Historia się dzieje

Co jakiś czas pojawiają się dyskusje na temat: czy historia powinna być przedmiotem nauczania w szkołach? Obserwując współczesność, coraz bardziej można skłaniać się do tezy, iż powinna być wycofana, ponieważ ewidentnie historia współczesna obserwowana w różnych źródłach medialnych, redagowana przez różnych autorów to subiektywny i tendencyjny bełkot. Zależnie od poglądów i koneksji, sympatii politycznych komentatorów (np. dziennikarzy), autorów podręczników (naukowców) i ich recenzentów historia współczesna jest zmanipulowana. Skoro zatem nie możemy mieć obiektywnej oceny współczesności, to nie ma gwarancji, że przeszłość, jaką znamy, nie została skażona programowo przez zainteresowanych przekazywaniem swojego pozytywnego wizerunku rządzących 100, 200 lat temu. Z pewnością było ich stać na „stawianie sobie pomników za życia” w taki sposób, aby przyszłe pokolenia pamiętały o nich „prawdę zaplanowaną” a nie obiektywną.

Współczesną historię tworzą media, ludzie zawodowo parający się informowaniem odbiorców. Zależnie od linii politycznej, sympatii, wartości etycznych prezentowanych przez koncerny medialne, wydawców i redaktorów, zapadają decyzje, jakie informacje przedostają się do świadomości opinii publicznej. Media nie tylko w Polsce stały się tubą rządową lub/i trybuną, na której swoją „wersję prawdy” przedstawiają właściciele, holdingi, tuzy biznesu, a także różnego rodzaju grupy nacisku (partie, mafie itd.). Niejeden profesor tworzący książki dotyczące historii współczesnej przekonał się, iż ze zdaniem wydawców musi się liczyć, a za nimi stoją ludzie władzy – obojętnie jakiej: politycznej, policyjnej, przeszłej, przyszłej, naszej, obcej itd.

Świat widziany przez nas dzisiaj może przybrać zupełnie inne wymiary w podręcznikach za 50 lub 100 lat.

„Dlaczego daliście się tak otumanić?!” – pytają ciekawskie dzieci swoich dziadków odnośnie zła wyrządzonego przez władze totalitarne w Niemczech, w Polsce i innych krajach dawnego bloku wschodniego. Na to dziadkowie odpowiadają: „Myśmy nie wiedzieli, że…” i tutaj cała lista spraw będących poza świadomością przeciętnego członka społeczeństwa pierwszej i drugiej połowy XX wieku.

Alegoria Polski 1963 roku

Alegoria Polski z 1963 roku

Historię Polski przełomu XX i XXI wieku z pewnością za sto lat wyznaczy stosunek kolejnych rządów wobec zjawiska dekomunizacji i lustracji. Po 1989 roku dawne kraje RWPG stopniowo odzyskiwały wolność. Te, które poddały się weryfikacji poprzez wprowadzenie dekomunizacji i lustracji, stały się demokracjami kapitalistycznymi. Pozostałe wciąż żyją w postkomunistycznych warunkach rynkowych i mimo pozorów demokracji, tak naprawdę nadal są skorumpowane przez komunistyczne układy i relacje towarzyskie. Ludzie władzy tak bardzo byli i są zanurzeni w „Układzie zamkniętym” (aluzja do filmu Ryszarda Bugajskiego, 2013 r. ), że tak naprawdę nie wiadomo, kto rządzi Polską. Wciąż słyszymy o kontaktach polityków z dawną władzą lub/i powstawaniu obecnych partii na zlecenie lub przy udziale PRL-owskich służb specjalnych. Kim są „ludzie trzymający władzę” w Polsce po 1989 r. – powtarzać można za Lwem Rywinem? Stawianie takiego pytania zaprzecza istnieniu demokracji, a jednym z dowodów są okoliczności i samo obalenie rządu Jana Olszewskiego. Skoro można obalić demokratyczny rząd dążący do przeprowadzenia dekomunizacji i lustracji, to z pewnością nie można mówić o wolności.

Jeśli dzisiaj, przy tak ogromnej dostępności do mediów opiniotwórczych, nie ma szans na pisanie prawdy o współczesności (cenzura polityczna, cenzura władzy i ludzi bogatych), to nie mamy żadnej pewności, że podawana nam na lekcjach historia dotycząca ostatnich 2000 lat jest obiektywna. Owszem, badania historyczne wykorzystują różne źródła do ustalania faktów i ich interpretacji. Niemniej jednak władcy i ludzie żyjący setki lat temu mogli skuteczniej zadbać o pozostawienie po sobie wyłącznie „laurek” niż dzieł krytycznych. Zatem interpretatorzy spuścizny po nich siłą rzeczy nie mogli, choć być może bardzo chcieli, wystawić im obiektywne oceny. Jeśli tak jest w istocie, to studiowanie i uczenie się historii nie ma sensu, ponieważ jest skażone kłamstwem lub tendencją polityczną.

Czy można wierzyć historykom piszącym jedną prawdę o Polsce sprzed 200 lat i „inną prawdę” o czasach im współczesnych? „Inną”, ponieważ nie było dekomunizacji i lustracji. W IPN znajdują się dowody na to, że o niektórych poczynaniach ludzi władzy z lat 1945-1989 należałoby napisać inaczej niż w podręcznikach sprzed 10-20 lat. Czyli uczniowie uczący się z nich zostali zmanipulowani, oszukani, wprowadzeni w błąd. Jakie są gwarancje, że kolejne podręczniki nie będą zawierać półprawd i wierutnych kłamstw obliczonych na sukces aktualnych kampanii wyborczych?

Historia jako przedmiot wychowuje dzieci i młodzież w kulcie przeszłości, podczas gdy uczniowie nie bardzo wiedzą, za co szanować zakłamywaną i różnie interpretowaną w mediach współczesność. Szkoła nie uczy ich szacunku do ludzi żyjących i do siebie nawzajem, ale do wielkich postaci historycznych, przedstawiając sterylny wycinek prawdy, zaznaczając chorągiewkami autorytety niczym potencjalne trafienia w kultowej grze „Miner”. Problem w tym, że młodzież korzystając z internetu szybko odkrywa, że ten czy ów pomnik wielkości jest zwykłą wydmuszką, bo niby „wielki król” – ale rozpustny syfilityk, czyli kreatura człowieka, albo też „wielki poeta” – ale tak naprawdę alkoholik lub/i narkoman, czyli też przegrany człowiek.

Historia się dzieje na naszych oczach i powinniśmy więcej wagi przywiązywać do współczesności niż żyć przeszłością sklasyfikowaną tendencyjnie i nierzetelnie jako złą lub dobrą. Możemy brać udział w tworzeniu wielkich wydarzeń i przełomowych dla potomnych przedsięwzięć jak budowa mostu czy parku zabaw w miejscowości, w której mieszkamy. Polsce nie są współcześnie potrzebni przywódcy powstań narodowych czy genialni poeci zakochani w słowie, ale zwykli pozytywiści, ludzie ciężkiej pracy, założyciele małych firm, pomysłodawcy zdolni ulepszać rzeczywistość lokalną. Dlatego nie warto tracić czasu na poszukiwanie wzorców w dalekiej przeszłości, bo są przestarzałe, ale też pełno ich wokoło.