Człowiek mucha

Latem przy otwartych oknach można zaobserwować dość dziwne zjawisko. Muchy wlatują do pokoju, domu i nie potrafią wylecieć na zewnątrz. Czasami wygląda to dość komicznie, gdy jest to osobnik dość sporych rozmiarów liczonych w centymetrach. Robi rekonesans po całym pomieszczeniu, a następnie rozpędzony/na wali z impetem w szybę okna i opada na parapet. Człowiek mucha postępuje właśnie jak nielubiany insekt, dlaczego?

Zastanawiające, że mucha traci orientację i nie trafia do otwartego obok okna. Bzyczy, donośnie oznajmiając mieszkańcom protest typu: „O co chodzi? Dlaczego nie można lecieć, tam, daleko, w ciekawszy świat?” Otumaniona ciepłem, zmęczona poszukiwaniami, bezmyślnymi próbami „biciem głową o szybę” nie czuje powiewu wiatru ze szczeliny, którą wleciała, nie pamięta trasy powrotnej. Bez pomocy ludzkiej nie jest w stanie skoordynować działań i bezpiecznie odlecieć.

Zachowanie muchy może być metaforą życia. Kierowani wskazówkami opiekunów, przewodników, nauczycieli, idziemy ławą, bandą czy parami z dzieciństwa w dorosłość, a potem samotnie w starość. Buntujemy się przeciwko wysiłkom, na jakie skazuje nas otoczenie, nauka, prawo, praca, ale z czasem i tak „grzecznie meldujemy się na mecie”, zdziwieni, że „to już? tak szybko minęło to, co miało trwać wiecznie?”.

Pogodzeni z losem odchodzimy w większości bez śladu, jaki chcielibyśmy po sobie zostawić. Pomimo asertywności i buntu wobec świata, każdy pragnie dokonać rzeczy spektakularnych, wybudowania swojego „pomnika trwalszego niż ze spiżu”. Manifestujemy niezależność i nieliczenie się z głosem innych, ale podświadomie lubimy czuć podziw dla naszych działań, osiągnięć, sukcesów czy szczęścia.

Nie wiadomo, jakimi pragnieniami kieruje się mucha ignorująca inne otwarte okna w pomieszczeniu, z którego chce się wydostać. Faktem jest, że wiele much kończy życie na parapetach i czasami aż żal patrzeć na te bezrozumne cmentarze. Mogły żyć dłużej? Tak miało być? Trudno zrozumieć naturę, także ludzką. Zakochani w swoich wykształconych przez wieki cywilizacjach mamy wrażenie niepowtarzalności, wyjątkowości, specjalnego posłannictwa. Jest nim roznoszenie życia na inne planety? Tak, na Ziemi odkryliśmy i zrobiliśmy już wszystko.

Czasami tylko w sytuacjach wyjątkowego znudzenia, jak teraz – be!, dociera do nas refleksja, że być może jesteśmy jak te muchy. Uparcie dążymy do celów, których realizacja przekracza ludzkie możliwości. Zamiast pomników, stawiamy sobie więzienia, nazywając je marzeniami.

Trudno przyznać się do bycia zwykłą, zdezorientowaną muchą walącą głową o szybę, jak ten deszcz jesienny… Trudniej uciec z własnego więzienia marzeń, przyzwyczajeń, ścieżek od ludzi, którym wcale na nas nie zależy. Najtrudniej pogodzić się z prawdą, że życie ludzkie jest tyle samo warte co zagubionej na oknie muchy. Boże, jak one potrafią się miotać, tęsknić za światem zza okna! Żal na to patrzeć. Łza się w oku kręci.