John Wick

Keanu Reeves(50) wziął udział w słabym projekcie kina akcji. Gra w nim „emerytowanego” płatnego mordercę, który porzuca pracę dla rosyjskiej mafii, aby wieść miłe życie z żoną. Po pięciu latach sielanki ona jednak umiera, a Johna napadają w domu trzej bandyci. Zabijają mu małego pieska – prezent od żony – i kradną samochód, oddając do „dziupli”… rosyjskiej mafii. Wick po akcencie napastników poznaje, z kim ma do czynienia i zaczyna się akcja.

Motyw twardziela na urlopie, w odstawce lub na emeryturze jest bardzo popularny w kinie amerykańskim od czasów mody na westerny. Pojawiali się w nich „Jeźdźcy znikąd” (1953), mężczyźni silni o gołębich sercach, którzy gdzieś na Zachodzie kupowali ziemię, zakładali rodzinę i zaczynali wszystko od nowa lub pragnęli pomóc słabszym farmerom. Los ich jednak nie oszczędzał, stawiając im na drodze ludzi wyjętych spod prawa. Często stawali po stronie biednych farmerów i mieszkańców miasteczek, aby „odkupić” swoje dawne winy. Tak więc John Wick jest ich naturalnym współczesnym następcą.

Historia Wicka jest być może atrakcyjna dla amerykańskiego widza. W USA każdy może stać się posiadaczem broni, naocznym świadkiem strzelaniny, ofiarą gangu lub mafii. Dla polskiego widza John jawi się jako postać groteskowa a kino tego typu nosi znamiona filmów klasy B. Celem życia Wicka po pobiciu go przez młodych gangsterów jest „zabicie ich wszystkich”.

Całe 1,5h zabijania na ekranie nie tylko męczy, ale przeraża i śmieszy. Przeraża brak szacunku do życia i śmierci, śmieszy fakt, iż większość bohaterów to z 10 kaskaderów pojawiających się na zmianę przed obiektywem i padających po strzałach Johna. Miał porachunki z trzema wyrostkami, a zabija dziesiątki gangsterów niczym załoga Rudego 102 połowę niemieckiej armii…

John Wick

Keanu Reeves jako John Wick, morderca bez zahamowań

Bohater kina zbrodniarz pragnący odrodzenia może wzbudzać współczucie i sympatię widzów pod warunkiem, iż przedstawia się go jako ofiarę działania po „czarnej stronie mocy”. Tak było w przypadku „Leona zawodowca” (1944) czy „Człowieka psa” (2005). Bohaterowie tych dzieł niemal od dziecka byli wychowywani w nieświadomości, nie wiedzieli, że nie wolno zabijać, a przemoc jest zła.

Dlatego widz mógł uwierzyć w ich ewentualną wolę i ścieżkę poprawy. John jest inny, nic nie wiemy o jego przeszłości i powodach pracy dla mafii. Po latach spokojnego życia wraca do półświatka, pokazując twarz furiata przepełnionego nienawiścią lub/i po prostu zabójstwa uwalniają prawdziwą jego naturę. Nie jest w tym działaniu godny szacunku i współczucia.

John Wick

John Wick – morderca o nadludzkich mocach…

Trudno mówić o grze aktorów, skoro cały czas okładają, gonią, „bawią się w CeeSa” lub giną. To wina scenariusza i samego pomysłu, na którego realizację piniądze wyłożyli Chińczycy, Amerykanie i Kanadyjczycy. Keanu Reeves(50) pokazał, że jeszcze „nie zardzewiał” i np. Liam Nesson(62), ostatnio angażowany do serii „Uprowadzonej”, nie powinien podbierać mu ról. Zapowiedzi, iż ostro trenował sztuki walki, boks i judo, można jednak włożyć między bajki.

Tak samo motto Keanu, jakoby woli, aby do widza przemawiała akcja a nie dialogi. Niewiele jest w filmie scen judo, wszędzie broń, strzały, bieganina, a także świetnie prowadzony przez Johna zabytkowy mustang. W sumie kino poniżej oczekiwań, jakie wzbudza udział w projekcie odtwórcy roli Neo w „Matrixie” (2003). Wątki mafijne, motywy zbuntowanych agentów, byłych wojskowych, zamachowców i zabójców już się znudziły, a ich kolejne odsłony ocierają się o groteskę.

Słabe kino akcji