Niezależnie od intencji twórców z pewnością „Haters Back Off!” nie jest utworem jednowarstwowym ukazującym wyłącznie chęć zaistnienia czy bycia gwiazdą YouTube czy social mediów. Serial porusza wiele problemów społecznych. Do najważniejszych należą min. edukacja najmłodszych pokoleń i wychowanie, relacje rodzinne, życie w rozbitej rodzinie, świat wartości młodego pokolenia, życie w świecie wirtualnym, pragnienie i pęd do sławy, potrzeba akceptacji i miłości, niedojrzałość ludzka i wiele innych.
5. Żyj naprawdę…
Tak się składa, że sam tytuł „Haters Back Off!” może być metaforą buntu pokoleń wychowanych przez „sztuczną inteligencję” internetu. Główna bohaterka „płynie z prądem” oczekiwań środowiska rodzinnego i w swoim mniemaniu nie robi nic złego. Buntuje się tylko w dwóch przypadkach: gdy schematy życia rodzinnego zmieniają się bez jej zgody i w momencie pojawienia się krytyki na swoim kanale YouTube. To wtedy podnosi głos i w panice krzyczy „Haters Back Off!”. Kolejną jej reakcją jest rozglądanie się wszem i wobec za potencjalnymi zabójcami polującymi na jej życie.
Dla Mirandy i świata ludzi żyjących social mediami nie ma gorszej zniewagi niż obojętność internetu na jej dokonania i hejt. Prawdopodobnie cały internet dziewczyna traktuje jak część swojej rodziny, z którą zżyła się od lat. Naiwnie wierzy, że może spodziewać się po ludziach obcych tego, co otrzymuje od Jima, matki i ewentualnie siostry: wsparcia i aplauzu.
Przewrotnie okazuje się, iż zyskuje fanów dopiero wówczas, gdy traci najbliższych. Ten fakt wskazuje na kilka prawd typu: gwiazda nie ma rodziny i należy do wszystkich albo nie można żyć jednocześnie w realnym i wirtualnym świecie. Jeden z nich trzeba odrzucić.
„Haters Back Off!” to dramatyczna i tragiczna zarazem wizja świata wartości współczesnych ludzi. Dawniej zgodność postępowania z systemem etycznym weryfikowali bliscy i sąsiedzi, nauczyciele czy prawo. Aktualnie miernikiem wartości człowieka jest internet a ich guru to bezimienny i anonimowy najczęściej nienawistny hejter, który potrafi jednym słowem zniszczyć karierę wielkiej gwiazdy.
Mimo iż jest postacią pochodzącą ze świata nierealnego, może zaatakować człowieka w jego świecie realnym. Miranda bardzo się go boi. To metafora wskazująca, w jak łatwy sposób internauci przenoszą hejt do prawdziwego życia. Postaw powodowanych złym hejtem jest więcej niż dobra. Internet ugina się pod ciężarem złych emocji, nienawiści i pozorów empatii.
Serial z Mirandą Sings rzuca wyzwanie inteligencji widza. Przerysowane postacie mają za zadanie stworzenie pozoru konwencji pastiszu czy satyry na współczesność zakochaną w szybkiej karierze i gwiazdorstwie. Prawdą jednak jest, że każdy widz oglądający ten serial na Netflixie powinien mieć poczucie: „Boże, to film o mnie, Miranda to ja?!”.
Po pierwszym tego typu spostrzeżeniu przychodzi refleksja: „Nie, to jakaś paranoja, ta dziewczyna to koszmar a życie to porażka, ja taka/taki nie jestem! Nie chcę tego oglądać!”. A jednak, ta „wypomadowana” i wystylizowana na klowna postać to każdy z nas. Pragnący tego, co nam się od życia – internetu – należy: uznania, szacunku, poczucia wartości.
Film o Mirandzie ma w sobie wielki ładunek optymizmu. Mianowicie potwierdza stare polskie powiedzenie: „nie święci garnki lepią”. Nie trzeba być geniuszem, aby zabłysnąć. Czasami można stać się wielkością samą w sobie, bo nie wszystkim trzeba się podobać. Współczesność właśnie skazuje człowieka na samotność, gdy nie zyska akceptacji większości.
[youtube.com/watch?v=Yda5FZgw_00]Warto jednak być sobą i realizować marzenia, pomimo kwaśnych min i odrzucenia przez grupę. Dla przykładu „Wildest dreams” T. Swift podoba się milionom. Wykonanie Mirandy też jest ciekawe. Mimo że dla wielu jej śpiew jest po prostu fałszywy, dziewczyna nie ma słuchu, to nie jest sama. Wszak tak jak ona śpiewają i słyszą muzykę miliony.