Creed. Narodziny legendy

To kontynuacja „Rocky’ego” z 1976 roku, do którego scenariusz napisał Sylvester Stallone i zagrał w nim niedocenianego, ale też nieco zbyt leniwego i słabo rozgarniętego boksera. Tytułowy Rocky pochodził z włoskiej rodziny i filadelfijskiej biedoty. Jego pseudonim „Włoski ogier” zwrócił uwagę mistrza świata boksu Apolla Creeda w momencie, kiedy zawiódł pretendent i nagle trzeba było wybrać kogoś z miasta, kto go zastąpi w ringu – hala i terminy z telewizją były już opłacone. Rocky Balboa nie wygrał z Creedem swojej pierwszej walki, ale dała mu ona szansę na dalszą karierę. To wtedy „narodziła się jego legenda” – aluzja do „Creed’a”. W kolejnych częściach Stallone pokazywał wzloty i upadki swojego bohatera, zgarniając dla wytwórni ogromne pieniądze. Dla przykładu pierwsza część przyniosła ponad 200 mln dolarów i nadal przynosi, z kolei „Creed” został okrzyknięty w USA filmem roku i od listopada br. zarobił już 100 mln dolarów. Od stycznia 2016 r. zacznie „kosić kasę” na świecie, mówiąc z lekką zazdrością i też z ironią, ponieważ nie da się ukryć, iż to kolejna odsłona „Rocky’ego”…

Rocky i Adonis na treningu (foto: filmweb.pl).

Rocky i Adonis – inteligentny chłopak – na treningu (foto: filmweb.pl)

Stallone w „Creed’zie” gra „siebie”, czyli Rocky’ego Balboę. Żyje spokojnie, prowadząc restaurację i zabawiając gości opowieściami z czasów kariery sportowej. Jest lokalną legendą i wszyscy szanują jego osiągnięcia – standard z poprzednich dzieł serii. Pewnego dnia pojawia się u niego młody chłopak, czarnoskóry pięściarz, Adonis Johnson (Michael B. Jordan) z prośbą, aby Rocky zajął się szkoleniem go, gdyż kocha boks i pragnie zostać mistrzem. Rocky początkowo odmawia mu, ale zmienia zdanie, ponieważ Adonis okazuje się synem Apollo Creeda, mistrza świata, który kiedyś dał szansę walki zupełnie nieznanemu jeszcze Rocky’emu (1976 r.). Ponadto życiorys, choć krótki, Adonisa przepleciony jest walką. Chłopiec nie miał pojęcia, czyim jest synem, był sierotą i dzieciństwo spędził w poprawczaku, będąc niepokornym małym „ulicznym wojownikiem”. Prawdę o jego pochodzeniu ujawniła mu wdowa po Apollo, gdy przebywał w więzieniu dla małoletnich przestępców. Przygarnęła go, dała dostatni dom i wykształcenie, dzięki czemu Adonis mógł spokojnie pracować i robić karierę. On jednak nie chciał luksusów, czuł, że jego powołaniem jest boks. Tak zaczyna się jego przygoda, legenda kariery.

Creed - Rocky - miło go zobaczyć na ringu (foto: filmweb.pl).

Creed – Rocky – miło zobaczyć Stallone w ringu. (foto: filmweb.pl)

Fanom kina sportowego i dramatu wszystko tutaj może się podobać. Także zadowoleni mogą być ojcowie i dziadkowie pamiętający z kin historię Rocky’ego. Ale też będzie miał rację ten, kto powie, że to przeciętny film „płynący z prądem” legendy, odgrzewający tryumf „Rocky’ego” i zapowiadający w tytule kolejne części: „Narodziny legendy” – jakie miłe, nuda po prostu „odgrzewany kotlet” i nic więcej poza zaskakującą kreacją „niezniszczalnego” Stallone. Mówiąc ironicznie i przewidując, drugi odcinek serii będzie nosił tytuł „Creed. Pożegnanie mistrza” i będzie intelektualnym wyzwaniem z powodu dwuznaczności: umrze Rocky – Stallone rozstanie się serią o Rocky’m, a także pożegnamy mistrza z UK, którego Adonis „zmiecie” z ringu. Część trzecią zatytułują: „Creed. Wielkie wyzwanie” – pojawi się nowy rywal, z którym Adonis wejdzie na ring w Katarze lub Dubaju. Za 20 lat powstanie nowy Rocky/Creed o żółtej, śniadej lub czerwonej skórze zależnie od aktualnej w USA poprawności politycznej. Cykl się powtórzy, narodzi się „nowa legenda”…

Adonis i Rocky - Filadelfia dziękuje wam chłopaki

Adonis i Rocky – Filadelfia dziękuje wam chłopaki za reklamę. (foto: filmweb.pl)

Mit o chłopaku, który z braku inteligencji (nie dotyczy Adonisa?) potrafi bić po mordzie i wyjść na swoje, znudzi się dopiero wtedy, gdy prymitywna siła fizyczna przestanie imponować. Młodzi chłopcy i mężczyźni w wieku 11-25 lat zawsze będą fanami takiego kina. Jakie to proste móc iść do pracy i walić całymi dniami w worek, a potem wejść na ring i rozkwaszać gęby takim samym mięśniakom, cieszyć się tym i jeszcze brać za to pieniądze. Szczyt marzeń dopóki się nie zrozumie, że nie pięści chronią ludzi lecz prawo, a także do momentu, gdy nie pojawią się pierwsze objawy choroby Parkinsona…

Dla polskich widzów atrakcyjny występ w filmie zaliczył Tony Bellew, współczesny angielski mistrz boksu wagi cruiser, występujący jako Ricky „Pretty” Conlan. To z nim Creed stoczy swoją wielką walkę niczym Rocky z Apollo. Bellew walczył „w realu” o pas mistrza Wspólnoty Europejskiej z Polakiem Mateuszem Masternakiem. Na pasie spodenek miał napis z przodu „Bomber”, z tyłu „Creed” – mówiono, że zagrał w filmie pod takim tytułem. Przygoda aktorska nie zaszkodziła mu w karierze sportowej i być może kiedyś zdobędzie pas mistrza WBC? Wracając do filmu, mijają lata, a reżyserowane walki w „Rocky’m” i „Creedzie” niewiele się zmieniają, przypominając raczej bójki w pubach niż w ringu.

Oscar dla Stallone i dlatego 7/10