Koliber

Filmy z udziałem Jasona Stathama (serie – „Transporter” czy „Adrenalina”) to gwarancja wartkiej akcji, dopracowanych scen walki i dobrych scenariuszy. Podobnie jest w przypadku „Kolibra”. Jason wcielił się w postać Joeya Jonesa. Film rozpoczyna scena wojenna w Afganistanie, gdzie służył Joey . W jednym z transporterów opancerzonych siedziała szóstka żołnierzy. Nagle. niemal w centrum miasta zostali ostrzelani i zabici niemal wszyscy Amerykanie. Cudem przeżył tylko Jo.  amoku dopadł i zabił kilku być może niewinnych cywili (miał to wykazać proces, do którego nie doszło). Następnie został zabrany do szpitala i oskarżony o zbrodnie wojenne, będąc wciąż w szoku i stanie częściowej amnezji. Nie czuł się tam bezpiecznie, dlatego uciekł, aby żyć jako nędzarz w zaułkach wielkiego miasta.

W snach i chwilach stresu Jo widzi kolibry, ptaszki zwiastujące zagrożenie. Pojawiają się sceny z ostatniej misji, twarze żołnierzy i wrogów z czasów wojny. Ponownie przeżywa ich śmieć, a także swoją zbrodnię. Z kolei w chwili obecnej razem z innymi bezdomnymi korzysta z pomocy sióstr redemptorystek. W ten sposób poznał zakonnicę Krystynę. Któregoś dnia będąc w opałach uciekał do pewnej kamienicy. Dostawszy się na dach wszedł do nieznanego mu mieszkania. Jak się później okazało, właściciel przebywał za granicą i Jo mógł bezkarnie mieszkać tam jakiś czas.

Statham zagrał rolę bezdomnego powracającego do formy i bezwzględnego zabójcy bardzo wiarygodnie. Z kolei Agata Buzek wcieliła się w postać Krystyny. Zakonnica ta nie miała szczęścia w życiu, nie zrealizowała swoich marzeń. Jako nieletnia przeżyła pewien dramat podczas zajęć z baletu. Targnęła się na życie swojego trenera, który wykorzystywał ją seksualnie. W którymś momencie filmu, podchmielona zwierza się Jo ze swoich wątpliwości. Przeżywa wewnętrzne rozdarcie, bo jej wiara w Boga wciąż malała.

Koliber

Koliber

Statham i tutaj gra pięściami.  Jego bohater zawsze wygrywa walkę wręcz, a wszystko jest do przewidzenia. W „Kolibrze” niestety nie potrafi znaleźć sobie miejsca w społeczeństwie. Gdy choruje lub jest kloszardem, zmienia się w ofiarę losu i „potulnego baranka”. Po powrocie do społeczeństwa przemienia się z kolei w maszynę do zabijania. Sam nie wie, kim jest i kim by ewentualnie chciał być – to wada postaci i scenariusza. Z pewnością Joey nie jest postacią symboliczną, pokoleniową, a film nie ukazuje ofiar wojny w Afganistanie po obu stronach pola walki. Jest ona gdzieś tam w tle, ma też wpływ na ludzkie życie, bo wyzwala emocje, decyduje o dalszym losie, ale tak samo byłoby, dyby bohater został ranny na poligonie czy podczas polowania, w barowej bójce czy molestowany w dzieciństwie.

Gra Agaty Buzek ratuje ten film i próbuje nadać mu nieco humanistyczny charakter. Można jednak mieć pewne zastrzeżenia do reżysera Stevena Knighta, także autora scenariusza. Nie bardzo wiedział, co wprowadzając postać Krystyny, pragnie pokazać? Joey na przykład powtarza, że jej „habit to taki mundur, on swój zdjął” – co przez to sugeruje? Ona też ma wahania wiary i nie wie, czy jej życie zakonne ma sens. Niby szefowie i Bóg czasami skazują ludzi na cierpienie lub toczenie przegranych wojen? Bóg ma wpływ na oblicze człowieczeństwa? Trudno tu się doszukiwać głębszych treści, podtekstów, bo chyba w tego typu kinie nie chodzi o refleksję? Ot, kolejny film akcji dla miłośników gatunku. Z tego powodu ogromną zaletą mimo wszystko jest ta schematyczność i jednopłaszczyznowość postaci Stathama. Z reguły gra mężczyzn skromnych z zasadami, twardych i przestrzegających odwiecznych praw typu: „udzielić pomocy słabszemu”, „szanować kobiety”, „walczyć, gdy jest się atakowanym” itp. Współczesny ideał rycerski? Kariera wzorowana na „wielkim sprawiedliwym” Clincie Eastwoodzie? Przyjemnie się ogląda Stathama, bo gdy uderza, niczym Jet Lee, sypią się iskry i rywale naprawdę czują siłę jego pięści, szybko tracą ochotę do walki. W przeciwieństwie do głupkowatego bohatera komedii z Jackie Chanem, który ze swojego mistrzowskiego karate czyni zabawę lub balet, a przeciwnicy są niczym z gumy – można ich „walić po mordach” w nieskończoność.
Sceny walki, akcja