Facebook pełni rolę odgromnika, rozładowuje emocje pozytywne i negatywne, ale jego zmierzchanie widzą już najmłodsi użytkownicy aska i instagramu. Dla nich „fejs” to zabawa „starych”, a oni – „młodzi” chcą czegoś żywego. Współcześni uczniowie szkół podstawowych mówią do siebie takie dialogi:
„- Pamiętasz części mowy?
– A były na demotach lub bezużytecznej?
– Nie.
– To nie pamiętam.”
Obraz stał się dzisiaj tak potężnym źródłem informacji i centrum życia, wokół komentowanie którego zbierają się „miliony”, że lektury lub podręczniki to niemal dwa „archaizmy” – wyrazy przestarzałe podobnie jak „szkoła” (ze swoją tablicą i kredą), znane w poprzedniej epoce. To wspaniale żyć w epoce, w której najmłodsi z żyjących mają świadomość ogromnego skoku cywilizacyjnego, jaki możemy obserwować i tak bardzo czują się ze sobą pokoleniowo związani…
Fotografia i memy to swoiste „koła ratunkowe”, dlatego też odgrywają w internecie tak ogromną rolę. Nie dla swoich wartości estetycznych czy artystycznych, ale z tego powodu, iż stanowią nić łączącą internautów, tematy do pogaduszek. Bez nich dzieci i młodzież, ale i dorośli nie bardzo mieliby o czym rozmawiać, wciąż przelewając z pustego w próżne.
To jest właśnie ten największy paradoks. Polega on na tym, że miliony ludzi siedzi w „klatkach” swoich domowych zaciszy, obserwując rzeczywistość wirtualną i powoli nie ma komu wnosić do niej żadnego „żywego powiewu” – ruchu, wyjścia poza sieć. Ludzie nie spotykają się ze sobą w realu tylko online. Codziennie w szkołach dzieci i młodzież nie ma o czym ze sobą rozmawiać, nie mają takiej potrzeby, wszystko sobie już powiedzieli wczoraj „na fejsie” lub powiedzą po szkole „na fejsie” – w ostateczności podczas zajęć można coś opublikować typu: „Jeszcze tylko godzina nudów na polskim i wolność” – dziesięć minut później wpis tego typu ma już z 25 „lajków”, w tym z 8 „lajków” od osób z tej samej klasy siedzących z uczniem publikującym w tym samym gabinecie.
Rozwój internetu wynika z wewnętrznego pragnienia poznawania wszystkiego, podróżowania po świecie i spotykania innych ludzi, nowych opinii, kultur, smaków, norm życia itd. W taki sposób poznajemy sami siebie. Gdyby udało się tę możliwość i wynalazek, jakim jest internet, przełożyć na edukację i szczęście w życiu każdego z nas, byłoby świetnie. Wyrywając się „z objęć” lapków, tabletów i smartfonów, świat może młodych ludzi zaskakiwać na niekorzyść i wydać się za trudny do zrozumienia.
Najbardziej żal filmu, jednej z najciekawszych muz XX wieku. Nie zagościł na stałe jako element kultury w programach nauczania, a obecnie wydaje się przestarzałą, bo za długą formą podawczą, mało atrakcyjną dla młodych widzów. Większą sensację budzą dzisiaj kilkuminutowe klipy nakręcane smartfonami niż „epopeje” za kilkadziesiąt milionów. Do świadomości uczniów sprzed 20-30 lat, tak jak i współczesnych, nie miały szans przebić się na stałe nazwiska wielkich reżyserów filmowych, a dzisiaj dla młodzieży i dzieci to jakieś „leśne dziadki”, autorzy lektur z kolei to zacofana prehistoria niewarta uwagi.
Nie było takiej epoki w historii kultury, aby najmłodsze pokolenia wyznaczały trendy i narzucały kierunki rozwoju. Dawno temu młodzież uczyła się programować pilota nagrywarek video, kolejne pokolenia rodziły się z pilotem do plazmy i dvd w pieluchach – dostawali na urodziny pecety i laptopy. Tworzyli społeczność „modern” (nowoczesną), dając otoczeniu do zrozumienia, że „skoro to wy od nas się uczycie obsługiwania tych nowoczesnych urządzeń”, to znaczy: „my jesteśmy mądrzejsi, lepsi, no, lepiej dostosowani, a wy jesteście zacofani”.
Dynamika tu i teraz jest tak duża, iż dzieci z podstawówki patrzą na gimnazjalistów jak na „zacofanych” a na licealistów jak na „za starych, aby ogarnąć rzeczywistość”. Wszyscy, dzieci i młodzież, „zadzierają do góry nosy” zza swoich smartofnów, dzięki nim przecież łączą się z całym światem i swoją społecznością, a dorosłych pytają z nieukrywanym zdziwieniem, może lekką ironią czy pogardą(?): „Co wy macie z tego życia, tylko praca i telewizor?”. Dorośli śmiało mogą odpowiadać: „Mamy was! Natomiast internet i facebook to nudy na pudy” (dawna jednostka miary: pud – 16,5 kg).