Katar 2022 już się skończył, 12 dni temu. Finał (18.12.2022) wygrali Argentyńczycy (4:2 w karnych, 3:3), Francuzi zdobyli srebro. To był doskonały mecz, podobnie jak walka Chorwacji z Marokiem o trzecie miejsce, wygrali Chorwaci (2:1). Nie zawiedli wielcy piłkarze: Messi, Mbappe czy Modrić i to najbardziej cieszy. Gdy się głębiej zastanowić, to właśnie dla wielkich gwiazd oglądamy turnieje. Często w lidze dokonują cudów na boiskach, ale tam rządzą inne zasady, całe drużyny grają „na nich” (Lewandowski, Ronaldo, Giroud itd.).
W reprezentacjach narodowych bywa różnie, czego przykładem jest choćby właśnie Messi. Trochę się naczekał na sukces z Argentyną. Dla Argentyńczyków traktujących piłkę nożną niemal jak drugą religię fakt ten był nie do zniesienia. Porównywany z boskim Diego w końcu będzie mógł „przeskoczyć” ten mit Maradony lub zapisać własny.
Koszty mundialu
Podsumowanie mundialu można zacząć od organizacji. MŚ są organizowane od 1930 r. i było ich już 22. Dziennikarze wyliczyli, iż Katar 2022 kosztował tyle, ile razem 21 poprzednich mundiali razem wziętych.
Doświadczonym federacjom i państwom z gotową infrastrukturą sportowa i turystyczną udaje się ograniczyć koszty organizacji nawet do 0,5 mld dol. Katar w tym sensie rozbił bank i osiągnął pułap do tej pory nieosiągalny. Kwota powyżej 200 mld. to ogromny wydatek dla państwa z liczbą ludności poniżej 3 mln i PKB rocznym niższym (197 mld w 2021 r.) niż wydatkowane pieniądze na MŚ. To może oznaczać bankructwo dla Kataru.
Nie wiemy wszystkiego. Spora część wydatków ma związek z wielkimi budowami i modernizacjami stadionów, dróg i hoteli. Sporo długów jednak pozostanie do spłacenia. Nie wiemy, ile Katar zarobił za organizację, ale z pewnością to zaledwie ułamek całości wydatków. W każdym razie co krok pojawiają się publikacje, jak i kto nielegalnie „wspomagał” (brał łapówki) organizację MŚ w Doha i jak bardzo świat polityków UE, działaczy FIFA a może i piłkarzy „maczał palce” w tym procederze. Jeszcze przed finałami opinię światową obiegły informacje o niewolniczym = nieludzkim traktowaniu pracowników najemnych, robotników z Azji i Afryki przez Katarczyków na ich budowach.
Od strony dziennikarzy i sportowców dobiegały do uszu fanów opinie, że organizacyjnie Katar przygotował się do finałów najlepiej na świecie. Wypada więc gratulować i trzymać kciuki za społeczeństwo dumne z wielkiego sukcesu, jakim była tak ogromna impreza sportowa w ich kraju.
Polska kompromitacja
Wiele dni zajęła mi próba obiektywnej analizy i przemyśleń występu polskiej reprezentacji i jednak, mimo wszystko uważam, że była to sportowa kompromitacja. Głównie chodzi o jakość gry i chęć pokazania się światu.
Często przypina się polskiej Ekstraklasie i piłce w ogóle znaczek nijakości. Polskie kluby bardzo się starają, aby patrzono na nasz kraj jak na piłkarski „trzeci świat”. Nie pomaga nowoczesna infrastruktura i wpompowywane miliardy złotych w tę dyscyplinę. Nawet trzecioligowy młody zawodnik z Niemiec czy Norwegii odrzuci lepiej płatną ofertę pracy w Legii (najbogatszy ponoć klub w Polsce), decydując się na grzanie ławy na jakiejś sportowej wiosce. Gra w polskiej lidze bowiem nie wygląda dobrze w CV pragnącego rozpocząć karierę młodzieńca.
Sytuację i poziom gry polskiej ligi jako fani często wypieramy. Czekając na mundial, mamy nadzieję zobaczyć w akcji naszych gwiazdorów, którzy wydostali się z „polskiego bagienka”. Zrobili kariery, zdobyli trofea klubowe i indywidualne, są wzorami dla młodzieży pragnącej sukcesów także międzynarodowych. I co z tego pokazali na mundialu? Niczego. To była klapa, klops, zero ambicji.
Polska reprezentacja nie podbiła serc kibiców wolą walki i chęcią zwycięstwa a nawet zapałem do grania. Owszem, udało im się wyjść z grupy i ponoć tym samym osiągnęli swój cel. Jednak przecież chcieliśmy ich zobaczyć biegających wzdłuż a nie wszerz po klimatyzowanych boiskach Kataru – walczących…
Łudziliśmy się, my, kibice, że zobaczymy kolektyw grający do bramki przeciwnika, strzelający piękne gole, dośrodkowujący Lewandowskiemu, Milikowi i Piątkowi, a oni już będą wiedzieli, co zrobić, aby wygrać.
Średnia wieku polskich piłkarzy nie była za wysoka, bo 27 lat, czyli powinna być w nich „moc”? Niestety, wszystko rozbiło się o „grę poza boiskiem”, fatalną taktykę na przetrwanie, na przechytrzenie rywali… którzy jak się okazało, bardzo się bali Polaków. Ktoś wyłączył naszym zawodnikom zapał i wiarę w siebie. I nie był to tylko selekcjoner.
Wierzyliśmy, że są w kadrze piłkarze, którym wyrastają na boisku skrzydła lub przypominają centaurów z czterema nogami – kopytami zamiast dwóch nóg i pokażą swoją wielkość światu. I klapa…
Nie jest to kwestia pretensji do kogokolwiek, zawodników czy trenera. To po prostu żal, taki ludzki, gdy wsiadając na statek, oczekujesz wiatru w żagle, bo inaczej nie wypłyniesz nawet z portu. Później dowiadujesz się, że ktoś wcześniej kazał ściągnąć żagle i podzielić ich płótno pośród marynarzy na statku, aby mogli wziąć po kawałku ze sobą do domów jako trofea, dowód ich awansu… Przykre uczucie. Wydaje się, że ich też ktoś oszukał… Czy mogli przywieźć coś więcej niż fragmenty żagli? Tego się nie dowiedzą. My też.