Adam „Babyface” Kownacki (20-0, 15 KO) pokonał późnym wieczorem na gali w Nowym Yorku Chrisa Arreolę (38-5-2, 33 KO) – Kownacki vs Arreola. Sędziowie zgodnie zagłosowali na korzyść Polaka, przyznając mu większość rund: 118-110, 117-111, 117-111. Punktacja ta nie oddaje dramaturgii 12 rundowego pojedynku i momentami wyrównanego poziomu walki.
Adam kilkakrotnie już w pierwszych rundach „podłączał” rywala, ale opadał z sił i nie potrafił zakończyć pojedynku z Meksykaninem. Zdobył w ten sposób interkontynentalny pas IBF wagi ciężkiej i otworzył sobie drzwi do lepiej płatnych pojedynków, być może nawet o pas mistrza świata wagi ciężkiej. Walce przyglądał się Wilder i rozmawiał z Kownackim.
Ponoć mogliby stanąć razem w ringu jeszcze w tym roku. Chyba nie byłoby to korzystne dla Kownackiego tak szybko wracać do ćwiczeń, w dodatku oczekuje w sierpniu potomka. Powinien się zregenerować i zadbać o kondycję zanim podejmie tak poważną decyzję, aby zawalczyć z Wilderem. Aktualnie chyba nie miałby szans, ale jeśli oferta będzie „bogata”, może się skusić.
Nieustępliwość i odwaga Kownackiego mogły się podobać. Statystycy podają, iż „Babyface” zadał aż 369 a obaj bokserzy łącznie 667 celnych ciosów, co powinno imponować jak na mężczyznę o wadze 120 kilogramów. Ile to kosztuje energii i oznacza, że Adam był bardzo dobrze przygotowany. Choć w miarę rozwoju wydarzeń opadał z sił, jak zwykle nie zawiódł swoich fanów.
Keith Trimble – trener Kownackiego zwracał podopiecznemu uwagę na ilość przyjmowanych głupich i sygnalizowanych przez Arreolę ciosów. Adam stwierdził jednak, że musi tak być, bo „tak jest fajniej dla kibiców”. Szkoda zdrowia a obrona to podstawa w boksie. Może wkrótce się o tym przekonać, gdy jeden silniejszy cios np. Deontona Wildera pozbawi go przytomności i zakończy piękny sen o byciu mistrzem świata.
Momentami brak obrony powodował, że zawody wyglądały koszmarnie. Arreola zasypywał go seriami trzech prawych sierpów na głowę – bez reakcji obronnej – to nieprofesjonalne. Kownacki nie podnosił ramion i nie potrafił kryć się za gardą. Ciosy te kumulowały się i kilka razy widać było, iż staje bezradnie i oszołomiony nie wie, co się dzieje?
Czasami więc sprawiał wrażenie jeźdźca bez głowy, czyli takiego bezmyślnego rozbójnika, pływaka bezmyślnie rzucającego ramionami na lewo i prawo ze strachu przed zatonięciem. Nie chcemy takiego widowiska. Każdy bokser wchodzący do ringu musi mieć świadomość, że to potencjalnie jego ostatnia walka z racji kontuzji, jakich może doznać lub w ogóle stracić życie.
Polak był faworytem z racji różnicy wieku i siły uderzenia, rekordu 19. zwycięstw bez porażki. Nie potrafił jednak właściwie wykorzystać przewagi fizycznej i mocniejszego ciosu. Niepotrzebnie w pierwszych rundach rzucił się na przeciwnika, chcąc mu „urwać głowę” i zakończyć walkę przez KO.
Z kolei później dawał się wciągać do półdystansu, gdzie górą bywał Arreola. Dlatego taktycznie nie zachwycił i gdyby to był Arreola z walki z Adamkiem z 2010 roku, przegrałby, nie wygrałby też z Adamkiem z tamtego pojedynku.