To prawdziwe szczęście urodzić się i wzrastać takim, jaka aktualnie obowiązuje moda. W XXI wieku należy być wysoką i szczupłą osobą, aby zmieścić się w ustalonych normach. W przeciwnym razie już od dziecka można słyszeć pod własnym adresem określenia: „grubas”, „spaślak”, obżartuch”, „tłuścioch” i podobne. Oczywiście, nie jest ważna różnica w kilogramach pomiędzy agresorem używającym niewybrednych epitetów a „ofiarą”. Wystarczy, że atakowane dziecko ma wydatniejsze policzki lub wolniej się porusza od innych. Dzieci wychowane bez tolerancji na obecność innych potrafią zawsze znaleźć „argument” podwyższający ich pozycję „w stadzie”.
Dla niektórych liczy się właśnie tylko to. W dorosłym wieku, w szkole gimnazjalnej lub średniej okrucieństwo werbalne dzieci przeradza się w fizyczną agresję młodzieży. Przedmiotem ataków sfrustrowanych nastolatków może stać się każdy, kto w jakikolwiek sposób próbuje zmieniać schematy zachowań, np. ignorowanie aktywności na portalach społecznościowych, ubieranie się w niemodne ubrania, posiadanie przestarzałego telefonu, stawianie wymagań przez nauczyciela itp. Jeśli nie jest się wysokim i smukłym, to przynajmniej należy trzymać się ogólnych kulturowych trendów i nie rzucać się w oczy. W wielu szkołach dotyczy to także nauki – moda na bycie przeciętnym.
Dogmatowi młodości i urody poddają się ludzie coraz starsi, którzy nie chcą czuć się wykluczeni ze społeczeństwa młodych. Dotyczy to nie tylko kobiet z natury dążących do olśniewania otoczenia urodą i młodym wyglądem (makijaż, farbowanie włosów, ubiór, opalenizna). Chęć bycia postrzeganym jako młody/a bierze często górę nad zdrowym rozsądkiem. Wygrzebane gdzieś lub ukute specjalnie na tę okoliczność powiedzenie: „Z tyłu liceum, z przodu muzeum” oznacza, że kobietom często nie udaje się ukrywanie wieku za całym bogactwem przemysłu kosmetycznego i odzieżowego.
Dochodzi do tego, iż żony farbują włosy swoim mężom, aby ci przy nich nie wyglądali na „starców”, przy czym starość w potocznym artykułowaniu dzieci ze szkoły podstawowej to wiek 20+, dla gimnazjalistów i licealistów starość to wiek 30+, a 40+ to potencjalny wiek ich rodziców, czyli „balansowanie nad trumną”. Granice postrzegania starości są umowne i zmieniają się dynamiczne wraz z nowinkami technicznymi, których 20-latkowie nie znali, gdy byli w podstawówce i analogicznie starsi od nich 30-latkowie itd.
Dziadek i babcia to terminy obciążone współcześnie stygmatem zacofania, bo są to w oczach dzieci i młodzieży ludzie pamiętający epokę przed internetem, komputerami i facebookiem. Nieważne, że chodzi raptem o jakieś 20 lat, kiedy to w latach 90-tych XX wieku pojawiły się pierwsze PeCety.
Czy dogmat bycia idealnym pod względem młodości i urody ma dobre cechy? Nawet najstarsi członkowie społeczeństwa (80+) pamiętają, że epitety pejoratywne odnośnie tuszy były w aktywnym użyciu od zawsze. Nigdy jednak nie odbijały się na życiu społecznym tak bardzo jak dzisiaj i nie były tak często angażowane w werbalnych potyczkach jak to jest współcześnie. Podobnie młodość jako cecha fizjologiczna, bo przecież dotycząca budowy organizmu i jego funkcjonowania, nie odgrywała tak ogromnej roli. Widać to w filmach, w stacjach tv i radiowych, gdzie bohaterami są często dzieci i młodzież bez rodziców mówiący językiem dojrzałym, często przewyższającym możliwości wieku bohatera filmu i odwrotnie.
W programach tv widzimy dojrzałych ludzi w kwiecie wieku (50+) po licznych operacjach plastycznych, ubierających się i zachowujących niczym 16-letnie panienki, a na estradach „walczą” o słuchaczy gwiazdy z 30-letnim stażem pracy silące się na bycie trendy i pragnące wyglądać co najwyżej na 17 lat, góra na 20. Stacje radiowe ukrywają wiek prezenterów (40+) doskonale „sprzedających” swoją odmianę dowcipu. Media oszalały na punkcie młodości i urody, robiąc ludziom papkę z mózgów, wychowując nas wszystkich w kulcie czegoś, co tak ulotne dla „normalnych ludzi”, ale normalne dla świata mediów? Absurd. Prędzej czy później widzowie przejrzą na oczy i przełączą się na stacje przyrodnicze, sportowe, a nawet informacyjne, gdzie nie ma tak nachalnego nacisku na bycie „młodym i pięknym”.
Eksponowanie młodości i nacisk na urodę sprawiają, iż współczesna młodzież w wieku 20+ wpada w próżnię pokoleniową po zakończeniu edukacji szkolnej lub studiów. Do tej pory wystarczyło im być „młodym i pięknym”, a teraz nagle po szkole (studiach) idą w poszukiwaniu pracy i słyszą, że nie nadają się, bo nie mają 5 lat doświadczenia zawodowego, dyplomu inżyniera, studiów podyplomowych, nie znają trzech języków obcych i generalnie nie pasują do „młodego, prężnego i dynamicznie rozwijającego się zespołu”. To niby kto ma tam pasować?
Nie ma nic złego w byciu młodym i pięknym, ale namolne lansowanie takiego modelu bohatera kultury masowej pobrzmiewa fałszem. Nie tylko młodość jest piękna i nie tylko młodość ma prawo żyć pełnią życia. Wszyscy ludzie na to zasługują bez względu na wiek i urodę – bo jej cechy są względne, np. dla każdej matki jej dziecko jest najpiękniejsze.