeć, że mamy zdolne dziecko. Nie boli, kiedy usłyszymy, iż jest leniwe. A jednak naprawdę to ostrzeżenie przed nieróbstwem i próżniactwem dziecka, które „ma w nosie” wszelkie obowiązki i jeszcze przez długie lata będzie na utrzymaniu rodziców. Szkołę traktuje jedynie jako miejsce na rozładowanie swoich frustracji. Wcale nie jest leniem, jest ignorantem, pasożytem podczepionym do „piersi rodziców” i ich portfela. Ponadto, co gorsze, jest hipokrytą, ponieważ gra w szkole rolę inną niż w
domu, w kościele, na boisku, na podwórku itd.

Nauczyciel – uczeń – dwa światy

Nauczyciel to dorosły człowiek, świadomy swego miejsca i roli. Z kolei uczeń to dziecko lub młodzież, współcześnie często byt dla rodziców zupełnie niezrozumiały, ponieważ teoretycznie ma prawa i obowiązki, przyjmuje tylko prawa, obowiązki ignoruje w domu i w szkole (uogólniając). Takie czasy nastały, że rodzicom łatwiej zwrócić uwagę nauczycielowi na fakt, iż „dzieci powinny zdać do następnej klasy”, niż przekonać do pracy własne dzieci. Prościej „postawić na baczność” nauczyciela i szkołę, wnosić roszczenia wobec dorosłych ludzi, zwykłych urzędników, niż domagać się wypełniania obietnic co do nauki i ocen od własnego dziecka. Współczesna szkoła jest zupełnie zdominowana przez sferę życzeniową społeczeństwa, uczniowie – rodzice, władze lokalne itd.

Uczeń faktycznie jest dzisiaj klientem szkoły, od niego zależy, czy nauczyciele będą mieli pracę w kolejnym roku i to nie tylko w szkołach prywatnych, publicznych także.

To demoralizuje, ale nie ma nic wspólnego z lenistwem, lenistwo nie istnieje, ale jest sarmacki nierząd – brak szacunku do prawa – obowiązków, „tumiwisizm” i nonszalancja, a przede wszystkim zarozumialstwo i cwaniactwo, bo jeśli klasa piąta szkoły podstawowej nie chce się uczyć i zamiast wyciągać wnioski z negatywnych ocen pisze petycję do dyrektora szkoły o zmianę nauczyciela podpisaną przez rodziców, to przecież nie wynika to z lenistwa, bo napisali, zjednoczyli się, uczniowie „stanęli do walki”. Tyle że walka ta to protest przeciwko systemowi pracy, czyli przeciwko społeczeństwu dorosłych próbujących narzucić pewne zasady młodym pokoleniom, niestety, z wielkimi oporami. Szkoła w wielu przypadkach gra rolę złego policjanta, a rodzice dobrego. Pomiędzy nimi jest uczeń przyglądający się tej walce i w ramach kompromisu zadawala się „łaskawie” oceną dopuszczającą, byle tylko przejść do kolejnej klasy. Zdumiewający jest współczesny minimalizm obserwowany jako zjawisko szkolne progresywne. Mimo wyraźnego zmniejszania wymagań systemu edukacji i wyższej spolegliwości kadry nauczycielskiej, uczniowie zadawalają się byle czym, jakby nie rozpoznając w ocenach szkolnych żadnych wartościowych wskazówek lub okazji do podwyższenia samooceny.

PS.

Ludzie pracy i ciężkiej pracy, których celem jest przetrwanie, zabezpieczenie przyszłości swojemu potomstwu, mają prawo do wypoczynku. Wszystkim pracującym pozornie i pędzącym za luksusem ów odpoczynek także jest potrzebny. Najbardziej jednak współczesną potrzebą jest chwila refleksji nad priorytetem życia. Lenistwo to wymysł tych, którzy uznają samych siebie za wzory do naśladowania w pędzie ku przyszłości zapełnionej wszelkim dobrem. Tak naprawdę sprzedają nam nieosiągalne marzenia o potędze i kremy na zmarszczki. Smarujemy się tymi kremami, chcąc ukryć fakt, że mimo upływu czasu, ta potęga nie nadchodzi.

26.04.2009 r.