Komplementy utracone

Komplementy mają wielką moc… twórczą i destrukcyjną, niestety. O skutkach ich używania śmiało można mówić w kategoriach podobnych do narkotyków czy alkoholu. Komplementy uzależniają jak używki i często wprowadzają człowieka w stan euforii. Obiektom wzmożonej fali komplementów (np. celebrytom) przewracają nie tylko w głowach, ale w całym życiu. Należałoby zatem przygotować ustawę zakazującą ich używania, a przynajmniej ograniczenia.

We współczesnej kulturze europejskiej życie dzieci i kobiet jest „napiętnowane” komplementami. Oznacza to, iż pochwały, ochy i achy zachwytu towarzyszom maluchom (i kobietom) od urodzenia, służąc w większej części bardziej jako wątpliwej jakości argumenty wychowawcze, niż wynikają z osiąganych sukcesów, za które to najczęściej komplementowanie uważa się powszechnie za słuszne. Dziewczynki z kolei chwali się za urodę, podkreślając „bezwiednie” jej rolę. Wskazuje się na życiowe cele, jakimi są: powodzenie u płci brzydkiej i bycie ozdobą społeczeństwa – to wielka misja. Matki przebierają je za księżniczki, roztaczając przed nimi irracjonalne perspektywy i wychowują w kulcie „płci wybranej” – czyli własnej.

Chwalone bez powodu dzieci nie rozumieją, że na pochwały trzeba sobie zasłużyć pracą, zachowaniem, postawą. Wyrastają na jednostki zdemoralizowane i nastawione roszczeniowo. Stawiają światu wielkie wymagania, zapominając, że to one mają go „zawojować”. Rozpieszczone dzieci pozostawione przez system samym sobie potrafią tworzyć komuny zintegrowane negatywnie. Nadają ton życiu w klasach 5-6 szkół podstawowych a apogeum rozwoju przeżywają w gimnazjach.

komplementy

komplementy utracone…

Grupą komplementowaną najrzadziej są dorośli ludzie pracy. Jakby powszechnie jest przyjęte, iż praca, stałość rozwoju kariery, systematyczność i inne cechy pozytywne charakteru ludzkiego to norma. W związku z tym pracodawcy rzadko kiedy komplementują pracowników, bo przecież im płacą; dzieci rzadko komplementują rodziców, bo dorośli chcieli mieć dzieci, więc mają wobec nich obowiązki; uczniowie nie chwalą swoich nauczycieli, gdyż ci tylko wykonują swoją pracę itd. Łańcuch ludzi pracy, których zupełnie pomija się przy komplementowaniu i rozdawaniu choćby werbalnych pochwał jest ogromna. W każdym razie wydaje się, iż to im właśnie należałyby się wyróżnienia za pracowitość, punktualność, rzetelność i inne tego typu cechy.

Uważa się powszechnie, że nie mówimy sobie miłych rzeczy, potrafimy tylko narzekać i dostrzegamy rozliczne wady sąsiadów, znajomych, polityków czy ludzi mediów. Sytuacja jest prawdopodobnie zupełnie odwrotna. Komplementy „tonami zużywa się” tam, gdzie nie są potrzebne i nikt ich nawet nie rozumie. Gdy matka pochyla się nad niemowlakiem, aby wytrzeć mu buzię po obiedzie, szczęścia i pochwał nie ma końca, są te wszystkie znane i nieokreślone pi, pi, pi zachwytu. Przeradzają się później w ochy i achy gdy nastolatek przyprowadzi do domu dziewczynę, koleżankę albo córka pozna ładnego chłopca. Niestety, jest też zgoda w domach na przynoszone ze szkół oceny dopuszczające i brawa, gdy dziecko zda do kolejnej klasy po wielu okresowych zagrożeniach.

Żyjemy w niesprawiedliwym świecie, który zachłystuje się ładną pupą dziecka lub anorektycznej czternastoletniej modelki reklamującej kremy przeciwzmarszczkowe dla kobiet 30+, 40+ itd., a zupełnie ignoruje się tytanów codziennej pracy, np. ciężko pracujących ojców pędzących z jednej do drugiej pracy, aby utrzymać rodziny i zadowolić swoje małoletnie i dorosłe „księżniczki” (córki i żony). Miliony komplementów marnuje się codziennie, najczęściej rodzice „wystrzeliwują je” w przestrzeń i… większość z nich nigdy nie powraca do nich, a bardzo by się im przydały. Komplementy są także swoistą formą okazywania wdzięczności i miłości, a kiedy ją okazywać, jak nie za życia adresata?

Zupełnie odrębnym tematem są komplementy mówione w związkach międzyludzkich. Któregoś razu na demotywatorach pojawił się napis: „Tak długo jej wmawiałem, że jest najpiękniejsza na świecie, że w końcu w to uwierzyła i… odeszła z innym”. „Mężczyzn zdobywa się obrazem, kobiety słowem” – mówi powiedzenie. Niezależenie od obyczajów, prawdą jest, iż niektórzy w związkach mają tendencje do przemilczania, inni do mówienia komplementów. Gdy w związku jest tak, że tylko jedna ze stron zauważa starania drugiej, może dojść do nieporozumień. Kobiety nieco inaczej wartościują rzeczywistość. Dla przykładu żona kupi mężowi koszulę i domaga się podziękowań, owacji i komplementów od męża. Z kolei mąż wybuduje dla żony dom i może usłyszeć zamiast komplementów zdanie typu: „No przecież sobie wybudowałeś, chciałeś mieć rodzinę”. Różnie to bywa ze wzajemnym komplementowaniem, tak jak z mówieniem słowa „kocham” – jedni mówią, inni nie i trzeba się domyślać, że w ogóle coś czują.

Komplementy mogą spełniać w związkach ważną rolę, ale ich strumień nie powinien płynąć tylko w jedną stronę, bo prędzej czy później będą to komplementy utracone. Dotyczy to współmałżonków, ale też relacji rodzice – dzieci, dziadkowie – wnuczki i odwrotnie.